Jak informują media, na ostatnim posiedzeniu połączonych sejmowych komisji zdrowia oraz samorządu terytorialnego wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski przedstawiał posłom informację na temat przygotowywanych zmian dla szpitalnictwa.
Powody, dla których podjęto decyzję o takich zmianach są następujące: rosnące zadłużenie szpitali, „wyniszczająca konkurencja” między nimi, złe wykorzystanie „sił i środków”, słaba efektywność, niski poziom zarządzania itp.
Jakie ma być rozwiązanie tych problemów? Zcentralizować zarządzanie szpitalami i przekształcić je wszystkie w placówki państwowe z jednym właścicielem. Nie zdecydowano jeszcze w jaki sposób się to odbędzie czy przez specjalną agencję rządową powołaną w tym celu, czy może nawet przez NFZ albo na jakiejś innej drodze. Przy okazji – oczywiście – szpitale się też oddłuży, zrestrukturyzuje, skonsoliduje niektóre z nich, przeprofiluje działalność innych, polepszy kadrę zarządzającą na bardziej profesjonalną z powołanego w tym celu specjalnego „korpusu” menedżerskiego.
Będzie „duuużo” roboty. Mnóstwo ludzi znajdzie zajęcie, nie tylko z rządu, ale i z licznych grup eksperckich, doradczych, konsultingowych. Może nawet „wciągnie się” do tego dzieła jakichś działaczy związkowych, społecznych, samorządowych w specjalnie powołanych w tym cellu „komitetach sterujących”, mających odgrywać rolę „społecznego nadzoru” nad reformą. A ile roboty będą miały komisje sejmowe i posłowie, roztrząsający sprawy, na które i tak nie będą mieli wpływu, bo decyzje podejmie kto inny. Wyda się na tę „zabawę” mnóstwo pieniędzy, a na końcu „będzie nadal tak jak jest” – przynajmniej, jeśli chodzi o sposób funkcjonowania szpitali i publicznej ochrony zdrowia jako całości.
Ktoś powie, że jestem cyniczny, a może nie poważny, że sobie kpię? Nic z tych rzeczy. Ja po prostu obserwuję sytuację w publicznej ochronie zdrowia od niemal 30 lat, wyciągam wnioski i nie daję się wciągnąć w grę pozorów. Przez ostatnie 20 lat, czyli od czasu jedynej jak dotąd w miarę przemyślanej i spójnej reformy ochrony zdrowia, wszystkie kolejne „reformy” polegają przede wszystkim, jeżeli nie jedynie, na „zabawie w przekształcenia” organizacyjne i strukturalne istniejących podmiotów i instytucji. Najpierw powołano kasy chorych jako odrębnego, niezależnego od polityków i MZ, płatnika za świadczenia zdrowotne, nie będącego właścicielem szpitali, później kasy te zlikwidowano, zastępując je jedną ogólnopolską kasą zwaną NFZ, który później zcentralizowano i poddano bezpośredniemu nadzorowi ministra, przez co niemal wrócono do stanu pierwotnego. Teraz rozważa się wariant, że Fundusz będzie też właścicielem szpitali.
Przekształceniom organizacyjnym i prawnym ulegały również szpitale. Wraz z wprowadzeniem kas chorych, zmieniono status szpitali z jednostek budżetowych na tzw. samodzielne publiczne zakłady ochrony zdrowia (SPZOZ), później zdecydowano o ich komercjalizacji i wprowadzono zachęty do przekształceń w spółki handlowe (pamięta jeszcze ktoś o „przełomowej” akcji „ratujemy polskie szpitale?), później zdecydowano o dekomercjalizacji szpitali (nowa akcja: misja, a nie zysk), wymyślając, że trzeba je umieścić w sieci i opłacać ryczałtowo. Teraz znowu będziemy je przekształcać tym razem w podmioty państwowe, pewnie coś na wzór jednostek budżetowych, którymi były przed wprowadzeniem kas chorych.
Najciekawsze jest to, że wszystkie te zmiany, nawet idące dokładnie w przeciwnym kierunku prowadzone są z tych samych powodów (bo szpitale są źle zarządzane, bo zadłużają się, bo marnują „siły i środki”) i w tym samym celu. We wszystkich też tych przypadkach obowiązkowym elementem jest jakaś forma oddłużenia szpitali z budżetu państwa („tym razem na pewno po raz ostatni”) oraz powoływanie różnych instytucji, które mają te transformacje nadzorować lub przeprowadzać i sięganie po zewnętrzne firmy, pomagające w „restrukturyzacjach”. Wszystkie te „transformacje” oczywiście „wymagają czasu”, a na ich efekty trzeba „trochę poczekać” (2-3 -5 – 7 lat zależnie od ekipy, osoby ministra lub terminu najbliższych wyborów). Wszystkie one też – niestety – kosztują mnóstwo pieniędzy, które można by przeznaczyć po prostu na leczenie ludzi, czego się jednak nie robi. I tego najbardziej żal.
Krzysztof Bukiel 26 lutego 2021.