19 listopada 2014

 

Jest tak. Pracownicy medyczni zatrudnieni w podmiocie leczniczym mogą być zobowiązani do pełnienia dyżuru medycznego. Pracownikowi pełniącemu dyżur medyczny, bezpośrednio po jego zakończeniu powinien być udzielony okres odpoczynku. Za nieobecność w pracy z tego tytułu (co ważne: realizowaną w godzinach normalnych, czyli etatowych) niektórzy pracodawcy redukują pracownikom wynagrodzenie zasadnicze. Inni zaś na konto nieobecności w godzinach normalnych potrącają pracownikom wynagrodzenie dyżurowe. A to już budzi silny sprzeciw, ponieważ ustawowy okres odpoczynku jest realizowany po zakończeniu pełnienia dyżuru medycznego. Po dyżurze, a nie w jego trakcie.

 

Godzin dyżurowych nie mieszać z etatowymi!

 

Ci, którzy nie zgadzali się na potrącanie im wynagrodzenia za godziny dyżurowe z tytułu przymusowego opuszczania godzin etatowych, występowali do sądów pracy z pozwami o zwrot uszczuplonego w ten sposób wynagrodzenia dyżurowego, i w znakomitej większości przypadków wygrywali te sprawy. W sądach rejonowych i okręgowych (np. w Rzeszowie, Krakowie, Łodzi czy w Białymstoku) zapadło wiele prawomocnych wyroków, uznających, iż brak jest podstaw do tego, aby godzinami dyżurów uzupełniać brakujące godziny pracy etatowej.

 

Taki też wyrok zapadł m.in. w Sądzie Rejonowym w Białymstoku VI Wydział Pracy i Ubezpieczeń Społecznych z dnia 13 lutego 2013 r. (sygn. akt VIP 233/12), oraz w Sądzie Okręgowym w Białymstoku V Wydział Pracy i Ubezpieczeń Społecznych z dnia 23 maja 2013 r. (sygn. akt V Pa 40/13).

 

Przekonanie o słuszności roszczeń lekarzy podtrzymał również Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 4 czerwca 2013 r. (sygn. akt I PK 293/12), w którym skład I Wydziału Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych SN odrzucił skargę kasacyjną pozwanego podmiotu z Łodzi, potwierdzając prawo pracowników medycznych do odszkodowania z tytułu uszczuplania wynagrodzenia dyżurowego. W wyniku tych rozstrzygnięć, powodom wypłacono żądane kwoty wraz z odsetkami.

 

Wydawało się więc, że linia orzecznicza sądu jest już ustalona i że każdy, kto będąc w podobnej sytuacji złoży pozew, może liczyć na wygraną. Nic bardziej mylnego.

 

Manipulacja treścią pozwu

 

Zupełnie niespodziewanie, w III Wydziale Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych SN zapadło orzeczenie przeciwne. 8 października 2013 r. (sygn. akt III PK 110/12) sąd stwierdził, że „podstawą sporu jest prawo powodów do wynagrodzenia za czas niewykonywania pracy w normalnym czasie pracy ze względu na korzystanie z obligatoryjnego odpoczynku po zakończeniu dyżuru”, po czym uznał wniosek pozwanego zakładu o kasację za uzasadniony, co oznaczało przegraną skarżących lekarzy.

 

Tą też drogą, również zupełnie niespodziewanie, wykazując brak konsekwencji i wbrew swojemu poprzedniemu orzeczeniu z dnia 4 czerwca 2013 r. (sygn. akt I PK 293/12) poszedł Sąd Najwyższy z I Wydziału Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych we wspomnianej wyżej sprawie z Białegostoku (sygn. akt V Pa 40/13), która także trafiła tamże do rozpatrzenia w wyniku wniosku kasacyjnego strony pozwanej (otrzymując sygn. akt I PK 229/13). Powód nie domagał się tu „wynagrodzenia za czas niewykonywania pracy w normalnym czasie pracy ze względu na korzystanie z obligatoryjnego odpoczynku po zakończeniu dyżuru”, domagał się jedynie niepotrącania mu wynagrodzenia dyżurowego za korzystanie z obligatoryjnego odpoczynku po zakończeniu dyżuru.

