W lipcu 2019 roku premier Mateusz Morawiecki stwierdził m. innymi: „robotnicza myśl socjalistyczna…. jest głęboko w filozofii Prawa i Sprawiedliwości”. Dzisiaj widzimy, że nie żartował.
W ramach tzw. Trójstronnego Zespołu ds. ochrony zdrowia odbyły się pierwsze rozmowy w sprawie nowych „współczynników pracy” dla zawodów medycznych. Ministerstwo zdrowia przedstawiło swoje propozycje: Współczynnik dla lekarzy specjalistów ma wynieść od lipca br. 1,31 (przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce za rok ubiegły). Oznacza to obniżenie o 18 % faktycznego współczynnika równego 1,6 i ustalonego w roku 2018 na drodze ustawowej podwyżki wynegocjowanej przez PR OZZL z ministrem Szumowskim oraz wzrost współczynnika ustawowego z 1,27, czyli o 3 % jego dotychczasowej wysokości.
Jednocześnie minister zaproponował, aby współczynniki płac dla „niższych” grup zawodowych podniesiono o 14% (dotychczasowej wysokości) czyli prawie 5 razy więcej niż dla najwyższej grupy (lekarzy specjalistów). Widać więc wyraźnie, że głównym celem tej operacji jest nie tyle podniesienie płac dla najniżej zarabiających, ile „spłaszczenie” rozpiętości płac w publicznej ochronie zdrowia. Ponieważ trudno byłoby (ze względów „pijarowych”) przeprowadzenie tego poprzez obniżenie płac dla lekarzy to, pozostawiając je na tym samym kwotowym poziomie – dopasowano do nich „współczynnik pracy” lekarzy (wyszło, że trzeba go podnieść – bardziej niż symbolicznie – o 3%.)
Zrealizowano w ten sposób jedną z idei „robotniczej myśli socjalistycznej” czyli „rozkułaczenie” najbogatszych w danej grupie społecznej, dając w ten sposób pozostałym zawodom medycznym – zamiast odpowiednich pieniędzy – satysfakcję, że „tych na górze upodlono bardziej”.
Co rządzący chcą przez to osiągnąć? Na małą chwilę uzyskają poparcie „tłumu”. A w dalszej perspektywie?
Akcja rozkułaczania chłopów skończyła się fatalnie: biedą na wsi i brakami żywności w całym kraju. W Związku Radzieckim, gdzie prowadzono ją szczególnie konsekwentnie, doprowadziła nawet do śmierci głodowej wielu ludzi. „Rozkułaczenie” lekarzy zatrudnionych w publicznej ochronie zdrowia tak katastrofalnych skutków być może nie przyniesie. Niewątpliwie jednak przyczyni się do dalszego „uwiądu” publicznego lecznictwa w naszym kraju i nasilenia występujących tam patologii. To zmusi wielu Polaków do korzystania z prywatnego lecznictwa wobec jeszcze większych – niż obecnie – trudności z uzyskaniem odpowiedniej pomocy medycznej i obniżeniem jej jakości. Wielu ludzi na to nie będzie stać. Wielu też na pewno przypłaci to życiem. Widać przecież jak wiele jest „nadmiarowych” zgonów z powodu ograniczenia funkcjonowania publicznej ochrony zdrowia w okresie obecnej epidemii. To ograniczenie jest pewnym „testem”, jak może wyglądać publiczne lecznictwo przy dalszym jego kurczeniu się wskutek „ucieczki” lekarzy z miejsc, gdzie warunki pracy i płacy są złe.
Minister zdrowia zamiast podjąć z lekarzami konstruktywne negocjacje na temat tego, jak powinno wyglądać zatrudnienie lekarzy w publicznej ochronie zdrowia, żeby – z jednej strony zapewnić godziwe warunki pracy i płacy, z drugiej zlikwidować różne patologie i zapewnić chorym najlepsze warunki pomocy lekarskiej, postanowił zrealizować w praktyce „robotniczą myśl socjalistyczną” w ochronie zdrowia. Źle wybrał.
Krzysztof Bukiel – 10 marca 2021.
Patrz też: https://ozzl.org.pl/index.php/13576-rozkulaczyc-lekarzy-komentarz-aktualny