Narodowy Fundusz Zdrowia jest niewątpliwie instytucją całkowicie podległą Rządowi. NFZ nie zrobi nic, na co nie pozwoliłby Rząd i zrobi wszystko, co Rząd mu poleci. Dlatego decyzję NFZ o wycenie świadczeń zdrowotnych w roku 2009 można śmiało nazwać decyzją rządową.
NFZ zdecydował, że cena za punkt w ramach JGP wyniesie w przyszłym roku 51 złotych czyli nominalnie o 6,25% więcej niż w roku 2008. Jednak nie oznacza to faktycznego wzrostu wyceny świadczeń, ale jej obniżkę, bo w roku 2009 łączą się dwa strumienie pieniędzy, które płynęły z NFZ do szpitali za świadczenia zdrowotne. Jeden strumień wynikał z wyceny punktu (48 złotych w ramach JGP), drugi stanowił pieniądze „podwyżkowe”, przewidziane ustawą z 22 lipca 2006roku. Ten drugi strumień stanowił zwykle kilkanaście procent wartości całego kontraktu szpitala z NFZ. Żeby więc wycenę świadczeń w roku 2009 zrównoważyć z wyceną w roku 2008 wartość punktu za JGP powinna wzrosnąć o 13-15- 20%, a nie o 6,25%, jak podyktował NFZ.
Od ponad roku Rząd przekonywał Polaków, że chce aby dyrektorzy szpitali publicznych poczuli się jak prawdziwi menedżerowie, osobiście odpowiedzialni za wyniki finansowe placówek, którymi zarządzają. Tym właśnie uzasadniano konieczność przekształcenia szpitali w spółki prawa handlowego, co było zasadniczym elementem rządowego programu reformy służby zdrowia.
Dyrektorzy szpitali przejęli się uwagami rządzących. Chociaż ustawa o przekształceniu szpitali w spółki została zawetowana przez Prezydenta, dyrektorzy szpitali i bez tego chcieli zachować się tak, jak powinni zachować się prezesi spółek handlowych. Dlatego odrzucili propozycję NFZ i zagrozili, że nie podpiszą kontraktów, które musiałyby doprowadzić ich szpitale do bankructwa.
Czy spotkała ich za to przychylność Rządu? Może nagroda od Premiera, albo minister zdrowia za odpowiedzialne zarządzanie szpitalami? Nie!!! Rząd ustami swojego przedstawiciela w NFZ – czyli prezesa Funduszu stwierdził, równie szczerze co cynicznie, że szpitale muszą zaakceptować podyktowane warunki, bo zadaniem szpitali publicznych jest udzielać świadczeń zdrowotnych osobom ubezpieczonym, a nie można tego robić nie mając kontraktu z NFZ.
Jesteśmy zatem świadkami ciekawej sytuacji. Rząd z jednej strony domaga się od dyrektorów szpitali aby dbali o równowagę finansową swoich placówek, a z drugiej – zmusza ich do podpisywanie kontraktów, o których z góry wiadomo, że przyniosą straty. Jak w tym kontekście ocenić rządowy program przekształcenia szpitali w spółki prawa handlowego? Czy to był tylko zabieg propagandowy, który w praktyce nigdy nie miał być zrealizowany?
Zgoda na funkcjonowanie szpitali jako spółek handlowych musi oznaczać również zgodę na to, że szpitale – spółki nie podpiszą niekorzystnych kontraktów i nie zaakceptują wyzysku przez państwowego płatnika. Zmianie szpitali w spółki prawa handlowego musi zatem towarzyszyć urealnienie nakładów na ochronę zdrowia, co oznacza z jednej strony wzrost nakładów ze środków publicznych, a z drugiej wprowadzenie prawdziwego koszyka świadczeń zdrowotnych, obejmującego także współpłacenie za niektóre świadczenia. Jak wiemy tych elementów zabrakło w rządowym programie reformy opieki zdrowotnej. Poparcie Rządu dla NFZ w jego obecnym sporze z dyrektorami szpitali oznacza, że Rząd na prawdziwe zmiany w ochronie zdrowia nie był przygotowany. Zatem chyba rzeczywiście chodziło tylko o propagandę, a nie o program.
Krzysztof Bukiel 15 grudnia 2008r.