27 grudnia 2011

 

Co się stało 16 grudnia 2011 na posiedzeniu NRL – relacja świadka.

Z relacji medialnych niemal wszyscy zainteresowani dowiedzieli się już, że 16 grudnia br. NRL podjęła uchwałę o zawieszeniu swojej uchwały z dnia 02 grudnia, w której rekomendowano lekarzom, aby po 01 stycznia 2012, wypisując recepty na leki refundowane nie orzekali oni o uprawnieniach pacjenta do refundacji leków ani nie wskazywali na stopień refundacji, czyli – aby wypisywali recepty jak na leki odpłatne, zaznaczając jednak odpowiednią adnotacją lub pieczątką, że „refundacja leku do decyzji NFZ”.

Mało kto jednak wie, co dokładnie stało się w czasie tego posiedzenia rady i co skłoniło NRL do podjęcia takiej decyzji. Poniżej moja subiektywna relacja.

Zacznę od końca: wniosek o zawieszenie „protestu” czyli zawieszenie uchwały z dnia 2 grudnia zgłosił … minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Ponieważ jednak nie jest on członkiem NRL musiał jego wniosek „przejąć” członek rady, co uczynił skwapliwie prezes warszawskiej ORL (był jeszcze ktoś inny chętny do tego). Wcześniej zgłoszony był trochę podobny, lecz nieco „łagodniejszy” w swojej wymowie wniosek o to, aby powołać zespół (NRL), który przyjrzy się dokładnie przedstawionym przez ministra propozycjom ( o których piszę niżej) i na tej podstawie oceni czy NRL powinna zawiesić swój „protest” czy nie. Wniosek ten zgłosił jeden z wiceprezesów NRL. Minister zdrowia był jednak wyraźne zawiedziony perspektywą odwleczenia w czasie decyzji o zawieszeniu akcji przez NRL i zgłosił swój wniosek, o którym wspomniałem wcześniej. Cała ta „procedura” zgłoszenia wniosku o zawieszeniu wyglądała na przygotowaną z góry i zaplanowaną.

Po wniosku prezesa ORL w Warszawie NIE BYŁO MERYTORYCZNEJ DYSKUSJI, bo z powodu pośpiechu pana ministra, który miał zaplanowaną konferencję prasową w Ministerstwie i chciał aby w konferencji tej wziął też udział prezes NRL zapowiadający zawieszenie protestu – szybko przegłosowano zamknięcie dyskusji i przejście do głosowania. Trzeba jasno powiedzieć, że – nie było głośnych i zdecydowanych protestów przeciwko takiemu scenariuszowi działań. Głosowanie odbyło się PRZY OBECNOŚCI MINISTRA ZDROWIA, który mógł kontrolować kto jak głosuje, co mogło niektórych członków NRL (np. dyrektorów szpitali, ale i znanych panu ministrowi lekarzy, jak np. kolegów ze Szczecina) deprymować i wprawiać w zakłopotanie. Wynik głosowania – oficjalnie – był: 21 głosów ZA zawieszeniem, 19 głosów – PRZECIW , chociaż wiele osób, po głosowaniu była przekonana, że optycznie było odwrotnie. Dlatego jeden z członków NRL, wiceprzewodniczący ZK OZZL zgłosił wiosek o reasumpcję głosowania z powodu w/w wątpliwości, co jednak zostało odrzucone, bo – jak stwierdził to jeden z członków NRL, a przy okazji dyrektor szpitala – wiosek nie został dobrze uzasadniony.

Co oficjalnie przekonało NRL o zawieszeniu protestu, czyli co przedstawił minister zdrowia, jako jego spełnienie postulatów lekarskich odnośnie przepisów dotyczących wypisywania recept refundowanych:

Zacznę od tego, czego pan minister nie spełnił:

1. Nie doprowadził do tego, aby rząd wystąpił z inicjatywą zmiany ustawy refundacyjnej w tym zakresie, w jakim postulowali lekarze ( i NRL w uchwale z dnia 2 grudnia br.), czyli z inicjatywą skreślenia art. 48 ust. 8, który przewiduje „krótką ścieżkę karania” lekarzy kwotą „nienależnej refundacji” w przypadku gdy: 1. lekarz popełni błąd przy weryfikacji prawa pacjenta do refundacji leków lub jego szczególnych uprawnień w tym zakresie, 2. lekarz popełni błąd przy określaniu stopnia refundacji leku, 3. lekarz wypisze lek nie dobrze udokumentowany względami medycznymi, co w praktyce oznacza: lek inny niż należało wypisać wg kontrolera NFZ.