 

SN z I Wydziału Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych zwątpił w samego siebie i nie podtrzymał własnej doktryny wyrażonej w dniu 4 czerwca 2013 r. (sygn. I PK 293/12). Mimo że powód z Białegostoku wielokrotnie podkreślał, iż pragnie jedynie tego, aby mu w poczet odpoczynku nie potrącać wynagrodzenia dyżurowego, ponieważ obligatoryjny odpoczynek następował w normalnym czasie pracy, a nie w czasie dyżurów, to jednak sąd całkowicie zignorował takie postawienie sprawy i narzucił swoją treść, znacznie odbiegającą od sensu pozwu.

 

Sąd wie lepiej, czego chce powód

 

Na posiedzeniu w dniu 4 kwietnia 2014 r. I Wydział Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych SN w składzie: SSN Małgorzata Gersdorf (sędzia sprawozdawca), SSN Józef Iwulski, SSN Jolanta Strusińska-Żukowska, w sprawie I PK 229/13 (z nową sygn. akt: I PZP 2/14) postanowił skierować na skład siedmioosobowy zagadnienie prawne jak następuje:

 

Czy w warunkach organizacji pracy, w których wskutek wyznaczania dyżurów medycznych w rozumieniu art. 95 ustawy z dnia 14 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej (jednolity tekst Dz.U. z 15 lutego 2013 poz. 217) wyłączona została możliwość wykonywania pracy w pełnym wymiarze normalnego czasu pracy w przyjętym okresie rozliczeniowym, lekarz nabywa prawo do wynagrodzenia za czas nieprzepracowany w normalnym czasie pracy?”

 

Na zakończenie 6-stronicowego uzasadnienia zadanego pytania, znacznie wykraczającego poza treść pozwu w rozpatrywanej sprawie, kierujący zagadnienie prawne trzyosobowy skład SN przestrzegł skład siedmioosobowy w następujący sposób: „Nie można także zapominać, że treść rozstrzygnięcia tego problemu na niekorzyść pracodawców może rzutować na ich sytuację finansową.”

 

Co mówi ustawa?

 

W tym miejscu należy przypomnieć, jakie regulacje zawiera ustawa z dnia 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej.

 

Art. 95. Dyżury medyczne.

  1. Pracownicy wykonujący zawód medyczny i posiadający wyższe wykształcenie, zatrudnieni w podmiocie leczniczym wykonującym działalność leczniczą w rodzaju stacjonarne i całodobowe świadczenia zdrowotne mogą być zobowiązani do pełnienia w przedsiębiorstwie tego podmiotu dyżuru medycznego.
  2. Dyżurem medycznym jest wykonywanie poza normalnymi godzinami pracy czynności zawodowych przez osoby, o których mowa w ust. 1, w podmiocie leczniczym wykonującym stacjonarne i całodobowe świadczenia zdrowotne.
  3. Czas pełnienia dyżuru medycznego wlicza się do czasu pracy.
  4. Praca w ramach pełnienia dyżuru medycznego może być planowana również w zakresie, w jakim będzie przekraczać 37 godzin 55 minut na tydzień w przyjętym okresie rozliczeniowym. Do pracy w ramach pełnienia dyżuru nie stosuje się przepisów art. 151 przekroczenie czasu pracy – praca w godzinach nadliczbowych, § 3, art. 1513 dzień wolny od pracy – ekwiwalent, i art. 1514 brak wynagrodzenia za godziny nadliczbowe, ustawy z dnia 26 czerwca 1974 r. – Kodeks pracy.
  5. Do wynagrodzenia za pracę w ramach pełnienia dyżuru medycznego stosuje się odpowiednio przepisy art. 1511 dodatek za pracę w godzinach nadliczbowych , § 1-3 ustawy z dnia 26 czerwca 1974 r. – Kodeks pracy.
  6. Zasad wynagradzania, o których mowa w przepisach art. 1511 dodatek za pracę w godzinach nadliczbowych , § 1-3 ustawy z dnia 26 czerwca 1974 r. – Kodeks pracy, nie stosuje się do lekarzy stażystów, których zasady wynagradzania określają odrębne przepisy.

Art. 97. Okres odpoczynku.

  1. Pracownikowi przysługuje w każdej dobie prawo do co najmniej 11 godzin nieprzerwanego odpoczynku.
  2. Pracownikowi pełniącemu dyżur medyczny okres odpoczynku, o którym mowa w ust. 1, powinien być udzielony bezpośrednio po zakończeniu pełnienia dyżuru medycznego.

