3 czerwca 2016

W czasie odbywającego się właśnie  IX Kongresu Polonii Medycznej swoje wystąpienie miał też minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Poza wieloma innymi myślami podzielił się również taką: „Publiczny system ochrony zdrowia i publiczne daniny nie mogą służyć osiąganiu prywatnych fortun”  W ten sposób pan minister uzasadniał wprowadzane właśnie przepisy o „dekomercjalizacji” szpitali. 

Można by na podstawie takiego stwierdzenia wysnuć wniosek, że pieniędzy w publicznej służbie zdrowia w Polsce brakuje dlatego, że znaczna ich część jest  „wysysana” przez prywatne albo skomercjalizowane szpitale. Czyli:  gdyby szpitale nie były skomercjalizowane (prywatne) to leczyłyby taniej i pieniędzy na leczenie Polaków byłoby więcej.  Taką mniej więcej tezę przedstawił też dwa lata temu jeden z profesorów w czasie debaty organizowanej przez Medycynę Praktyczną na temat biznesu w medycynie. Stwierdził on wówczas (podobnie jak obecnie minister Radziwiłł), że nieetyczne jest, aby uszczuplać środki publiczne przeznaczane na opiekę zdrowotną, o zysk, który musi być wypracowany przez szpital lub inny zakład na rzecz właściciela po to, aby ten właściciel mógł np. „przegrać pieniądze w kasynie”, jak to obrazowo ujął pan profesor. 

Uwaga ta – pozornie słuszna – niesie w sobie jednak pewną pułapkę logiczną: zakłada, że szpital nieprywatny, nieskomercjalizowany i funkcjonujący w warunkach nierynkowych będzie tak samo efektywny, jak ten, który działa „dla zysku” w warunkach konkurencji.  

Co jednak odpowie pan minister zdrowia gdy okaże się,  że szpital działający „dla zysku” – mimo, iż wypracował zysk dla właściciela i odpowiednio (albo lepiej) wynagrodził pracowników, to jeszcze więcej udzielił świadczeń zdrowotnych chorym niż szpital nie działający w warunkach rynkowych – za tę samą ilość środków publicznych? Czy w takiej sytuacji też należy odrzucić  „komercjalizację”  szpitali tylko dla zasady ?  Jednak aby się przekonać który szpital lepiej i efektywniej działa (skomercjalizowany czy nieskomercjalizowany) należałoby pozwolić im konkurować NA TAKICH SAMYCH ZASADACH.  Może właśnie dlatego obecny rząd tak bardzo od tej konkurencji chce uciec.  

To jednak wygląda już na czystą ideologizację problemu, a nie merytoryczne i gospodarskie podejście. W dodatku ideologizację o wyraźnie lewicowym odcieniu, z czym ten konserwatywny rząd i jeszcze bardziej konserwatywny minister nie chcieliby być – jak sądzę – kojarzeni.   

 

Krzysztof Bukiel 03 czerwca 2016r.