Doniesienie Gazety Wyborczej
Religa zachęca lekarzy do dalszej walki o podwyżki
Judyta Watoła, Katowice
2007-10-09, ostatnia aktualizacja 2007-10-08 20:38
Dyrektorzy szpitali powinni dać teraz podwyżki lekarzom, którzy nie strajkowali – przekonywał wczoraj w Katowicach minister zdrowia Zbigniew Religa
W zdecydowanej większości szpitali ugody doprowadziły do podwyżki płac. Pada pytanie: co z płacami lekarzy, którzy nie strajkowali ze względu na dobro pacjentów? Tam nie było podwyżek i takiej sytuacji nie wolno zaakceptować – mówił Religa podczas centralnej inauguracji roku akademickiego dla uczelni medycznych. Zaapelował do rektorów, by sami doprowadzili teraz do podwyżkowych negocjacji między dyrektorami podległych im szpitali klinicznych a ich pracownikami.
Czy nie boi się, że sprowokuje w ten sposób kolejne strajki? – To nie jest zapalanie bomby, tylko jej rozbrajanie. To, że ci, którzy nie strajkowali, nie dostali podwyżek, jest niemoralne i budzi sprzeciw – tłumaczył, dodając, że pieniądze na podwyżki są pewne: będą pochodzić ze zwiększonych kontraktów na leczenie.
Problem w tym, że dyrektorzy szpitali obawiają się raczej, że z powodu nowego systemu kontraktowania dostaną z NFZ nie więcej, ale mniej pieniędzy. – Jeśli dałbym w takiej sytuacji już dziś podwyżkę, to narażę szpital na straty, a za to można mnie z miejsca zwolnić – mówi dyrektor jednego z katowickich szpitali klinicznych. Słowa ministra denerwują go. – Ledwo ugasiliśmy jeden protest, a już minister zachęca do kolejnych. Można zwariować.
Religa tymczasem uspokaja. – Chcę, żeby na najbliższe pół roku podpisywano kontrakty według starych zasad. Szpitale i NFZ zyskają pół roku na poznanie i poprawianie nowego systemu kontraktowania, a jak będzie trzeba, to nawet rok, bo takie zmiany trzeba wprowadzać spokojnie – przekonuje. Zaznacza jednak, że to na razie tylko jego propozycja i nie omawiał jej jeszcze z prezesem NFZ.
W zdecydowanej większości szpitali ugody doprowadziły do podwyżki płac. Pada pytanie: co z płacami lekarzy, którzy nie strajkowali ze względu na dobro pacjentów? Tam nie było podwyżek i takiej sytuacji nie wolno zaakceptować – mówił Religa podczas centralnej inauguracji roku akademickiego dla uczelni medycznych. Zaapelował do rektorów, by sami doprowadzili teraz do podwyżkowych negocjacji między dyrektorami podległych im szpitali klinicznych a ich pracownikami.
Czy nie boi się, że sprowokuje w ten sposób kolejne strajki? – To nie jest zapalanie bomby, tylko jej rozbrajanie. To, że ci, którzy nie strajkowali, nie dostali podwyżek, jest niemoralne i budzi sprzeciw – tłumaczył, dodając, że pieniądze na podwyżki są pewne: będą pochodzić ze zwiększonych kontraktów na leczenie.
Problem w tym, że dyrektorzy szpitali obawiają się raczej, że z powodu nowego systemu kontraktowania dostaną z NFZ nie więcej, ale mniej pieniędzy. – Jeśli dałbym w takiej sytuacji już dziś podwyżkę, to narażę szpital na straty, a za to można mnie z miejsca zwolnić – mówi dyrektor jednego z katowickich szpitali klinicznych. Słowa ministra denerwują go. – Ledwo ugasiliśmy jeden protest, a już minister zachęca do kolejnych. Można zwariować.
Religa tymczasem uspokaja. – Chcę, żeby na najbliższe pół roku podpisywano kontrakty według starych zasad. Szpitale i NFZ zyskają pół roku na poznanie i poprawianie nowego systemu kontraktowania, a jak będzie trzeba, to nawet rok, bo takie zmiany trzeba wprowadzać spokojnie – przekonuje. Zaznacza jednak, że to na razie tylko jego propozycja i nie omawiał jej jeszcze z prezesem NFZ.