 

Godziny dyżurowe mieszać z etatowymi!

 

Już w siedem miesięcy później, bo 6 listopada 2014 r., poszerzony skład SN w osobach: przewodniczący – prezes SN Teresa Flemming-Kulesza, SSN Zbigniew Hajn, SSN Halina Kiryło, SSN Zbigniew Korzeniowski, SSN Maciej Pacuda, SSN Jolanta Strusińska-Żukowska, SSN Małgorzata Wrębiakowska-Marzec podjął uchwałę:

 

„Za pracę w ramach pełnienia dyżuru medycznego dopełniającego czas pracy lekarza do obowiązującej go przeciętnej tygodniowej normy czasu pracy (art. 95 ust. 4 w związku z art. 93 ust. 1 ustawy z dnia 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej; jednolity tekst: Dz.U. 2013 r., poz. 217 ze zm.) przysługuje jedynie dodatek w wysokości określonej przez odpowiednio stosowane przepisy art. 1501 § 1-3 k.p. (art. 95 ust. 5 tej ustawy)”.

 

W dotychczasowej, stosowanej od kilku lat linii orzeczniczej, sądy opierały się na ustawowej definicji dyżuru medycznego, który jest wykonywany „poza normalnymi godzinami” (art. 90 ust. 2) i uznawały, że wynagrodzenie za dyżury również należy naliczać poza normalnymi godzinami, a zatem – że nie można tego wszystkiego wrzucać do jednego worka. Natomiast świeżo wylansowana doktryna przeciwna oparła się o następny zapis ustawy (art. 90 ust. 3), stanowiący, iż „czas pełnienia dyżuru medycznego wlicza się do czasu pracy”, a co za tym idzie – że jednak można wszystko wrzucać do jednego worka. Zignorowany zupełnie został fakt, iż wliczenie dyżuru medycznego do czasu pracy wcale nie miało na celu wymieszania godzin normalnych z dyżurowymi, godzin zasadniczych z nadgodzinami. Miało to być zabezpieczenie pracownika przed przekraczaniem norm czasu pracy.

 

Sytuacja finansowa pracodawców

 

I tyle. Dziękuję, więcej pytań nie mam. Jak widać, treść skierowanego na siedmioosobowy skład SN zagadnienia prawnego wykroczyła daleko poza zakres pozwu i wypaczyła jego sens. A uczulenie poszerzonego składu SN na finansowe konsekwencje w przypadku wygranej lekarzy („Nie można także zapominać, że treść rozstrzygnięcia tego problemu na niekorzyść pracodawców może rzutować na ich sytuację finansową”) nie poszło w las i – moim zdaniem – praktycznie przesądziło sprawę. Po takiej uwadze lekarze nie mogli się spodziewać niczego dobrego, i rzeczywiście niczego dobrego się nie doczekali. Skala zjawiska i suma roszczeń najwidoczniej okazała się zbyt duża, aby sąd mógł skupić się li tylko na literze i li tylko na duchu prawa, czego po wymiarze sprawiedliwości należałoby oczekiwać.

 

To nie pierwszy taki przypadek. Kiedy w Sądzie Najwyższym była rozpatrywana sprawa o płacową dyskryminację lekarzy specjalistów w stosunku do rezydentów, gdyż mają oni wyższe wynagrodzenie zasadnicze niż wielu specjalistów (stroną powodową w tym procesie był zresztą ten sam lekarz, który wystąpił z omawianym tu właśnie pozwem o potrącanie wynagrodzenia dyżurowego), SN orzekł, iż żadne zjawisko dyskryminacji nie ma miejsca, ponieważ wynagrodzenie rezydentów (finansowanych przez Ministerstwo Zdrowia) jest niezależne od pracodawcy.

 

Jak widać, w rozumieniu sądu regulacja mogłaby więc polegać jedynie na… obniżeniu wynagrodzenia rezydentom. Natomiast, z uporem maniaka, sąd unikał pójścia w drugą stronę, i przyznania, że pracodawca ma za to wpływ na wynagrodzenie zatrudnianych u siebie specjalistów! Nie może obniżyć pensji rezydenta, ale – może podwyższyć pensję specjalisty. W każdej jednak instancji sąd uciekał od przyznania tego prostego faktu, jak diabeł od święconej wody. Tu się bowiem kończy wymiar sprawiedliwości, a zaczyna polityka i konformizm.

