8 września 2016

 

Minister Zdrowia zapowiedział parę dni temu,  że już niedługo znikną kolejki do lekarzy specjalistów czyli do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (AOS).  Ma się to stać dzięki dwóm mechanizmom: koordynowanej opiece medycznej prowadzonej przez szpitale i przekazaniu środków na opłacanie porad w AOS lekarzom rodzinnym, którzy zastąpią w tym NFZ. 

Koordynowana opieka oznacza, że pacjent po leczeniu szpitalnym zostanie od razu  skierowany do odpowiedniej specjalistycznej poradni przyszpitalnej bo NFZ zapłaci za taką właśnie kompleksową usługę, a nie tylko za leczenie szpitalne. Powierzenie lekarzom rodzinnym środków na opłacenie porad specjalistycznych spowoduje, że skierowania będą wydawane tylko tym pacjentom, z którymi lekarze rodzinni nie dadzą sobie rady, a nie wszystkim, którzy by tego chcieli.

Walkę z kolejkami do specjalistów kolejne polskie rządy prowadzą już od lat, a kolejki raczej rosną niż maleją. Gdyby zatem obecnemu ministrowi sprawa się powiodła byłby to przełom, za który pacjenci powinni być wdzięczni. Obawiam się jednak, że sukces może być połowiczny: kolejki znikną, ale nie wszyscy pacjenci będą zadowoleni. Znaczna ich część może być nawet bardziej sfrustrowana niż obecnie.

W Korei Północnej, jak wiadomo,  brakuje niemal wszystkiego. Takie skutki  daje gospodarka, w której zrezygnowano z zasad ekonomii, działania dla zysku i konkurencji zastępując to administracyjnymi nakazami i „misją” pełnioną przez przedsiębiorstwa. Jednak – o dziwo – nie ma tam kolejek po  – wydawałoby się –  deficytowe towary. Osiągnięto to dzięki prostemu zabiegowi: aby kupić określony produkt należy przedtem uzyskać pozwolenie od władz. Pozwoleń zaś wydaje się tylko tyle ile jest przedmiotów do kupienia. Podobne zasady obowiązywały także w innych komunistycznych krajach. Taki też sposób na likwidację kolejek w AOS chce zastosować obecny rząd.

Koordynowana opieka szpitalna jest taką właśnie formą zezwolenia na korzystnie przez pacjenta z opieki AOS po wypisaniu ze szpitala. Nie wszyscy potrzebujący takie zezwolenie dostaną. Szpital będzie bowiem musiał dostosować liczbę chorych do ilości pieniędzy otrzymanych od płatnika. A przecież nakłady – z założenia – mają pozostać te same. Jeśli pacjent nie uzyska pomocy w AOS w ramach poszpitalnej opieki koordynowanej to trafić do specjalisty może tylko za pośrednictwem lekarza rodzinnego. On jednak też będzie miał limit pieniędzy przeznaczonych na porady specjalistyczne. I jego zadaniem też będzie dopasować liczbę kierowanych pacjentów do tych pieniędzy. Nie wyda więcej skierowań, bo musiałby za nie zapłacić z własnej pensji. Liczba „zezwoleń” na skorzystanie z pomocy specjalisty zostanie ograniczona do ilości pieniędzy przeznaczonych na AOS.     

Cały ten zabieg „likwidacji kolejek w AOS” polega zatem na zamianie administracyjnego limitowania podaży w AOS, co robi teraz NFZ, na administracyjne limitowanie popytu, które ma się dokonać rękami lekarzy rodzinnych i szpitalnych. Dla rządzących jest to zamiana korzystna. Administracyjne limitowanie podaży jest widoczne i bulwersujące społeczeństwo, administracyjne limitowanie popytu, prowadzone pod przykrywką merytorycznych lekarskich porad nie będzie tak widoczne, a gdy okaże się nie trafione – winę poniosą ci, którzy limitowali czyli lekarze rodzinni  lub szpitalni. Pacjentów – jak obywateli Korei Północnej – nikt o zdanie nie pytał.    

Krzysztof Bukiel – 8 września 2016