Obejrzałem właśnie konferencję prasową pani premier Beaty Szydło i ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła po spotkaniu z przedstawicielami NSZZ Solidarność Sekretariatu Ochrony Zdrowia, którzy przez noc i połowę dzisiejszego dnia okupowali siedzibę MZ.
Przebieg tej konferencji tylko utwierdził mnie, a zapewne i wszystkich jako tako rozgarniętych widzów, w przekonaniu, że sprawy ochrony zdrowia są dla tego rządu i osobiście pani premier tak odległe jak najdalsze galaktyki. Pani premier nie chciało się nawet chcieć udawać, że cokolwiek z problemów ochrony zdrowia ją interesuje i że jej rząd ma w tej materii jakiekolwiek pozytywne propozycje. Ożywiała się tylko w przypadku pytań o inne sprawy, jak relacje z UE czy nadzór nad spółkami skarbu państwa. Minister zdrowia odegrał tradycyjnie swoją rolę „eksperta”, mówiącego te same okrągłe frazesy, co pani premier, ale w nieco innym stylu.
Nie padły w czasie tej konferencji żadne konkretne zapowiedzi, jakiekolwiek najmarniejsze liczby lub fakty, które by uwiarygodniły pozytywne nastawienie rządu do oczekiwań protestujących pracowników ochrony zdrowia. Pani premier i minister zdrowia czuli się tak pewnie, że nawet nie chciało im się chcieć udawać, że protestem Solidarności się przejęli choć trochę i coś pod jego wpływem zamierzają zmienić w swoich dotychczasowych planach. Czy zdają sobie sprawę z tego, że taką swoją lekceważącą (niemal znudzoną) postawą przedstawili związkowców z Solidarności jako figurantów, którzy zagrali w zaplanowanym spektaklu o kiepskim zakończeniu ?.
Oderwanie pani premier i obecnej ekipy rządzącej od rzeczywistości w ochronie zdrowia jest tak ogromne, że tym bardziej potrzebny jest jakiś wstrząs, a manifestacja 24 września może być początkiem takiego wstrząsu, a zatem staje się jeszcze bardziej potrzebna i uzasadniona.
Krzysztof Bukiel