2. Minister nie przewiduje nawet w przyszłości wykreślenia art. 48 ust 8 ustawy refundacyjnej, co można wywnioskować z faktu, że: 1. Ma już przygotowaną nowelizację ustawy refundacyjnej, ale bez skreślenie w/w przepisu, 2. Stanowczo odżegnywał się od deklaracji, że będzie dążył do skreślenia w/w przepisu w przyszłości.

3. Minister nie chce aby lekarz był zwolniony (na mocy przepisów ustawy albo rozporządzenia) z obowiązku weryfikacji prawa pacjenta do refundacji i z określania stopnia refundacji, bo w zaproponowanym przez niego ( i podobno już podpisanym) nowym rozporządzeniu o receptach nadal jest obowiązek wpisywania przez lekarza:1. czy pacjent jest uprawniony, 2. Czy ma dodatkowe tytuły do szczególnych uprawnień (kody tych uprawnień), 3. Jaki jest stopień odpłatności za leki.

4. Minister nie chce zgodzić się na nasz postulat, aby to pacjent sam oświadczał czy jest ubezpieczony i czy ma jakieś inne dodatkowe tytuły do szczególnych przywilejów, bo w nowym rozporządzeniu o receptach minister nie przewidział takiej rubryki (np. na odwrocie recepty), gdzie pacjent oświadczałby jakie ma uprawnienia. Minister nie zadeklarował również ( w odpowiedzi na zadane mu pytanie w tej sprawie) że doprowadzi do takiego rozwiązania w przyszłości.

Co – w takim razie – minister zrobił, że przekonał (przynajmniej oficjalnie) NRL do zmiany swojego stanowiska w sprawie „protestu pieczątkowego”

1. Minister zadeklarował, że jest zwolennikiem odbiurokratyzowania pracy lekarza i doprowadzenia do takiego stanu, że lekarze przede wszystkim zajmują się leczeniem, a nie sprawami biurokratycznymi.

2. Minister zadeklarował, że jest zwolennikiem tego, aby nie tylko specjalista, ale także inni kompetentni lekarze mogli stawiać rozpoznanie choroby i na tej podstawie wypisywać leki na dane choroby . Powyższe stwierdzenie minister poparł przykładem, że np. zawału serca czy cukrzycy nie musi rozpoznawać kardiolog czy diabetolog, ale internista, a specjaliści są potrzebni aby od czasu do czasu pomóc w leczeniu. Na podstawie tej wypowiedzi można by się spodziewać, że panu ministrowi chodzi o to, aby np. lekarze rodzinni mogli wypisywać leki na choroby przewlekłe (dawniej: „ na literę P”) – bez częstych konsultacji specjalistów, ale później pan minister stwierdził jednak, że bez odpowiedniej konsultacji nie jest możliwe takie wypisywanie leków na choroby przewlekłe. (Co zresztą jest prawdą o tyle, że przepisy w tym względzie nie zostały zmienione).

3. Minister poinformował, że wydał wspólnie z prezesem NFZ KOMUNIKAT, iż jeżeli pacjent przedstawi lekarzowi dokument ubezpieczenia, a później z jakichś powodów okaże się, że pacjent nie był uprawniony do refundacji, to lekarz nie będzie musiał zwracać kwoty refundacji za leki przepisane temu pacjentowi. W komunikacie tym ma być również stwierdzenie, że jeżeli pacjent (ubezpieczony) przyjdzie do lekarza bez dowodu ubezpieczenia, to będzie mógł napisać oświadczenie, że ma uprawnienia do refundacji leków i na tej podstawie lekarz może wypisać mu recepty refundowane, a gdyby okazało się, że pacjent wprowadził lekarza w błąd, to lekarz nie będzie karany. Oczywiście oświadczenie to musi być przechowywane jak inna dokumentacja pacjenta.

