23 kwietnia 2012


Bezprawie w świetle …prawa


Wydawałoby się, że obywatel państwa w środku Europy, należącego od 8 lat do Unii Europejskiej, mającego piękną tradycję w dziedzinie legislacji (Konstytucja 3-go Maja) jest prawdziwym szczęściarzem. A jeśli jeszcze ów obywatel wykonuje zawód zaufania publicznego, zawód chyba najbardziej potrzebny społeczeństwu, zawód, w którym troszczy się o zdrowie i życie ludzi- rzeczy powszechnie uważane za najcenniejsze, to można nazwać go wybrańcem losu. Stara łacińska maksyma: kto pomaga lekarzowi- pomaga choremu, tylko to potwierdza. Dzisiejsze systemy społeczne ze szczególna wrażliwością widzą chorego i jego problemy, nie zawsze ograniczające się do spraw czysto medycznych. Dlatego też tworzy się różne formy zabezpieczenia zdrowia, jak też szeroko pojętych spraw socjalnych, uznając je jako szczytowe osiągnięcia cywilizacji. Niestety, nie zawsze tak jest. W postsowieckich koloniach powstały systemy pseudodemokratyczne, fasadowe, w których demokracja funkcjonuje tylko w mediach. Ani przynależność do Unii Europejskiej, NATO, KBWE czy WTO, ani rzekomo wolne media, nie gwarantują obywatelom tychże krajów żadnych standardów czy przestrzegania reguł demokracji. Funkcjonuje poprawny politycznie obraz systemu w sferze medialnej, a w rzeczywistości tzw. układ, nie mający ze swoim medialnym odpowiednikiem niczego wspólnego. Tylko w takich warunkach, gdy nie funkcjonuje społeczeństwo obywatelskie z klasą średnią, gdy ludzie są niezorganizowani, powstaje sytuacja, w której obywatele są „skazani” na oligarchię cwaniaków i zasady, które ona ustala. Dla zamazania obrazu całości tworzy się mit o niezbędności funkcjonujących partii, o ich zbawiennej roli dla społeczeństwa, usprawiedliwiającej ich finansowanie, co ma w rezultacie spowodować poczucie głębokiej wdzięczności obywateli dla partyjnych prominentów. Właśnie w takich warunkach jesteśmy skazani na zasady, czyli prawo, które jest wygodne dla rządzącej oligarchii.


Miłe złego początki


Przed wyborami w 2007 roku, obecna formacja polityczna prowadziła ofensywę propagandową, rozgłaszając na prawo i lewo, że ma szuflady pełne gotowych projektów ustaw. Wielu z nas czekało z nadzieją, że wreszcie powstanie dobre prawo, bo obywatel normalnego kraju ma prawo oczekiwać, że władze działają w jego interesie. Po przejęciu władzy jakoś trudno było te szuflady otworzyć, a jak już coś wyjęto, to nie wychodziło, bo ówczesny Prezydent to wetował. Była to sytuacja dość komfortowa, bo wszystkie wpadki i niedoróbki można było, przy pomocy „życzliwych mediów”, złożyć na barki lokatora Pałacu Prezydenckiego. Kiedy tę oczywistą przeszkodę „usunęła” katastrofa smoleńska, sytuacja zmieniła się i trzeba było wykazać się konkretami.


Nie jedna, ale cały pakiet!


Do ofensywy ruszyło Ministerstwo Zdrowia. Zapowiedziano rewolucję w ochronie zdrowia i trzeba było ją przeprowadzić. Kolejno, jak króliczki z kapelusza, prezentowano najnowsze dzieci MZ, spłodzone do spółki z ministerstwem finansów, a może i kancelarią premiera. Jako pierwsza objawiła się ustawa o działalności leczniczej, a po niej ustawa o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta, a na końcu prawdziwy rodzynek- ustawa o refundacji leków, która bardziej powinna nazywać się ustawą o nierefundowaniu leków przez NFZ. Propagandowe tuby rządu ogłosiły wielki sukces! Jest reforma! Zwrócono się przy okazji do beneficjentów systemu ochrony zdrowia, ukochanych przez wszystkich polityków (w obecności kamer)- pacjentów. Będzie taniej! To dla was tyle się trudziliśmy! To dla was cały ten wysiłek!


