Jak mogliśmy się niedawno dowiedzieć z mediów, Prezydent Francji Emmanuel Macron po wielu tygodniach gwałtownych protestów ruchu żółtych kamizelek, zaproponował przeprowadzenie wielkiej narodowej debaty. Debata ta dotyczyć ma tych problemów, wokół których koncentrowały się demonstracje niezadowolonych Francuzów: sprawiedliwości podatkowej, wynagrodzeń, usług publicznych, napływu emigrantów. Prezydent Macron zapewniał, że jest otwarty na wszystkie opinie i pomysły. „Nie będzie tematów tabu” – zapowiedział.
Sytuacja ta od razu wydała mi się jakby znajoma. Faktycznie, coś podobnego zdarzyło się niedawno u nas w Polsce, ograniczone jednak tylko do spraw związanych ze służbą zdrowia. Po pamiętnym proteście głodowym Porozumienia Rezydentów OZZL i następującej po niej akcji wypowiadania klauzuli opt-out przez lekarzy, minister zdrowia Łukasz Szumowski podpisał z rezydentami porozumienie, którego jednym z elementów była zapowiedź przeprowadzenia szerokiej narodowej debaty dotyczącej ochrony zdrowia. Minister zapowiedział, że celem debaty będzie poznanie opinii i pomysłów wszystkich interesariuszy systemu na rozwiązania głównych problemów publicznej ochrony zdrowia w Polsce. Stwierdził również, że jest otwarty na różne propozycje i że „nie będzie tematów tabu”.
Krytycy prezydenta Macrona twierdzą, że jego propozycja „narodowej debaty” jest jedynie wybiegiem, działaniem pozornym, „grą na czas” pomyślaną tylko po to, aby zmniejszyć społeczne napięcie i odzyskać dawną pozycję oraz … robić dalej swoje. O tym czy tak jest faktycznie przekonamy się zapewne za parę miesięcy. Wiele jednak wskazuje na to, że mają rację. Przebieg naszej „bliźniaczej” narodowej debaty – o ochronie zdrowia – ma dokładnie taki charakter, przed którym ostrzegają krytycy pomysłu Macrona. Odbywają się kolejne dyskusje, z których nic nie wynika. Prowadzone są akademickie rozważania, bez żadnych wniosków. W czasie ostatniej debaty o wynagrodzeniach pracowników ochrony zdrowia nikt się nawet nie ośmielił na tak prostą rzecz, jak wskazanie ile powinien zarabiać lekarz, pielęgniarka czy ratownik medyczny w systemie, który – podobno – ma być na podstawie debaty zbudowany. Co więcej, nie ustalono nawet czy deficyt lekarzy jest rzeczywisty czy tylko wyimaginowany. Nie wiadomo zatem czy trzeba ich liczbę zwiększać czy nie. Tymczasem miesiące mijają, społeczeństwo raz po raz jest informowane o postępach debaty, a sprawy …. idą starym torem.
Czyżby pan Macron i Szumowski mieli tego samego nauczyciela polityki?
Krzysztof Bukiel 20 stycznia 2019