4. . Minister poinformował, że wydał wspólnie z prezesem NFZ KOMUNIKAT, w którym jednoznacznie określono, że „względy medyczne” przy wypisaniu leków są zachowane, gdy lekarz w dokumentacji medycznej prowadzonej przez siebie napisze: jaki lek wypisał i na jaką chorobę (rozpoznanie choroby). Należy przez to rozumieć, że przy zachowaniu tych warunków lekarz nie będzie karany „obowiązkiem zwrotu kwoty nienależnej refundacji”.

5.Minister nie odpowiedział jednak na pytanie: jaka jest moc prawna KOMUNIKATU MZ i Prezesa NFZ.

6. Minister poinformował, że w rozporządzeniu o receptach, które już podpisał przyznał aptekarzom szerokie uprawnienia do poprawienia błędnie wypisanej recepty ( i uzupełnienia danych) w zakresie m. innymi uprawnień pacjenta i stopnia refundacji leku( ale nie dotyczy to leków  na choroby przewlekłe).

7. Minister przekonywał, że – tak naprawdę- dla lekarzy nie będzie żadnym problemem określanie refundacji poszczególnych leków, bo ogromna większość leków ma tylko jeden stopień refundacji a grupa leków o podwójnym poziomie refundacyjnym obejmuje co prawda 218, ale tylko 28 substancji czynnych . W tym wypadku lekarz musi  podać  wysokość refundacji ,która jest uzależniona od rozpoznania. Takie przypadki dotyczą jednak tylko ok 50 rozpoznań.

8. Minister stwierdził, że spełnił postulat NRL co do dokumentacji, jaką należy prowadzić przy wypisywaniu leków dla siebie i dla rodziny. W rozporządzeniu swoim minister napisał bowiem, iż w tych przypadkach lekarze muszą prowadzić tylko „minikrodokumentację” zawierającą: dane pacjenta, rozpoznanie, nazwę leku, postać i dawkę. Faktycznie takie zapisy znalazły się w postulatach NRL z dnia 02 grudnia, ale były to postulaty „awaryjne” na wypadek niespełnienia przez ministra postulatu podstawowego, który brzmiał, aby w rozporządzeniu było napisane iż, w przypadku wypisywania leku dla siebie i dla rodziny – żadna dokumentacja nie jest wymagana. Tak zresztą – zgodnie z komunikatem NFZ – jest obecnie, zatem – obiektywnie rzecz biorąc – propozycja ministra POGARSZA stan obecny.

UWAGI KOŃCOWE:

Powyższe sprawozdanie jest, co prawda subiektywne, jak to zwykle bywa z takimi sprawozdaniami, ale nie oznacza to, iż jest to sprawozdanie niesprawiedliwe lub zafałszowane. Zawarłem w nim tylko suche fakty, a pominąłem „figury retoryczne” i oczywiste „chwyty propagandowe”, których niemało było w wystąpieniu ministra. Nawiasem mówiąc pan minister w sposobie występowania, mówienia, akcentowania niektórych rzeczy, podkreślania swojej determinacji itp. – do złudzenia przypomina minister Ewę Kopacz. Symboliczne jest tutaj częste ( i z wielkim patosem) używanie zwrotu „polski pacjent”.

Decyzja NRL wyglądała na ukartowaną z góry, a członkowie rady, zwłaszcza ci najbardziej prominentni zdawali sobie sprawę (moim zdaniem), że nie jest to z ich strony gra do końca uczciwa. Najbardziej świadczyły o tym smutne – i uciekające od kontaktu z innymi – oczy prezesa NRL w czasie konferencji prasowej z ministrem zdrowia.

Najważniejszą – moim zdaniem – deklaracją MZ jest zawarta w zapowiadanym komunikacie definicja „udokumentowanych względów medycznych”. Ważna jest też deklaracja, że aptekarze będą mogli poprawiać (uzupełniać) lekarza w zakresie określenia prawa pacjenta do refundacji i stopnia refundacji leku. Jeżeli by powyższa definicja znalazła się w przepisach prawa ( a nie w KOMUNIKACIE), a lekarzy zwolniono by (też w przepisach prawa) z obowiązku określania stopnia refundacji leków i wskazywania na uprawnienia pacjenta do refundacji, to można by uznać (moim zdaniem), że postulaty lekarzy w tym względzie zostały spełnione.

Krzysztof Bukiel – świadek