Ryszard Kijak, 6 sierpnia 2023
Wystawianie recept drogą elektroniczną bez wątpliwości stało się ogromnym ułatwieniem dla
pacjenta, a także usprawnieniem pracy lekarza. Przy okazji, wykorzystując możliwości komunikacji
zdalnej, w przestrzeni internetowej pojawiły się tzw. receptomaty.
Ich uruchomienie spowodowało wręcz niesamowity wzrost liczby produkowanych recept
lekarskich. Ponieważ działalność ta rozwinęła się stosunkowo szybko, nie zdążyła obrosnąć w
odpowiednie przepisy regulujące jej funkcjonowanie i zawierające sankcje za ich nieprzestrzeganie.
Stało się to polem do nadużyć i wielu kontrowersji.
Recepta taka jako taka
Jak wiadomo, recepta, jako ”pisemne polecenie lekarza, felczera (a ostatnio pielęgniarki),
skierowane do farmaceuty” jest efektem przeprowadzenia przez lekarza badania pacjenta
przedmiotowego i podmiotowego, sprawdzenia jego wyników badań dodatkowych, postawienia
diagnozy, a w końcu, zaplanowania i kontynuacji procesu terapeutycznego.
Oczywistym jest zatem, iż wystawianie recept bez zachowania tego toku postępowania staje
się procederem nie mającym nic wspólnego ze sztuką medyczną. Ale łatwość komunikacji
internetowej i nieszczelność przepisów, spowodowały rozwój firm oferujących za dość drobną opłatą
wystawienie recepty na niemal dowolny lek, refundowany czy nie refundowany, z zupełnie bez, lub
też z całkiem fikcyjną, weryfikacją stanu zdrowia pacjenta i jego faktycznego zapotrzebowania na
dany lek.
Czterysta tysięcy recept na jednego producenta
Do wykonania takiego zadania, potrzebny jest medyk. I tacy medycy się znajdują. Jak w
każdym środowisku, tak i w naszym, znajdują się osobnicy, którzy za większym czy mniejszym
wynagrodzeniem spojrzą na swoje obowiązki przez palce i potraktują je mniej rygorystycznie, niż
powinni. Podobno znaleźli się tacy, którzy dziennie wystawiali od blisko trzystu do ponad tysiąca e-
recept. To daje sto tysięcy do czterystu tysięcy recept na jednego producenta! Jak dla mnie, wynik jest
wręcz niewiarygodny.
Sytuacja ta dla ministra zdrowia Adama Niedzielskiego stała się na tyle uciążliwa i zaczęła go
uwierać do tego stopnia, że postanowił wreszcie ukrócić tę działalność naruszającą kruchą równowagę
na rynku farmaceutyków. Ale zamiast podejść do problemu merytorycznie i racjonalnie, wybrał
najłatwiejszą drogę, wypróbowaną w naszym kraju już za czasów komuny, czyli po prostu, prawem
kaduka, wprowadził limity na ilość możliwych do wystawienia przez lekarza recept dziennie.
Pomysł głupi, niebezpieczny i bezprawny
Jest to pomysł nie tylko głupi, ale i niebezpieczny. Bo co, jeśli w danym dniu pojawi się
pacjent potrzebujący pilnie leku, a lekarz przekroczy już swój dzienny limit recept? Chory nie
otrzymuje lekarstwa, pojawia się bezpośrednie zagrożenia dla jego zdrowia i życia.
W Naczelnej Izbie Lekarskiej odbyło się na początku lipca spotkanie grupy roboczej,
poświęcone problemowi receptomatów. Zamiast wprowadzania doraźnych, szkodliwych decyzji
administracyjnych w postaci limitowania liczby wystawianych recept, nie rozwiązujących problemu
związanego z działalnością receptomatów, stwierdzono bezwzględną potrzebę wprowadzenia
jednolitego standardu świadczeń telemedycznych, szczególnie mając na uwadze bezpieczeństwo i
dobro pacjenta.
