11 lipca 2013

 

Przyjaciel lekarzy

  W ostatnim czasie na łamach popularnego dziennika mogliśmy przeczytać list od przyjaciela, zaadresowany do wszystkich lekarzy. Już sama świadomość, że w tych, niedobrych dla polskiej medycyny latach, mamy jeszcze przyjaciela- zadziałała kojąco. Po przeczytaniu pierwszego akapitu zacząłem zastanawiać się, dlaczego przyjaciel zwraca się do nas za pośrednictwem prasy o zasięgu ogólnopolskim, a nie bezpośrednio, lub chociażby na stronach Gazety Lekarskiej. Przyjaciel to przyjaciel- potrafi zrozumieć, doradzić, pomóc- jeśli trzeba. Zawsze jest szczery, życzliwy, bezinteresowny i dyskretny. Jeżeli wymaga tego sytuacja, powie bez ogródek całą prawdę, nawet jeśli jest ona dla nas niewygodna, ale zrobi to taktownie i bez rozgłosu. Właśnie za to go kochamy i cenimy. Lektura dalszej części tekstu wprawiła mnie w zdumienie, bo przyjaciel, pod pretekstem zwracania się do lekarzy, poinformował czytelników, że wszelkie kłopoty, które mają w ochronie zdrowia pacjenci, są spowodowane przez lekarzy, którzy pracują źle i nie pamiętają o etyce. Przyznam, że ciężko było dotrzeć do końca tekstu, gdyż takiego steku bzdur nie czytałem w gazecie od czasu upadku komunizmu. Autor tekstu, z powodzeniem walczący z Ewą Kopacz o miano najgorszego ministra zdrowia w powojennej historii Polski, a szczycący się już obecnie opinią najgorszego ministra w rządzie ( a tutaj też jest duża konkurencja) ogłasza wszem i wobec, że system ochrony zdrowia w Polsce jest dobry, a źródłem wszelkiego zła są lekarze. Zawsze wydawało mi się, że lekarze są najważniejszym elementem każdego systemu ochrony zdrowia, że to oni, pracując w lepszych lub gorszych warunkach, wykonują najbardziej potrzebną, najwyżej kwalifikowaną i najtrudniejszą część pracy potrzebnej pacjentom. Ale minister zdrowia kraju w środku Europy- uważa inaczej.

                                      Najważniejsza propaganda

  Na całym świecie, w tym także u nas, w Polsce, procedury medyczne, ze względu na oczekiwany poziom bezpieczeństwa, są drogie. Drogie są procedury dopuszczające wyroby medyczne do stosowania u chorych, drogie są badania naukowe, drogie i długotrwałe badania dopuszczające leki do obrotu. Dlatego też uczciwe postawienie sprawy wyklucza tzw. tanią opiekę zdrowotną. Nasze państwo, jako mentalną spuściznę po siermiężnym komunizmie, przyjęło i z pietyzmem pielęgnuje, sowiecką filozofię w ochronie zdrowia- leczenie to marnowanie „państwowych” pieniędzy, więc trzeba zmarnować jak najmniej, by zostało na „poważne” cele, jak choćby kampania wyborcza. Za bardzo ograniczone środki oferuje się bardzo obszerny zakres usług zdrowotnych. Każda z rządzących dotąd ekip szeroko reklamowała cudowny bonus, jaki społeczeństwo otrzymywało od swojej „władzy” w postaci rzekomo bezpłatnej opieki zdrowotnej. To, jak ta opieka wyglądała w rzeczywistości, wiedzą wszyscy, którzy chorowali. Opinię o systemie ochrony zdrowia wydają też liczne medialne enuncjacje o prowadzonych społecznie zbiórkach pieniędzy na leczenie wielu chorych. Gdyby system działał dobrze, takie zbiórki byłyby rzadkością.
  O jakości systemu mówią też ostatnie akty prawne, jak ustawa antyrefundacyjna, ustawa o działalności leczniczej czy o prawach pacjenta i rzeczniku tychże praw. Z jednej strony utrudniają one dostęp pacjentów do świadczeń lub podnoszą koszty z nimi związane, z drugiej ułatwiają niezadowolonym z jakiegoś powodu pacjentom dochodzenie i uzyskiwanie odszkodowań za rzeczywiste i rzekome szkody, kanalizując ich brak satysfakcji w stronę lekarza.
  Ci, którzy urzędowo zachwalają system opieki zdrowotnej, z premedytacją przeznaczają na leczenie najmniej środków  w Unii Europejskiej, licząc odsetkiem PKB. Wprowadzenie ustawy antyrefundacyjnej motywowali też rzekomo nadmiernym wydawaniem pieniędzy na refundację leków, choć w 2006 roku tylko Łotwa wydawała na ten cel mniej pieniędzy od nas (per capita). Dlatego urzędnicy tego oszukańczego systemu, w obliczu bliskiej jego ruiny, rozpaczliwie próbują go ratować. Ich działania nie polegają na odkłamaniu i naprawie systemu, ale na wskazywaniu winnych- wszystkich, prócz nich samych. I tak też należy rozumieć list naszego „przyjaciela”.
Boże, chroń nas od takich przyjaciół, daj nam dobrego ministra, który nie będzie udawał przyjaciela!

 

                                        Co dalej?

  Walka z rządową tuba propagandową jest z góry skazana na niepowodzenie. Nie dysponujemy ani takimi środkami, ani nie mamy doświadczenia w kampaniach medialnych. Poza tym, nasz przeciwnik nie zrezygnuje z żadnych, nawet najpodlejszych „sztuczek”. Dlatego też powinniśmy zastosować jedyną, prawdziwie skuteczną broń, żeby przerwać ten, pożałowania godny, spektakl hipokryzji. Tylko składając masowo wypowiedzenia z pracy, skutecznie możemy ochronić swoją osobista i zawodową godność, a także przyczynić się do rzeczywistej naprawy systemu ochrony zdrowia, którego wszyscy tak bardzo potrzebujemy. Tylko masowo biorąc udział w zaplanowanej na jesień tego roku akcji „dziękujemy- odchodzimy”, możemy „podziękować” obecnemu kierownictwu resortu i zlikwidować ostatnia enklawę komunizmu w Polsce, bo na rząd, niestety, liczyć nie możemy.

 

Zdzisław Szramik, wiceprzewodniczący ZK OZZL, członek NRL