8 października 2018

Komuniści kubańscy posługiwali się kiedyś hasłem: Socjalizm albo śmierć. Oznaczało ono, że w walce o socjalizm gotowi są poświęcić życie. W polskiej służbie zdrowia od lat obowiązuje hasło nieco zmodyfikowane: socjalizm choćby śmierć. Czym te hasła różnią się o siebie? Komuniści kubańscy myśleli o poświęceniu swojego życia. Rządzący w Polsce gotowi są poświęcić życie innych, to znaczy pacjentów, byleby tylko w publicznej ochronie zdrowia utrzymać socjalizm.

Słowo „socjalizm” w odniesieniu do ochrony zdrowia jest użyte symbolicznie i ma oznaczać całkowitą „bezpłatność” świadczeń zdrowotnych. Właśnie tę bezpłatność kolejne rządy (łącznie z obecnym) uważają za największe dobro w ochronie zdrowia, większe nawet niż niezawodne ratowanie życia i zdrowia chorych. Co więcej, kolejne rządy gotowe są utrzymać ową bezpłatność nawet wbrew Polakom.

Niedawno minister zdrowia stwierdził, że „Polacy nie są gotowi do współpłacenia w ramach publicznej opieki zdrowotnej”. Skąd pan minister o tym wie? Trudno powiedzieć, bo nie zdradził nam tego. Przyznał natomiast, że Polacy wydają znaczne sumy na prywatną opiekę zdrowotną. Zapewne pan minister domyśla się jednak, że owa gotowość do płacenia za prywatne leczenie wynika nie z czego innego, jak tylko z niewydolności bezpłatnej ochrony zdrowia i z chęci Polaków zapewnienia sobie pewnego (tj. „bezkolejkowego”) dostępu do leczenia. Z tego faktu należałoby wysnuć wniosek dokładnie odwrotny od wniosku pana ministra: Polacy są gotowi dopłacać z własnej kieszeni za leczenie, byleby tylko zapewnić sobie „bezkolejkowy” do niego dostęp.

Najlepiej byłoby, co oczywiste, gdyby tę bezkolejkowość zapewnić wszystkim bezpłatnie. Czy jest to jednak możliwe? Gdy tuż przed wyborami w roku 2015 zadałem pytanie kandydatowi do Senatu i późniejszemu ministrowi zdrowia Konstantemu Radziwiłłowi – co jego zdaniem jest ważniejsze: „bezkolejkowy” dostęp do leczenia (nawet jeśli trzeba by wprowadzić współpłacenie) czy całkowita „bezpłatność” świadczeń (nawet jeżeli oznacza to „systemowe”, trwałe kolejki) odpowiedział, że jest możliwa jednocześnie i bezpłatna i „bezkolejkowa” służba zdrowia. Jednak ostatnie 3 lata pod rządami obecnej ekipy, podobnie jak wszystkie lata poprzednich rządów, wskazują na coś zupełnie odwrotnego. Naturalną bowiem rzeczą jest, że to co jest „za darmo”, również w ochronie zdrowia, jest nadużywane, chyba, że do nadużywania się nie nadaje (jak chemioterapia wyniszczająca organizm, przeszczepy narządów, okaleczające operacje itp.). Godząc się zatem na nadużywanie niektórych świadczeń zdrowotnych przez utrzymywanie ich „bezpłatności”, kolejne rządy godzą się też na brak środków na inne świadczenia, również te, ratujące życie. Ilość pieniędzy jest bowiem ograniczona. Zatem hasło: socjalizm (bezpłatność służby zdrowia) choćby (oznaczało to) śmierć (wielu chorych) jest jak najbardziej uzasadnione dla opisu tej sytuacji.

Można by zrozumieć ów sprzeciw wobec wprowadzenia współpłacenia za leczenie, gdyby przedstawiono jakieś inne propozycje finansowego motywowania pacjentów do racjonalnego korzystania z ochrony zdrowia np. w postaci indywidualnych kont zdrowotnych, przeznaczonych wyłącznie na leczenie lub innych pomysłów. Może te inne sposoby byłyby równie skuteczne jak współpłacenie. Takich propozycji jednak nie ma. Nie ma nawet przyzwolenia na dyskusję na ten temat, a jedynymi sposobami ograniczenia nieuzasadnionego popytu na świadczenia zdrowotne pozostaje prymitywne limitowanie świadczeń i stawianie innych przeszkód przed pacjentami.

 

Krzysztof Bukiel 8 października 2018