inf. wł., RMF, Głos Wielkopolski
02.02.2009
1 lutego Szpital Specjalistyczny im. Stanisława Staszica w Pile
(Wielkopolskie) zawiesił z powodu braku kontraktu z Narodowym Funduszem
Zdrowia działalność 10-łóżkowego oddziału neurochirurgicznego. Będą w nim
wykonywane jedynie zabiegi ratujące życie. NFZ domagał się, aby na
oddziale zatrudnionych było 4 specjalistów na etacie – szpital ma tylko
jednego. Do tego oddział ma prowadzić dyżur 24-godzinny. A wszystko to za
70 000 zł miesięcznie.
Głos Wielkopolski 2009-01-30 09:56:38, aktualizacja: 2009-01-30 09:56:56
Nie skrócą się kolejki do specjalistów i nie przybędzie najbardziej
obleganych szpitalnych łóżek. Lecznice czeka rok wyrzeczeń i zaciskania
pasa, a pacjenci muszą się liczyć nawet z obniżeniem jakości usług
medycznych.
Kończy się podpisywanie kontraktów, ale prawdziwe kłopoty w niektórych
szpitalach dopiero się zaczną. Na trzęsienie ziemi zanosi się w
ortopedycznym Szpitalu Klinicznym im. W. Degi w Poznaniu, któremu do
zbilansowania budżetu zabraknie kilku milionów złotych.
– Straciłem nadzieję na to, że w tym roku nie będzie gorzej. Aby uratować
szpital przed stratami w wysokości 8 mln złotych, będą cięcia kadrowe –
zapowiada dyrektor Witold Bieleński.
Tylko pielęgniarki mogą spać spokojnie. Im zwolnienia nie grożą.
Najbardziej jednak odczują restrukturyzację wymuszoną przez brakujące
pieniądze pracownicy administracji, ale przede wszystkim cała
rehabilitacja. Szpitalowi nie opłaca się rehabilitowanie ludzi uratowanych
z udarów i wypadków komunikacyjnych. Kliniczna lecznica, jak dowodzi
dyrektor, nie zdoła w tym roku przerzucić nadwyżek z ortopedii i dołożyć
do deficytowej rehabilitacji. Wynika to z nowych zasad odpłatności za
wykonane leczenie, bo przed rokiem nie obowiązywały limity na endoprotezy.
Teraz wracają, a więc nie tylko wydłuży się kolejka po sztuczne stawy
biodrowe, ale nie będzie też tak bardzo pożądanych dodatkowych pieniędzy.
Z rehabilitacji niewiele pozostanie. Do minimum ograniczona zostanie
hydroterapia, na pewno nie będzie takich specjalistów jak logopeda,
wyłączy się urządzenia kosztowne w eksploatacji. Takie ograniczenia, czego
nie kryje dyrekcja, obniżą dotychczasowy poziom tego specyficznego
leczenia. Zredukowany też zostanie zespół rehabilitantów, co jeden z
zatrudnionych tam lekarzy skomentował: – Idea prof. Degi sięgnie bruku.
Głos Wielkopolski 2009-01-23 10:30:01, aktualizacja: 2009-01-23 10:30:42
Pacjent po ciężkim udarze mózgu nie ma w Wielkopolsce żadnych szans na
rehabilitację, która przywróci go do samodzielnego życia. Opuszczając
szpital na noszach zdany jest tylko na opiekę rodziny. Ten dramat jeszcze
się pogłębi: najlepiej do tego przygotowany Szpital Kliniczny im. W. Degi
planuje likwidację łóżek dla takich osób.
– Nie podpisałem kontraktu z NFZ na rehabilitację neurologiczną, bo nie
widzę szans porozumienia – mówi Witold Bieleński, dyrektor poznańskiej
lecznicy. Spór dotyczy niskiej wyceny za pracę, jaką rehabilitanci muszą
włożyć, aby chorego "przywrócić do pionu". Fundusz zdrowia płaci za dobę
takiego leczenia 155 zł, a szpital żąda dwa razy tyle. – Rehabilitacja
generuje rocznie trzy miliony złotych długu, więc nie mogę się pod tym
podpisać, bo godziłbym się na zadłużanie szpitala – tłumaczy szef
poznańskiej placówki i dodaje, że "nie zejdzie ani o grosz".
Szpitalny kosztorys dla 33 łóżek został tak wyliczony, aby zbilansować
wydatki i nie zarabiać na rehabilitacji. Rozbieżności mogą doprowadzić do
tego, że chorzy ze skierowaniami od neurologów nie będą przyjmowani. Co
się stanie ze 130 pacjentami już zapisanymi na rehabilitację neurologiczną
wczesną? Wszyscy powinni otrzymać taką pomoc w ciągu 14 dni! Tymczasem Ewa
Nowacka tkwi w kolejce od 6 tygodni.
– Mama jest sparaliżowana, nie chodzi, ma kłopoty z mówieniem, a nasza
rodzina nie ma pieniędzy na prywatną rehabilitację – płacze jej córka,
która wykorzystała już cały urlop na opiekowanie się chorą. Nie może się
zwolnić z pracy, bo ma dzieci na utrzymaniu.
patrz tez: http://www.przekroj.pl:80/wydarzenia_kraj_artykul,4026,0.html