Potrzebny standard
Standard wskaże lekarzom zasady prawidłowego udzielania teleporad, wraz z precyzyjną
wiedzą o prawidłowej organizacji takiego świadczenia zdrowotnego. Znacznie zwiększy
bezpieczeństwo udzielania świadczeń pacjentom. Da narzędzia organom kontrolnym i umożliwi
wykrywanie nadużyć, znacznie redukując patologiczną działalność receptomatów, co umożliwi
efektywne sankcjonowanie świadczeniodawców wystawiających zdalnie recepty i zwolnienia,
niezgodnie z wymaganymi przepisami, standardami oraz ze sztuką medyczną. Organy odpowiedzialności zawodowej samorządu lekarskiego muszą mieć prawne możliwości inicjowania działań wobec lekarzy, którzy prowadzą praktykę w sposób naruszający przepisy prawa oraz zasady etyki zawodowej.
Ankieta pacjenta nie może być wyłączną podstawą do udzielenia świadczenia. W ramach
badania problemu zdrowotnego pacjenta, niezbędny jest kontakt synchroniczny, zakładający rozmowę
profesjonalisty medycznego z pacjentem. Aby zapewnić bezpieczeństwo pacjenta w trakcie świadczeń
medycznych, konieczne jest udzielenie lekarzowi praktycznej możliwości bezpośredniego dostępu do
pełnej dokumentacji medycznej pacjenta, w tym również udzielanej w innych podmiotach wymaganej
dla danego świadczenia, w tym historii recept.
OZZL protestuje
W połowie lipca, pod siedzibą Ministerstwa Zdrowia, przeciwko bezprawnie wprowadzonym
limitom, ograniczającym prawa pacjenta, protestował Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy. W
odpowiedzi, na oficjalnym profilu MZ na Twitterze pojawiły się oszczerstwa, pomawiające OZZL o
działanie z niskich pobudek i godzące w dobre imię Związku. Przedstawiciele OZZL wezwali
ministerstwo do opublikowania przeprosin i zaniechania naruszania dóbr osobistych protestujących
lekarzy, a ponieważ nie doczekali się tego, poinformowali więc media o złożeniu pozwu w tej sprawie
przeciwko urzędowi kierowanemu przez Niedzielskiego.
W przeciwieństwie do treści licznych zgłoszeń lekarzy, rzecznik MZ stwierdził natomiast, że
„ograniczenia w wystawianiu recept dotknęły receptomaty i firmy prowadzące tzw. konsultacje
lekarskie przez internet, które polegają jedynie na sprzedaży recept. Obostrzenia nie dotykają POZ,
szpitali, AOS oraz nocnej i świątecznej pomocy medycznej” i dodał bezczelnie: „prosimy więc o
stonowanie emocji i racjonalne podejście do tematu w oparciu o fakty, a nie własne domysły”.
Nieudolny wcisk
Z kolei od 2 sierpnia br. zaczęły obowiązywać przepisy, które ograniczyły zdalne wystawianie
recept na środki odurzające i psychotropowe. Wypisaniu takich leków musi towarzyszyć badanie i
ocena wpływu leku na pacjenta. Środowisko lekarskie właśnie postulowało o rozwiązania tego typu, i
jak najbardziej je popiera.
Problem jednak w tym, że zmianę wprowadzono na tyle nieudolnie, że wielu lekarzy nie
mogło wystawić e-recepty, ponieważ albo pojawiły się kłopoty z Internetowym Kontem Pacjenta, albo
z jakiegoś powodu system bardzo często odrzucał próbę jej wystawienia, pomimo przeprowadzenia
pełnego wywiadu. Zaś lista leków objętych ograniczeniami okazała się niejednoznaczna. System
wrzucono arogancko, bez niezbędnych szkoleń, bez odpowiednich informacji dla lekarzy i pacjentów.
