8 września 2013

 

Jak doniosły niedawno media w Regionalnym Centrum Onkologii w Bydgoszczy wytworzyła się następująca sytuacja: chorzy na raka odprawiani są z kwitkiem i zmuszani do czekania na leczenie w czteromiesięcznej kolejce mimo, że w szpitalu łózka stoją puste, a personel  medyczny i sprzęt czekają na pacjentów. Przyczyną tego są limity, narzucone przez NFZ. Szpital nie może leczyć więcej chorych niż mu wyznaczono.   

 NFZ ustala limity świadczeń aby zrównoważyć swoje przychody z wydatkami. Przychody Funduszu są ograniczone i stosunkowo małe, a zakres świadczeń gwarantowanych, które musi sfinansować NFZ jest praktycznie nieograniczony. Tylko zatem administracyjne limitowanie świadczeń pozwala na zrównanie rachunków.  

Czy można by limitowania uniknąć? Można, gdyby dopasować „koszyk” świadczeń do ilości środków posiadanych przez NFZ . Jest to możliwe praktycznie w jeden sposób – ograniczając w koszyku ilość świadczeń bezpłatnych i wprowadzając współpłacenie przez pacjentów za niektóre z nich. Teoretycznie można by pozostawić koszyk bez zmian – jak obecnie – i odpowiednio znacząco zwiększyć ilość środków publicznych przeznaczonych na lecznictwo, jednak – przy „zerowej” cenie  za wszystkie świadczenia popyt na niektóre z nich  będzie rósł praktycznie w nieskończoność i zawsze ponownie pojawi się problem deficytu środków i konieczność administracyjnej reglamentacji dostępu do leczenia. Współpłacenie nie musi obejmować wszystkich świadczeń. Wystarczy, że będzie dotyczyło tylko tych, które mogą nadużywane, które są udzielane b. często i są stosunkowo niedrogie. 

Rząd, który – w praktyce – ustala zarówno wielkość nakładów publicznych na ochronę zdrowia jak i zawartość „koszyka” świadczeń refundowanych i mógłby doprowadzić do ich zrównoważenia ( a zatem i do likwidacji limitowania świadczeń) nie chce tego uczynić. Nie chce bowiem narazić się na zarzut, że ogranicza „bezpłatną służbę zdrowia”.  Woli utrzymywać socjalistyczną utopię, że państwo zapewni każdemu, bezpłatną pomoc medyczną na najwyższym poziomie. Wskutek tego konkretni ludzie, chorzy na chorobę nowotworową nie mogą być leczeni, chociaż są lekarze mogący to zrobić, jest sprzęt i odpowiednia baza szpitalna. Czy rządzący nie wiedzą, że limitowanie leczenia przeciwnowotworowego to świadoma zgoda na pozbawienie części chorych życia? Czy – wiedząc o tym – zgadzają się, że realizacja socjalistycznej utopii musi pociągać za sobą ofiary w myśl słynnegoo hasła kubańskiej rewolucji: socjalizm, albo śmierć !