Reforma modo PO.
Najlepiej uczyć czy ostrzegać na podstawie przykładów? Przykładem niech będzie mój szpital w Rudzie śląskiej. Kiedyś SP ZOZ Szpital Miejski a od 1 kwietnia 2010 NZOZ Szpital Miejski. Data związana ze znanym zwyczajem prześmiewania, nam – lekarzom wspomnianego NZOZ niestety do śmiechu nie jest. Rada Miasta będąca w przeważającej większości przedłużeniem woli Prezydenta Miasta podjęła uchwałę o tzw. przekształceniu szpitala. Co znamienne, z nami – lekarzami szpitala zrzeszonymi w OZZL nikt nie rozmawiał, a już o omawianiu w drodze konsultacji społecznych (co gwarantuje związkowi zawodowemu ustawa) nikt z włodarzy miasta nawet nie pomyślał.
Tak więc dokonano tegoż wiekopomnego dzieła, którego uzasadnieniem był – mający nastąpić – akt dofinansowania tejże idei przez rząd RP. Jak wiadomo tych pieniędzy samorządy nie zobaczyły i w aktualnej sytuacji finansowej mogą w ogóle nie zobaczyć. Poza tym trudno uwierzyć, że jednorazowy zastrzyk finansowy – w istocie pokrywający tylko część zadłużenia szpitala – automatycznie spowoduje iż zakład opieki zdrowotnej stanie się rentowny.
Pan Prezydent i popierający go radni uprzejmi byli zapomnieć, że już w przeszłości wielokrotnie kolejne rządy dokonywały podobnej „terapii” finansów placówek szpitalnych a te natychmiast zadłużały się ponownie bo system ochrony zdrowia w naszym kraju jest zły, a rządzącym brak woli, by go zreformować. Stały niedobór środków przeznaczonych na lecznictwo w stosunku do zakresu świadczeń gwarantowanych tworzy nieustannie swoiste „perpetuum mobile” zadłużania się szpitali. Powiedzmy sobie brutalną prawdę a właściwie nie sobie ale obywatelom, że w obecnym systemie żaden dyrektor, nawet najlepszy menadżer nie jest w stanie zapewnić by jego szpital nie generował długu.
Gdzie zatem sens jakichkolwiek przekształceń w które usiłują brnąć niektóre samorządy?
Jedynym możliwym buforem finansowym dla dyrektorów – prezesów szpitali działających jako NZOZ-y są pensje jego pracowników, głównie lekarzy i pielęgniarek. Wobec tego powołuje się spółkę, zarządzającą zakładem, jak w przypadku mojego szpitala, a ta rękami swojego dyrektora – prezesa popieranego przez radę nadzorczą spółki wprowadza pseudoreformy, których głównym celem jest zmniejszenie wynagrodzeń personelu medycznego i pozyskiwanie dodatkowych pieniędzy z innych źródeł niż kontrakt z NFZ.
Dlaczego są to pseudo – reformy? Bo nie przyczyniają się ani do poprawy funkcjonowania szpitala, ani do podwyższenia poziomu leczenia.
Pierwszy przykład: szeroko komentowane – swego czasu – przez wszystkie media pobieranie w NZOZ- szpitalu w Rudzie Śląskiej opłat od pacjentów w wysokości 12 PLN za zużycie energii elektrycznej przez korzystanie z ładowarek telefonów komórkowych. Przecież wiadomo, że chodzi tu tylko o wydrenowanie pieniędzy od pacjentów pod byle pretekstem. Podobnie jest z horrendalnymi stawkami za szpitalne parkingi ustalanymi to tu, to tam. Czy następnym krokiem menedżera będzie pobieranie opłat za jednostkowe zużycie energii cieplnej (ogrzewanie CO) albo powietrza? Nie można brać pieniędzy za uczciwe leczenie (limity NFZ!), to się zarabia na tym na czym można. Do takich absurdów dochodzi wyłącznie z powodu określonych decyzji politycznych.
Inne „reformy” w moim szpitalu to przymuszanie pracowników – głównie lekarzy do zmiany formy zatrudnienia. Tutaj słowem kluczem, wręcz zaklęciem jest „kontrakt”. Gdy lekarze i pielęgniarki masowo przejdą na kontrakty spowoduje to natychmiastową szczęśliwość i dobrobyt tak dla personelu, jak i pacjentów – taką filozofię przedstawiają zwykle prezesi przekształconych szpitali. A z uzyskanych oszczędności odbuduje się kondycję finansową szpitala i skończą się jego problemy z zadłużaniem. Słowem – stanie się cud! Niepotrzebny jest wzrost nakładów na ochronę zdrowia, niepotrzebne inne reformy, w tym monopolisty –NFZ, który dowolnie wycenia świadczenia i limituje ich ilość. Proste, genialne!