 

Absurdy ustawy, absurdy uchwały

 

Wracając do meritum. Otóż siedmioosobowy skład SN, w celu sporządzenia takiej a nie innej treści swojej uchwały, obok znanej z ustawy o działalności leczniczej definicji dyżuru medycznego („dyżurem medycznym jest wykonywanie poza normalnymi godzinami pracy czynności zawodowych”) posłużył się całkiem nową definicją: „dyżur medyczny dopełniający czas pracy lekarza do obowiązującej go przeciętnej tygodniowej normy czasu pracy”. A więc mamy teraz dyżur medyczny pełniony poza normalnymi godzinami pracy (ustawa o działalności leczniczej) i dyżur medyczny dopełniający czas pracy lekarza (uchwała SN). Ponadto, dyżur medyczny dotyczy „pracowników wykonujących zawód medyczny i posiadających wyższe wykształcenie” (ustawa), zaś dyżur medyczny dopełniający czas pracy dotyczy jedynie „lekarza” (uchwała SN).

 

Uchwała więc – zamiast poprawić absurdy ustawowe, polegające na tym, że z jednej strony pracownik może być zobowiązany do pełnienia dyżuru medycznego, a z drugiej, bezpośrednio po jego zakończeniu, czyli w normalnych godzinach, musi wykorzystać okres odpoczynku, co powoduje, że nigdy nie wypracuje miesięcznej normy godzin etatowych, a tym samym, z etatu nigdy nie zarobi na swoje wynagrodzenie zasadnicze zagwarantowane w umowie o pracę – dodała jeszcze swoje własne niedomagania.

 

Bo poza wprowadzeniem nowego rodzaju dyżuru, oraz ograniczeniem jego stosowania tylko do lekarza (zamiast, jak w ustawie, do „pracowników wykonujących zawód medyczny i posiadających wyższe wykształcenie”), uchwała każe się zastanawiać nad tym,  jakaż to logika pozwala na pogodzenie ustawowego wymogu, że dyżur może być pełniony wyłącznie poza godzinami normalnymi, z jednoczesnym pozwoleniem na wrzucanie godzin dyżurowych do normalnych. Następuje tu wyraźne zatarcie różnicy pomiędzy godzinami normalnymi a dyżurowymi, co stoi w ewidentnej sprzeczności z zapisami ustawy o działalności leczniczej, która wyraźnie odgranicza jeden obszar działalności od drugiego.

 

Zamiast odpoczynku – frustracja

 

W polskich realiach, implementowane przepisy unijne stają się ich parodią. Ustawy wzbogaca się szlachetną treścią, ale wobec braku zapewnienia środków na realizację słusznych skądinąd postanowień, przybierają one karykaturalną formę. Zapomina się, czemu mają służyć.

 

Tak właśnie jest z dyrektywą o czasie pracy, która pojawiła się w ustawie o działalności leczniczej, lecz zamiast doprowadzić do tego, by lekarz był wypoczęty a tym samym – bezpieczny dla pacjenta (co właśnie było jej intencją), wskutek braku precyzji i wskazania odpowiedniej rekompensaty spowodowała tylko obniżenie zarobków medyków oraz wywołaną tym ich frustrację. Lekarze etatowi, ustawowo zmuszani do bezrobocia w dniu po dyżurze, ów obligatoryjny odpoczynek fundują sobie sami, z własnych pieniędzy, bo po każdym dyżurze mającym zakończenie w dzień roboczy, potrąca się im całą dniówkę i mówi, że jest to zgodne z przepisami. Miesięcznie, po każdych czterech takich dyżurach, przepada im 30 godzin, czyli równowartość aż jednej czwartej etatu.

 

Jak się teraz okazało, tak właśnie ma być. Nie jest ważne, jaki cel miały implementowane przepisy, nie jest ważne, jakie miały zadania do spełnienia. Ważne jest co innego: „Nie można także zapominać, że treść rozstrzygnięcia tego problemu na niekorzyść pracodawców może rzutować na ich sytuację finansową.” Koniec cytatu.

 

Ryszard Kijak