Zaoszczędziliśmy po to, by zrefundować jeszcze więcej i jeszcze lepszych leków! Do lekarzy nie zwracano się oficjalnie, bo ich zdanie, w ramach tzw. konsultacji społecznych, tradycyjnie wylądowało w ministerialnym koszu. Poza tym pojawiały się pierwsze oznaki niepokoju czy niezadowolenia z proponowanych rozwiązań, ale również tradycyjnie zostały zlekceważone.


Dura lex!


Na skutki działania pozostałych ustaw pakietu zdrowotnego przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, ale początki są już bardzo obiecujące. Efektem wprowadzenia przepisów o uzyskiwaniu odszkodowań za tzw. zdarzenia medyczne, jest wielokrotny wzrost stawek ubezpieczeniowych i trudności z wykupieniem polis. Na dalsze skutki zapewne nie będziemy czekać długo. Obecnie na plan pierwszy wysuwa się zdecydowanie ustawa refundacyjna i jej toksyczny wpływ na pracę lekarza oraz utrudnienia w dostępie do leków dla chorych. Kuriozalne zapisy o karaniu lekarzy za usterki recept, na powstanie których nie mają oni wpływu, zostały wykreślone pod presją protestu pieczątkowego, ale te same treści utrzymano w umowach dla świadczeniodawców (także często lekarzy) i w indywidualnych umowach o wystawianie recept refundowanych dla gabinetów prywatnych. To zło, które zostało uznane przez parlament jako niedopuszczalne dla lekarzy, przez NFZ jest uznane jako praktyka właściwa w stosunku do świadczeniodawców. Jakby tego było mało, po dokładniejszym zagłębieniu się w treść rozporządzenia o ogólnych warunkach umów z 6 maja 2008, a także w jego delegację ustawową(art. 137 ust.9 Ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych z 27 sierpnia 2004 roku) okazało się, że w/w delegacja ustawowa, na którą powołuje się przedmiotowe rozporządzenie, nie zawiera ani słowa o nakładaniu kar. Zgodnie z zasadą prawidłowej legislacji, a także z art. 92 Konstytucji, rozporządzenie nie może uzupełniać ani przekraczać delegacji ustawowej. Dlatego też, po zasięgnięciu opinii prawników, w tym także konstytucjonalistów, uznaliśmy, że to rozporządzenie i sporządzone na jego podstawie umowy, w punktach traktujących o karach umownych, są nielegalne, a więc nieważne. Konstatacja ta została przedstawiona ministrowi zdrowia oraz prezesowi NFZ, ale tradycyjnie, nie zrobiło to na nich większego wrażenia. Obaj panowie uznali, że nic się nie stało. Szkoda, że wysocy urzędnicy, ponoć praworządnego państwa, znają tylko pierwszą część starej łacińskiej maksymy, tzn., że wystarczy jak jest twardo, w zgodzie z prawem już być nie musi.


Krok do przodu


Dlatego też Porozumienie Organizacji Lekarskich, działając wspólnie z Samorządem Lekarskim, podjęło uchwałę, zalecającą wszystkim świadczeniodawcom, posiadającym umowę na wykonywanie świadczeń zdrowotnych z NFZ, wypowiedzenie tej części umowy, która traktuje o karach umownych. Działanie takie umożliwia par. 43 załącznika do rozporządzenia o OWU, dając 30 dni na rozpatrzenie wypowiedzenia. Chcielibyśmy, aby akcja składania wypowiedzeń była koordynowana i wspomagana przez okręgowe izby lekarskie. Przyjęliśmy też wspólny termin akcji- 26 kwietnia 2012.


Tylko zorganizowane, zbiorowe działania dają nam szansę na sukces. Dlatego też każdy z nas musi pójść na tę wojnę, nawet wtedy, kiedy wydaje się mu, że front jest daleko.


Zdzisław Szramik, wiceprzewodniczący ZK OZZL, członek NRL, przewodniczący Regionu Podkarpackiego OZZL