8 grudnia 2006
Oko owada
Oko owada – jak wiemy – jest złożone. Składa się z pojedynczych „oczek”, a każde z nich widzi kawałek oglądanego obiektu niejako "na własną rękę", niezależnie od pozostałych fragmentów. Ten obraz przychodzi mi zawsze na myśl, gdy słucham ministra zdrowia lub któregoś z jego zastępców, jak przedstawiają swoje kolejne recepty na rozwiązanie najważniejszych bolączek polskiej służby zdrowia:
– Niskie zarobki personelu medycznego ? – Prosta sprawa: wydamy ustawę o podwyżkach.
– Korupcja ? – Nic wielkiego: powołamy zespół antykorupcyjny, który będzie zbierał doniesienia na łapówkarzy i karał winnych.
– Emigracja lekarzy ? – Każemy im zwracać pieniądze za specjalizację, albo i za studia.
– Zadłużanie szpitali ? – Zrobimy sieć szpitali, część zlikwidujemy, a reszcie przydzielimy takie kontrakty, żeby się utrzymały.
– Kolejki do leczenia ? – Napiszemy ustawę o prawach pacjentów i ustalimy kryteria oczekiwania na leczenie.
Każdy problem widziany jest oddzielnie i – w oczach ministrów – nie ma związku z pozostałymi. Podobnie też i proponowane rozwiązania. Tymczasem, tak naprawdę, nie ma w polskiej służbie zdrowia „spraw”: niskich płac, zadłużania szpitali, kolejek do leczenia, czy korupcji. Jest tylko jedna „sprawa”: wielkiej nierównowagi między ilością pieniędzy przeznaczanych na opiekę zdrowotną, a zakresem świadczeń, jakie za te pieniądze trzeba sfinansować. Ta nierównowaga rodzi wszystkie pozostałe patologie. Na początku tego „łańcuszka” jest zaniżona wycena świadczeń, co jest zresztą swoistą reakcją obronną płatnika, który musi zmieścić się w ramach przyznanych środków. Podobny charakter ma limitowanie świadczeń, a że płatnik jest monopolistą, to stosuje oba te mechanizmy bezkarnie. Niskie płace pracowników służby zdrowia, zadłużanie się szpitali, kolejki do świadczeń i korupcja – to już tylko skutek i różne objawy tej samej choroby.
Nie leczmy objawów, leczmy chorobę. Nie jest to wcale trudne, wymaga tylko przezwyciężenia jednego przesądu – tzw. bezpłatnej służby zdrowia. Węzłowym elementem jest tutaj koszyk świadczeń gwarantowanych. Jednak nie może to być jakikolwiek „koszyk”. Aby spełnił on swoją funkcję równoważenia wydatków z nakładami, musi mieć określony kształt. Skoro ilość pieniędzy publicznych, przeznaczanych na lecznictwo jest skończona, to i zawartość koszyka musi być skończona, co oznacza, że część świadczeń zdrowotnych musi być odpłatna lub częściowo odpłatna ze środków prywatnych. Twierdzenie, że można wprowadzić koszyk świadczeń gwarantowanych i jednocześnie pozostawić bezpłatną służbę zdrowia jest absurdem lub celowym wprowadzaniem ludzi w błąd. ( Jak ocenić – w takim razie – ministra zdrowia, który mówi, że jest to możliwe ? )
Odpowiedzialne podejście do „koszyka”, jako elementu równoważącego wydatki z nakładami determinuje kilka jego kolejnych, ważnych cech:
Koszyk nie będzie dziełem skończonym, ustalonym raz na zawsze. Będzie musiał podlegać zmianom wskutek rozwoju medycyny i zmian popytu na świadczenia. Koszyk nie będzie spisem świadczeń bezpłatnych ale opisem w jakim stopniu dane świadczenie, o określonym standardzie medycznym, jest finansowane ze środków publicznych. W większości przypadków chorobowych istnieje kilka alternatywnych możliwości leczenia, uznanych naukowo. Niektóre są np. bardziej nowoczesne, bardziej komfortowe dla pacjenta, ale droższe, inne – mniej nowoczesne, bardziej uciążliwe, ale tańsze. Gdyby traktować „koszyk” jako spis świadczeń bezpłatnych, to musiałyby się w nim znaleźć tylko świadczenia najtańsze, o najniższym standardzie medycznym (taka powinna być logika finansowania ze środków publicznych), a pacjent, który chciałby być leczony lepiej, musiałby płacić 100% ceny świadczenia, jakby nie był w ogóle ubezpieczony. To byłoby niesprawiedliwe. Dlatego wyższy standard (medyczny) powinien być dostępny za dopłatą (różnica między kwotą refundacji a faktyczną ceną świadczenia). Niezależnie od tego powinny być wyróżnione świadczenia priorytetowe, refundowane zawsze w 100 procentach i dla pacjenta bezpłatne. Chodzi o świadczenia najważniejsze z punktu widzenia zdrowotności społeczeństwa, a jednocześnie tak drogie, że większości ludzi nie byłoby stać na dopłaty np. leczenie przeciwnowotworowe, dializoterapia itp. Wszelkie dopłaty ze środków prywatnych do świadczeń zdrowotnych powinny być objęte dodatkowymi dobrowolnymi ubezpieczeniami zdrowotnymi.
Odpowiedni koszyk świadczeń gwarantowanych, to warunek niezbędny aby zlikwidować zaniżoną wycenę świadczeń i ich limitowanie – dwie praprzyczyny wszystkich wspomnianych na wstępie patologii. Nie oznacza to jednak, że koszyk załatwi wszystko. Drugim ważnym krokiem powinno być zbudowanie mechanizmów wymuszających najbardziej efektywne wykorzystanie środków przeznaczonych na opiekę zdrowotną. Mechanizmy te są znane i stare jak świat: to konkurencja i prywatyzacja. Aby mogły zadziałać należy:
1. Zdemonopolizować NFZ,
2. Wprowadzić realną konkurencję między świadczeniodawcami i zasadę, że „pieniądze idą za pacjentem” (a nie za decyzją urzędnika NFZ), co musi się wiązać z:
· Likwidacją tzw. konkursu ofert i wprowadzeniem zasady, że każdy świadczeniodawca, który spełnia określone warunki ma prawo udzielać świadczeń refundowanych – ubezpieczonym,
· Wprowadzeniem zasady „zwrotu kosztów”: każdy świadczeniodawca otrzymuje tę samą kwotę ze środków publicznych za udzielenie takiego samego świadczenia ubezpieczonemu,
· Wprowadzeniem sprawiedliwych cen za świadczenia zdrowotne: w przypadku świadczeń refundowanych w 100% ze środków publicznych ceny te muszą być ustalane na drodze równoprawnych negocjacji między reprezentacją płatników, a reprezentacją świadczeniodawców, w przypadku pozostałych świadczeń – ceny muszą mieć charakter rynkowy,
3. Nadać świadczeniodawcom formę spółek handlowych i poddać ich rygorom prawa handlowego (łącznie z ogłoszeniem upadłości).
Opis oka owada, cytowany na wstępie należałoby uzupełnić o jedno ważne zdanie: „Pojedyncze obrazy z poszczególnych „oczek” owada wędrują do jego mózgu, gdzie łączą się w całość, dając prawidłowe odwzorowanie oglądanego obiektu”.
Czego i panu Ministrowi Zdrowia życzę.
Krzysztof Bukiel
14 listopada 2006r.
artykuł napisany dla Vo/x Medici – miesięcznika OIL w Szczecinie