„Historię swoją piszcie sami, bo inaczej napiszą ją za was inni i źle” – takie słowa wypowiedział podobno kiedyś Józef Piłsudski. Przypomniały mi się one, gdy dowiedziałem się, jak minister zdrowia Adam Niedzielski ogłaszał sukces w związku z przegłosowaniem przez sejm rządowego projektu nowelizacji ustawy z dnia 8 czerwca 2017 r. o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Zdaniem ministra przegłosowana nowelizacja jest przełomowa, bo zapewnia coroczną waloryzację pensji pracowników medycznych, powstała w atmosferze współpracy wszystkich środowisk medycznych i rządu (minister zwrócił uwagę, że przed sejmem nie ma demonstracji jak rok temu), co świadczy, że pracownicy są z niej zadowoleni oraz stanowi kolejny etap konsekwentnej polityki naprawiania publicznej ochrony zdrowia przez rząd.
Taka jest „historia” napisana przez ministra zdrowia. A jaka jest prawdziwa?
Ustawa, której kolejną nowelizację przegłosował Sejm obowiązuje od roku 2017. Jeżeli zatem mówić o jej przełomowym charakterze to miało ono miejsce 5 lat temu. (Faktem jest, że przed rokiem 2018 obecny minister zdrowia nie miał jeszcze nic wspólnego z lecznictwem i może dlatego wszystko co się teraz dzieje w ochronie zdrowia wydaje mu się „historyczne” i przełomowe). Uchwalenie tej ustawy, podobnie jak i kolejnych jej nowelizacji, łącznie z obecną, nie było – bynajmniej – wynikiem przykładnego, merytorycznego dialogu środowisk medycznych z ministerstwem, ani nie świadczyło o chęci rozwiązania problemu niskich płac w lecznictwie przez rząd. Faktem jest, że ówczesny minister Konstanty Radziwiłł zapowiadał wprowadzenie takiej ustawy, ale początkowe tempo jej przygotowywania pokazywało, że jej uchwalenie może nastąpić dopiero za wiele, wiele lat. Przeszkodą do szybkiego stworzenie projektu ustawy miały być – zdaniem ministra – spory między poszczególnymi grupami zawodowymi i reprezentującymi je związkami zawodowymi co do wysokości pensji minimalnych. W odpowiedzi na te zarzuty, OZZL zaproponował wszystkim związkom zawodowym poszczególnych zawodów medycznych stworzenie porozumienia, które by przygotowało nie tylko propozycje odpowiednich stawek pensji minimalnych, ale – wręcz – całą ustawę. Później można by ją przedstawić w sejmie w postaci obywatelskiego projektu. Porozumienie to przyjęło nazwę „Porozumienie Zawodów Medycznych”, a jego pierwsze spotkanie odbyło się w Warszawie w dniu 5 lutego 2016r. W jego skład wchodziło początkowo 9, a później 13 związków zawodowych oraz Porozumienie Rezydentów OZZL – jako najaktywniejsza -w tamtym czasie – część OZZL. OPZZ i Solidarność, mimo zaproszenia ich do PZM, nie chciały się przyłączyć. Ustalenie treści ustawy, w tym stawek płac minimalnych dla poszczególnych zawodów zajęło „Porozumieniu” jedno czy dwa spotkania. Widać zatem wyraźnie, że to nie ta rzekoma kłótnia między zawodami była powodem opóźnienia przez rząd przedstawienie projektu ustawy, ale celowa chęć przeciągnięcia w czasie tego procesu. Nieco dłużej (niż napisanie ustawy) zabrało PZM-owi zebranie odpowiedniej liczby podpisów pod nią. Jednak już w połowie 2017 zebrano 240 tysięcy podpisów (wymagane było 100 tys) i złożono projekt do Sejmu. W „międzyczasie” PZM zorganizował wielką manifestację pracowników medycznych w Warszawie, wiele publicznych wystąpień, liczne listy do ministra, premiera, prezydenta, szefa PiS. Chociaż były one – pozornie – lekceważone, to niewątpliwie musiały wywrzeć pewien wpływ na rządzących. Dopiero wszystkie te działania środowisk medycznych mocno przyspieszyły tempo prac rządowych. Kompromitacją byłby bowiem fakt, gdyby projekt obywatelski wszedł do sejmu przed rządowym, który zapowiadano od 2 lat. Minister podniósł też nieco proponowane stawki pensji minimalnych, chociaż nadal pozostawały one na b. niskim poziomie. Przykładowo dla lekarzy specjalistów przewidziano pensję (zasadniczą) minimalną w wysokości 1,27 (pierwotnie 1,24) przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce za rok ubiegły.
Ustawa faktycznie ma pewne cechy „historyczności” bo przedtem nie było takiego gwarancji płac minimalnych w lecznictwie, co powodowało, że przy trwałym deficycie finansowym szpitali pensje ich pracowników mogły być zaniżane niemal dowolnie. Dotyczyło to zwłaszcza tych grup zawodowych, które same nie potrafiły o podwyżki walczyć strajkiem lub innymi metodami. Jednak tę „historyczność” ograniczył znacznie fakt, że wskaźniki płac minimalnych były ustalone na tak niskim poziomie, iż bardziej utrwalały biedę niż ją zwalczały.
