4 grudnia 2019

 

felieton napisany dla OPM, ukazał się w ostatnim numerze 6/2019:  https://dlaspecjalistow.pl/pl/p/OPM-Ogolnopolski-Przeglad-Medyczny-nr-62019/790 

 

oraz jego treść poniżej:

 

Kłopoty z misją. Dla OPM

Zasadniczym przesłaniem obecnego rządu, które ma odróżniać go od poprzedniego w odniesieniu do publicznej ochrony zdrowia jest – mówiąc najkrócej – jej dekomercjalizacja. Symbolem tego nowego podejścia stały się słowa wypowiedziane przez premier Szydło (i powtórzone w różnym kontekście przez wielu innych przedstawicieli PiS), że szpitale publiczne nie powinny działać „dla zysku” ale „dla misji”, czyli leczyć ludzi niezależnie czy jest to dla szpitala finansowo korzystne czy nie. Realizacją tej idei miała być – przyjęta w połowie 2016 roku – „ustawa o dekomercjalizacji” publicznych szpitali czyli zakaz przekształcania ich w spółki handlowe i powrót do formuły Samodzielnego Publicznego ZOZ-u jako powszechnie obowiązującej dla szpitali. Innym przejawem realizacji idei działania szpitali „dla misji” miało być wprowadzenie tzw. sieci szpitali, która niemal zupełnie wyeliminowała prywatne szpitale z korzystania ze środków publicznych. Prezes PiS osobiście i publicznie pochwalił za to ówczesnego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Zdaniem prezesa PiS (i całej partii) nie jest bowiem dopuszczalne aby pieniądze publiczne przeznaczone na ochronę zdrowia trafiały do prywatnych kieszeni tych, którzy działają „dla zysku”.

Teoretycznie idea działania publicznej ochrony zdrowia „dla misji” wydaje się słuszna i warta poparcia. W praktyce jednak jej realizacja napotyka na wielkie trudności, których rządzący nie potrafią lub nie chcą przezwyciężyć.    

Najlepszym tego przykładem jest zadłużanie się szpitali. Niedawno minister Szumowski stwierdził, że brak pieniędzy na bieżące funkcjonowanie szpitali, czego przejawem jest ich zadłużanie albo likwidacja niektórych oddziałów czy też czasowe ich „zawieszenie”, jest winą dyrektorów, którzy „zbyt wcześnie wykorzystali przyznany im ryczałt”. Na marginesie warto przypomnieć, że poprzednicy ministra Szumowskiego krytykowali dyrektorów, że „źle gospodarują limitami” ale wtedy szpitale miały działać „dla zysku”. Dzisiaj, gdy mają to robić „dla misji” powinni przyjmować chorych i leczyć ich niezależnie czy przynosi to szpitalom zysk, czy stratę. Ujemny bilans finansowy nie powinien zatem być powodem do krytyki ale raczej do pochwały, bo oznacza, że „misja” była dla dyrektora szpitala ważniejsza niż „zysk”. Dlaczego zatem dyrektorzy są krytykowani? Dlaczego publiczny płatnik nie przekazuje – po prostu – szpitalom brakujących środków zgodnie z ich zapotrzebowaniem? Dlaczego rząd nie zgłasza projektu nowelizacji budżetu aby skierować więcej środków na potrzeby szpitali jeśli tym szpitalom brakuje pieniędzy na leczenie chorych czyli na pełnienie ich misji?

Najwyraźniej pomysłodawcy działania publicznej ochrony zdrowia „dla misji” ograniczyli tę zasadę tylko do szpitali, uznając, że publiczny płatnik musi być z niej zwolniony i nie wolno mu podejmować zobowiązań, na które nie byłoby go stać. A przecież szpitale, aby mogły swoją misję realizować, muszą mieć na to środki. W przeciwnym razie ich działanie musiałoby się odbywać – w dużej części – na koszt dyrektorów szpitali i ich pracowników. Taki pomysł byłby wręcz szalony, a raczej trudno uznać rządzących za szaleńców. Można zatem domniemywać, że idea działania „dla misji” była jedynie zabiegiem propagandowym partii rządzącej, mającym uzasadnić wyeliminowanie prywatnych szpitali z publicznej ochrony zdrowia i zwiększenie ingerencji państwa na każdym jej etapie. Mogła też być sposobem na pozyskanie wyborców, którzy dali się uwieść naiwnej idei, że zajmując się leczeniem chorych można zapomnieć o ekonomicznych rygorach i ograniczeniach. Szkoda tylko, że próba wprowadzenia w życie tego pomysłu spowoduje, iż faktyczna realizacja misji publicznej ochrony zdrowia będzie mniejsza niż wtedy, gdy formalnie działałaby ona „dla zysku”.  

Krzysztof Bukiel 29 października 2019