Dodatkowo, po przejściu dotychczasowych pracowników na kontrakty prezes szpitala, prezydent miasta, samorząd mają wreszcie spokój z wszelkimi akcjami protestacyjnymi pracowników, wszak „kontraktowcy” ani głosu (społecznego), ani prawa do strajku nie mają. Toż przecież raj – zawsze w mediach można powiedzieć, że załoga nie protestuje czyli jest zadowolona z zarządzania generalnego menedżera. Skądinąd wiadomo, że ograniczenie lub wręcz wyeliminowanie związków zawodowych jest też bardzo na rękę rządzącym, bo pozorny spokój społeczny wpisuje się korzystnie w PR Premiera i Rządu.
Kolejny aspekt – ciągle podnoszony przez menedżerów przekształconych szpitali – to rzekoma poprawa poziomu opieki nad pacjentami – po przejściu lekarzy na kontrakt. Prezes NZOZ we Rudzie Śląskiej, nasz kolega lekarz, twierdzi, że pracujący na kontrakcie lekarze mogą więcej pracować np. operować, są w pracy codziennie i mogą zajmować się lepiej pacjentem. To nie tylko demagogia, to – parafrazując klasyka – oczywista nieprawda. Po pierwsze: NFZ dla mojego i innych szpitali tak w regionie, jak i w kraju nie przewiduje zwiększenia kontraktów przy zwiększonej wydajności lekarzy. Co zatem więcej mają wykonywać lekarze, jeżeli limit świadczeń, narzucony przez Fundusz pozostaje taki sam? Sama obecność lekarza w pracy nie uzdrowi pacjenta. Może być wręcz przeciwnie. Jeżeli lekarz kontraktowy nie korzysta z okresów odpoczynku (a nie korzysta, bo omija przepisy prawa pracy) i np. chirurg operuje pacjenta w 26 godzinie swojej pracy to może to raczej obniżyć jakość leczenia i zagrozić choremu, a nie pomóc jemu. Po drugie – przejście na kontrakty (całościowe czy częściowe) spowoduje, że naturalną konsekwencją będzie ograniczenie liczby pracujących lekarzy – przecież kontraktowiec może pracować bez przerwy! To po co np. na oddziale sześciu lekarzy – wystarczy trzech ! Zmniejszona ilość lekarzy i ich dłuższa praca ma poprawić jakość opieki lekarskiej ?
Żeby wprowadzić te cudowne menedżerskie reformy, prezesi przekształconych szpitali musza się najpierw pozbyć wszelkich oponentów, zwłaszcza tych najprężniej działających. Jak to zrobić ? Najlepiej w sposób sprawdzony, bezwzględny, historyczny:
1. Uderzyć w Zarząd organizacji związkowej ( w tym zwolnić dyscyplinarnie członka związku).
2. Podważyć legalność działania związku.
3. Uniemożliwić swobodne organizowanie zebrań związkowych.
4. Podważyć legalność oddelegowania związkowców.
5. Członkom związku bezzasadnie pogarszać warunki pracy i płacy.
6. Publicznie dyskredytować działaczy i organizacje związkową.
7. Prowokować konflikty między działającymi w zakładzie organizacjami związkowymi.
8. Straszyć karą za przynależność związkową.
W moim osobistym przypadku prezes – menedżer podważył legalność i wiarygodność nawet mojego zwolnienia lekarskiego (lekarz – lekarza!) – badał to zwolnienie nie w sposób legalny czyli w trakcie jego trwania poprzez uprawnionego lekarza – orzecznika ZUS – tylko osobiście i przez swoje szpitalne służby: przesłuchania lekarza, który wystawił mi druk zaświadczenia lekarskiego (i udostępniał kartotekę osobom postronnym – czynił moje orzeczenie publicznym), przesłuchiwał pielęgniarki poradni (leczę się w przyszpitalnej poradni kardiologicznej) żądał wyciągnięcia konsekwencji nawet od lekarza poradni rejonowej) który skierował mnie do poradni specjalistycznej – to wszystko uczynił lekarz.
Nie tylko dyrektor – prezes ale właśnie lekarz (odsyłam do kodeksu etyki lekarskiej!!!). Tak wygląda komercjalizacyjno-prywatyzacyjne przekształcenie szpitala miejskiego, tak wyglądają reformy ochrony zdrowia sygnowane przez rządzącą partię polityczną.
A czemu ma to służyć ? Temu by rządzący nie musieli podejmować niepopularnych decyzji o konieczności reformy w ochronie zdrowia. Temu by szpitale były przejmowane przez prywatne spółki rożnej proweniencji. A także temu by prowadzić je do uwłaszczenia w „białych rękawiczkach”.
Tomasz Underman
Przewodniczący OT OZZL Ruda Śląska – zwolniony dyscyplinarnie za działalność związkową
Wiceprzewodniczący ZK OZZL