Dlatego po uchwaleniu ustawy (w jej pierwotnym brzmieniu) PZM nie zaprzestał różnych form nacisku, aby tę ustawę zmienić. (Projekt obywatelski, jak można się było spodziewać, trafił do sejmowej „zamrażarki”, gdzie jest do chwili obecnej.) Ich apogeum był protest głodowy w październiku 2017 zorganizowany przez PR OZZL (przy współpracy i pomocy ze strony ZK OZZL). Mimo zaproszenia nie przystąpiły do niego inne związki zawodowe, chociaż brali udział indywidualni przedstawiciele różnych zawodów (ratownicy, pielęgniarki, fizjoterapeuci, psychologowie). Ostatecznym efektem protestu było podpisanie w lutym 2018 roku porozumienia między PR OZZL a ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim, które przewidywało m. innymi wzrost wynagrodzeń lekarzy rezydentów, minimalną pensję zasadniczą dla lekarzy ze specjalizacją, którzy pracowali w szpitalach i nie dyżurowali w innych szpitalach (w wysokości 6750 PLN, co stanowiło 1,58 przeciętnego wynagrodzenia za rok ub. czyli znacznie więcej niż to przewidywała w/w ustawa o placach minimalnych – tam 1,27) oraz przyspieszenie o 1 rok osiągniecie poziomu 6% PKB na publiczną ochronę zdrowia.
Ta „wybiórcza” podwyżka dla lekarzy (podobnie jak wcześniej wybiórcza podwyżka dla pielęgniarek w postaci tzw. „zembalowego”) stała się bodźcem dla związków zawodowych innych zawodów, zwłaszcza dla central związkowych do działań na rzecz wzrostu płac także innych grup zawodowych. Wiadomo bowiem, że nic tak nie motywuje człowieka do działania jak zawiść, że „on ma, a ja nie”. Znaczenie miało zapewne polityczne powiązanie Solidarności z rządem i chęć ratowania wizerunku tego związku, jako walczącego o najmniej zarabiających. Tylko temu (moim zdaniem) możemy zawdzięczać podjęcie przez MZ prac nad nowelizacją ustawy o płacach minimalnych która zaowocowała dwukrotnym już podwyższeniem współczynników dla wszystkich zawodów, z wyjątkiem tych lekarzy, którzy wcześniej na mocy „podwyżki Szumowskiego” osiągnęli pułap 1,58 średniej krajowej. Oni ciągle jeszcze tego pułapu nie osiągnęli – obecnie mają mieć 1,45. Prawda jest więc taka, że bez „egoistycznej” postawy lekarzy z PR OZZL, którzy podpisali porozumienie o „wybiórczej” podwyżce dla lekarzy, nie byłoby podwyżek i dla innych grup zawodowych.
Równolegle, w 2017 w PZM powstał drugi i został złożony w Sejmie obywatelski projekt ustawy, zakładającej szybki wzrost publicznych nakładów na służbę zdrowia do 6,8% PKB w 2021. Pod projektem zebrano 150 tysięcy podpisów. Złożony został do Sejmu 5 grudnia 2017 i – podobnie jak wcześniejszy – trafił do „zamrażarki” . Z pewnością jednak przyczynił się do przygotowania przez rząd i uchwalenia przez Sejm nowelizacji ustawy o nakładach na publiczna ochronę zdrowia i podniesienia tego wskaźnika z 6 do 7% PKB.
Wnioski:
Ustawa o płacach minimalnych w podmiotach leczniczych powstała i była nowelizowana tylko dzięki stałemu i aktywnemu naciskowi środowisk medycznych, a nie dzięki dobrej woli MZ.
Minister Zdrowia prowadził „dialog” jedynie z tymi organizacjami, które zgadzały się z nim (w praktyce OPZZ i NSZZ Solidarność) i bez nacisku pozostałych organizacji związkowych (w tym zwłaszcza OZZL i OZZPiP) płace minimalne pozostałyby prawdopodobnie na tym poziomie, który został ustalony w pierwszej wersji ustawy.
Podobnie rzecz się ma ze wzrostem nakładów na publiczne lecznictwo. Kolejne decyzje o ustawowo określonym poziomie nakładów (najpierw 6% a później 7% PKB) następowały po licznych protestach i naciskach środowisk medycznych a i tak zostało to odsunięte bardzo w czasie (10 lat od momentu przejęcia władzy przez obecny rząd) i faktycznie obniżone, przez odniesienie się do PKB sprzed 2 lat.
Gdyby obecny rząd tak „priorytetowo” traktował np. dodatek 500+ jak traktował wzrost nakładów na publiczne lecznictwo (lub wzrost płac pracowników medycznych), to pierwsze 500 + byłoby pewnie wypłacone w roku 2022 w kwocie 100 złotych na drugie i kolejne dziecko.
Krzysztof Bukiel 30 maja 2022r