24 lipca 2018

 

 

Wielu lekarzy ma zapewne w pamięci (cytowane często przez przedstawicieli OZZL i PR OZZL) wystąpienie prezesa PiS w Turku z roku 2013 kiedy odniósł się on do sprawy m. innymi wynagrodzeń lekarskich.

Przypomnijmy, prezes PiS stwierdził wówczas: „Ja chcę mocno podkreślić lekarze powinni zarabiać bardzo dobrze, dobrze jeżeli chodzi o młodych, a bardzo dobrze jeżeli chodzi o tych doświadczonych którzy już są lekarzami w całym tego słowa znaczeniu. Ja to wiem bo to jest bardzo trudny, bardzo odpowiedzialny zawód do którego się trzeba bardzo długo przygotowywać i my to szanujemy.” (https://www.youtube.com/watch?v=9rBzFF5voBY  Od 40min 40s )

Te poglądy o konieczności dobrego wynagradzania lekarzy znalazły swoje potwierdzenie także w expose  Pani Premier Beaty Szydło, która stwierdziła wówczas m. innymi:  „W pełni doceniam rolę lekarzy i jestem przekonana, że powinni być oni wysoko i bardzo wysoko nagradzani”

Nie ma zatem wątpliwości co do tego, że obecnie rządzący uważają, iż lekarze powinni dobrze i bardzo dobrze zarabiać. Problem pojawiał się wtedy, gdy trzeba było to „dobrze” i „bardzo dobrze” wycenić w złotówkach. Tutaj interpretacja była różna. Przykładowo: poprzedni minister zdrowia w rządzie PiS w swojej autorskiej ustawie o płacach minimalnych „wycenił” miesięczną pensję zasadniczą lekarza specjalisty na co najmniej 1,27 „średniej krajowej”, a poziom ten lekarz miał osiągnąć dopiero w roku 2021. Przy dzisiejszej „średniej” daje to ok. 5600 zł (ale dopiero w roku 2021).

Nowy minister zdrowia słowa „dobrze wynagradzani” zinterpretował w ten sposób, że jest to dzisiaj pensja zasadnicza w kwocie 6750 zł czyli ok. 1,5 aktualnej „średniej krajowej”, przy czym nie „umocował” tej średniej w żadnym przepisie, co powoduje, że już za rok czy dwa lata ten wskaźnik zmniejszy się do „Radziwiłłowskiego” 1,27 (niżej spaść nie może zgodnie z ustawą”).

A jak określenie „wysoko wynagradzani” rozumieją czołowi politycy PiS?

Pewne światło na to dają ostatnie wydarzenia związane z decyzją liderów partii rządzącej, że osoby pracujące w spółkach Skarbu Państwa nie będą mogły kandydować z list Prawa i Sprawiedliwości na żadnym szczeblu wyborów samorządowych.

Okazało się bowiem, że decyzja władz PIS – gdyby ją wprowadzić w życie w pełni – mogłaby spowodować, że mało który z dotychczasowych działaczy samorządowych tej partii mógłby dalej kandydować bo wszyscy ważniejsi działacze są zatrudniani w spółkach. Znaleziono wyjście z tej sytuacji. Zdecydowano, że nie będą mogli kandydować tylko ci, którzy mieli „wysokopłatne” stanowiska, czyli byli „wysoko wynagradzani”. Jak podaje serwis Rp.pl kwotę tę ustalono na 15 tys złotych brutto miesięcznie czyli ok. 3,4 aktualnej „średniej krajowej”. (powyższe informacje podaję za komentarzem: http://www.rp.pl/Komentarze/307229935-Szuldrzynski-15-tys-zl-miesiecznie–Dla-PiS-to-zadne-pieniadze.html )

Okazuje się zatem, że istnieje zadziwiająca ( a może wcale nie zadziwiająca bo oparta na prawdziwych odczuciach, a nie politycznych kalkulacjach) zbieżność między czołowymi działaczami PiS i poglądem wyrażanym przez środowiska lekarskie co do tego ile powinien zarabiać lekarz. Zgodnie z naszymi postulatami – jego płaca zasadnicza powinna wynosić 3 „średnie krajowe” czyli cała pensja ok. 3,5 średniej. Zgodnie z poglądami liderów PiS lekarze powinni być „dobrze i bardzo dobrze wynagradzani”, co oznacza w ich pojęciu (jak się właśnie dowiedzieliśmy) pensję miesięczną w kwocie odpowiadającej ok 3,4 „średniej krajowej”.

Krzysztof Bukiel 24 lipca 2018