12 marca 2018

Felieton z Menedżera Zdrowia – w pdf – tutaj 

 

oraz treść tutaj :

 

Jednym z najbardziej obraźliwych – w swoim mniemaniu – zarzutów, jakie minister zdrowia Bartosz Arłukowicz postawił lekarzom z Porozumienia Zielonogórskiego w czasie niedawnego konfliktu o kontrakty na rok 2015 było to, że zachowują się oni jak biznesmeni, a nie lekarze. Jego zdaniem nie powinni oni kierować się zasadą zysku, jak w biznesie ale – po prostu – leczyć chorych niezależnie czy przyniesie im to zysk, czy stratę.

 

W ten sposób członek rządu, który niedawno wprowadził w życie ustawę uznającą udzielanie świadczeń zdrowotnych za działalność gospodarczą, odciął się de facto od tego rozwiązania, stwierdzając, że „działanie dla zysku” nie powinno mieć miejsca w służbie zdrowia. Poparł w ten sposób coraz powszechniejsze wśród polityków, związkowców, pracowników służby zdrowia i zwykłych ludzi przekonanie, że to właśnie zysk jest głównym winowajcą obecnej złej sytuacji w lecznictwie. Z powodu dążenia do zysku szpitale nie przyjmują uciążliwych chorych, zwalniają lekarzy i pielęgniarki, skąpią na badaniach i lekach, obniżają wynagrodzenia pracowników. Z powodu dążenia do zysku NFZ wprowadza limity na leczenie, a szpitale i przychodnie nie chcą leczyć chorych pozalimitowych. Coraz głośniej słychać takie głosy, którym towarzyszy żądanie: znieść zasadę zysku w ochronie zdrowia !

 

Wobec tego musi się pojawić pytanie: jeśli nie zysk, to co?

 

Zysk w publicznej ochronie zdrowia nie wziął się znikąd. Jest konsekwencją zmiany sposobu finansowania szpitali i innych zakładów opieki zdrowotnej, wprowadzonej w roku 1999. Zamiast dotychczasowego budżetowania ZOZ-ów wprowadzono wynagradzanie za wykonane świadczenia. Od tej pory ZOZ-y musiały same pokrywać koszty swojego działania przez uzyskane przychody. Musiały zatem mieć nadwyżkę przychodów nad kosztami czyli zysk. Czy jest w tym coś złego? Czy przeciwnicy „zysku” wiedzą czego się domagają? Chcą żeby szpitale, przychodnie i inne placówki ochrony zdrowia zadłużały się bez końca? Żeby nie liczyły pieniędzy przeznaczanych na leczenie, nie wiedziały ile co kosztuje, nie oszczędzały, nie wybierały tańszych ofert spośród równych jakościowo? Czy uważają, że nie trzeba walczyć z marnotrawstwem, że nie należy płacić za pracę ale za samo przychodzenie do pracy? Jestem pewien, że przeciwnicy zysku w ochronie zdrowia oburzą się na takie sugestie. Wszyscy oni bowiem są też przeciwni marnotrawstwu, nieefektywności, złej pracy, niekontrolowanemu zadłużaniu się placówek, niesprawiedliwemu wynagradzaniu pracowników. Sądzą jednak, że wszystko to można osiągnąć bez utrzymania zasady działania „dla zysku”. Jak to zrobić?

 

W praktyce możliwy jest tylko jeden sposób wyeliminowania zasady zysku z ochrony zdrowia. Jest nią powrót do budżetowania szpitali i innych „świadczeniodawców”, za czym pójść muszą dalsze kroki: rejonizacja leczenia, siatka płac, szczegółowe normy zatrudnienia, wyposażenia, wielkości placówki, zakresu udzielanych świadczeń, plan rozmieszczenia szpitali i przychodni itp. Wrócimy w ten sposób do stanu sprzed reformy z roku 1999, czyli do czasu, gdy w dyskusji nad naprawą publicznej służby zdrowia wszyscy wołali: wprowadzić do ochrony zdrowia zdrowe zasady ekonomii ! Niech dobry szpital i dobry lekarz zarabia, a zły – niech bankrutuje. Stąd właśnie wzięła się zamiana budżetowania szpitali na zasadę płacenia za wykonane świadczenia, czyli konieczność wypracowania zysku. Czy mamy drugi raz uczyć się na tych samych błędach ?

 

Krzysztof Bukiel 19 lutego 2015