24 stycznia 2008

20 stycznia 2008

JOW, a sprawa lekarska. – artykuł do Vox Medici 

Od kilku już lat OZZL aktywnie włączył się w działania ruchu na rzecz wprowadzenia w Polsce nowej ordynacji wyborczej do Sejmu, opartej o jednomandatowe okręgi wyborcze. Od pewnego czasu JOW jest propagowane również w Vox Medici. Niektórzy lekarze mają nam za złe, że zajmujemy się sprawami tak odległymi od spraw lekarskich i że „politykujemy”. Naczelna Rada Lekarska, parę lat temu, odmówiła OZZL-owskiej prośbie, aby wyrazić oficjalne poparcie dla JOW, uzasadniając, że nie jest to zadaniem samorządu lekarskiego.

W ostatnich dniach miało miejsce wydarzenie, które powinno – jak myślę – zweryfikować to przekonanie, iż sprawa ordynacji wyborczej jest tak odległa od „sprawy lekarskiej”, że nie ma co się nią zajmować. 08 stycznia br. odbyło się posiedzenie Komisji Zdrowia Sejmu RP, na którym rozpatrywano nowelizację ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Jednym z wprowadzanych, nowych przepisów jest przepis, upoważniający ministra zdrowia do ustalania płacy zasadniczej lekarza – rezydenta i określający minimalną wysokość tej płacy w stosunku do średniej płacy krajowej. Tutaj warto by wspomnieć, że minister zdrowia dotychczas też ustalał płacę zasadniczą rezydentów, ale robił to w istocie nielegalnie, bo bez odpowiedniego ustawowego upoważnienia. Zwracał na to uwagę OZZL, podobnie jak i Rzecznik Praw Obywatelskich. Zapewne również te uwagi przyczyniły się do wprowadzanej właśnie nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty.

Projekt rządowy odpowiedniego zapisu ustawy (zgłoszony jeszcze przez rząd PiS) przewidywał, że płaca zasadnicza rezydenta, ustalana przez ministra zdrowia nie może być mniejsza niż 70% średniej płacy w sektorze przedsiębiorstw za miniony rok (podobnie, chociaż nielegalnie, było dotychczas). Propozycję poprzedniego rządu przejął nowy rząd (PO-PSL), a w „międzyczasie” posłowie PiS zgłosili projekt poselski, który przewidywał, iż płaca lekarza rezydenta, nie może być niższa niż 100 % średniej krajowej. W czasie wspomnianego posiedzenia komisji zdrowia głosowano nad dwoma projektami. I tutaj pytanie dla czytelników: za jakim projektem głosowali lekarze, posłowie PO, ci sami, którzy jeszcze parę miesięcy temu tak bardzo popierali strajkujących lekarzy w ich walce o godne wynagrodzenia? Odpowiedź: lekarze, posłowie PO głosowali przeciwko podniesieniu wskaźnika wynagrodzenia dla najmniej zarabiających lekarzy (rezydentów) z 70 do 100 % średniej krajowej za poprzedni rok. Czy lekarze, posłowie PO nie popierają postulatów swojego środowiska o godnych wynagrodzeniach ? Czy lekarze, posłowie PO uważają, że rezydenci zarabiają odpowiednio dużo i żadne podwyżki nie są im potrzebne? A może sądzą, że takie podwyżki dla rezydentów „zrujnowałyby” budżet państwa ? (Nawiasem mówiąc zwiększenie wskaźnika z 70% do 100% kosztowałoby netto budżet państwa ok. 51 mln złotych rocznie, mniej niż PO i PiS razem wzięte biorą z budżetu państwa na swoją działalność). Odpowiedź jest inna: Lekarze, posłowie PO zagłosowali przeciwko swojemu środowisku, bo bardziej bali się szefa swojej partii, który miał życzenie, aby tak właśnie zagłosować, niż swoich wyborców – lekarzy. Lekarze, posłowie PO rozumowali bowiem rozsądnie, że jeśli chcą jeszcze raz zostać posłami, to muszą pokazać szefowi partii, że są jemu posłuszni, a on w zamian wpisze ich za 4 lata na listy wyborcze PO i to na „punktowanych” miejscach.

I tutaj dochodzimy do istoty problemu. W obecnej ordynacji wyborczej, tzw. proporcjonalnej, z 5% progiem wyborczym, opartej na wielomandatowych okręgach wyborczych liczących po kilkaset do miliona wyborców, rzeczą, która ma największy wpływ na dostanie się danej osoby do Sejmu jest pozycja tej osoby na partyjnej liście, ustalanej przez szefa partii. Chcesz się dostać do Sejmu ? Słuchaj co Pan każe, bądź wierny swojej partii, a ona cię wynagrodzi dobrym miejscem na swojej liście wyborczej. Oczywiście są wyjątki od tej reguły, które jednak nie burzą naczelnej zasady. Taki sposób wyboru posłów nie służy wymianie elit, wprowadzaniu nowych rozwiązań, promowaniu ludzi niezależnych, mądrych i wiernych swoim ideałom. Prowadzi natomiast do tworzenia koterii, a partie przemienia w swoiste „gangi”, dla których wierność „bossowi” jest ważniejsza niż interesy kraju, czy wyborców.

Sytuacja jest zupełnie inna w jednomandatowych okręgach wyborczych, w których wybiera się na posła tego kandydata, który uzyskał największą ilość głosów wyborców. Taki system wcale nie eliminuje partii politycznych, wręcz przeciwnie, wzmacnia je, gdyż powoduje, że partie wyszukują lokalnych liderów, ludzi mądrych, niezależnych i odważnych, którzy mają szansę wygrać w  danym okręgu, gdzie wszyscy znają się niemal osobiście (okręgi liczą ok. 80 tys. mieszkańców). Partie bowiem wiedzą, że jeżeli taki lokalny lider nie zostanie przyciągnięty do  partii, to wystartuje sam i też zostanie wybrany. System JOW powoduje zatem nie tylko to, że poseł bardziej liczy się z opinią swoich wyborców niż opinią swojego partyjnego szefa, ale także zmienia sposób funkcjonowania partii politycznych. Zamiast partii typu leninowskiego, podporządkowanych wodzowi (jakimi są partie w obecnej ordynacji wyborczej), powstają partie inspirowane oddolnie, wsłuchujące się w głosy swoich członków i działaczy bardziej niż w głos wodza.

I na koniec zagadka: Jak zagłosowaliby lekarze, posłowie PO w przedstawionym wyżej głosowaniu, gdyby byli wybrani w jednomandatowych okręgach wyborczych? Czy zatem działanie na rzecz JOW jest rzeczywiście „politykowaniem” oderwanym od „sprawy lekarskiej”, czy jak najlepszym wypełnianiem swoich obowiązków wobec środowiska lekarskiego?

Krzysztof Bukiel, Stargard Szczeciński 20 stycznia 2008r.

PS

Ostatni Nadzwyczajny Krajowy Zjazd Lekarzy, wskutek oportunistycznej – moim zdaniem – postawy Prezesa NRL, nie przyjął uchwały (stanowiska) w sprawie poparcia dla JOW.