Minister zdrowia robi z lekarza wariata
O tej sytuacji napisał poznański lekarz, nie warto powtarzać tu jego nazwisko, żeby nie
utrwalać efektu ministerialnej zbrodni medialnej, o której niżej. Mianowicie skrytykował on
publicznie działania Ministerstwa Zdrowia, wskazując, że w szpitalu, w którym pracuje, nie sposób
było wystawiać recept pacjentom na niektóre typy leków.
Nie licząc się z niczym, Niedzielski, postanowił natychmiast zareagować. Próbując udowodnić
lekarzowi kłamstwo, na Twitterze napisał otóż tak: „Lek. (tu pełne imię i nazwisko lekarza – przyp.
aut.), szpital miejski w Poznaniu wczoraj w Fakty TVN ‘żadnemu pacjentowi nie dało się wystawić
takiej recepty’. Sprawdziliśmy. Lekarz wystawił wczoraj na siebie receptę na lek z grupy
psychotropowych i przeciwbólowych. Takie to FAKTY. Jakie kłamstwa czekają nas dziś”.
I w ten oto sposób, Niedzielski perfidnie oświadczył publicznie, że ów medyk, imię i
nazwisko, to leczący się psychicznie kłamca (!!!). Bo tylko tak można odebrać treść tego
skandalicznego wpisu.
Casus Niedzielski
Ten wybryk ministra ma o wiele większe znaczenie i o wiele szersze konsekwencje, niż tylko
w stosunku do tego konkretnego lekarza, zgłaszającego problem z funkcjonowaniem systemu e-recept.
To jest przełom w stosunku do nienaruszalnych i szanowanych dotąd przez wszystkich, zasad
i norm prawnych, etycznych i humanitarnych. Do tej pory, nikt nie odważył się aby dyskredytować przeciwnika, ujawniając publicznie przyjmowane przez niego lekarstwa, suponując tym samym, na jakie schorzenia leczy się antagonista.
Teraz już, na zasadzie precedensu „casus Niedzielski”, każdy, kto tylko ma dostęp do bazy
cudzych danych wrażliwych, takich jak przyjmowane przez kogoś leki, może to bezkarnie
upubliczniać w dowolnym celu.
Tym żałosnym i karygodnym czynem, Niedzielski otworzył puszkę Pandory, stworzył
precedens do atakowania przeciwnika ciosami poniżej pasa.
Giełda na haki zdrowotne
Próbując ograniczyć rynek e-recept, Niedzielski uruchomił więc jednocześnie giełdę na haki
zdrowotne na przeciwnika. Teraz politycy mogą się zabrać żwawo za wykańczanie konkurencji:
Patrzcie! Ten bierze antybiotyki, pewnie ma kiłę, tamten psychotropy, to z pewnością świr.
Politycy? A co z bankami, firmami ubezpieczeniowymi, a co z pracodawcami, którzy zechcą
pozbyć się niewygodnych pracowników?
Ale jest to broń obusieczna. Ktoś, teraz, albo w przyszłości, może zechcieć odkryć i
upublicznić, jakie lekarstwa stosuje sam pan Niedzielski, czy też jakaś bliższa jego rodzina, i co z tym
się wiąże. A już mądry Konfucjusz dwa i pół tysiąca temu ostrzegał: „nie czyń drugiemu, co tobie
niemiłe”. To samo potwierdzali zgodnie: Arystoteles, Platon, Seneka, a nawet Mateusz w swojej
Ewangelii.
Konstytucja a lustracja prywatności
– Jestem osobiście przerażony tym, co dzieje się w Polsce. Jak zbrukano świętość, którą jest
tajemnica lekarską – skomentował Piotr Watoła, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku
Zawodowego Lekarzy.
– Miarka się przegięła! Będziemy protestować! – napisało na Twitterze Porozumienie
Rezydentów OZZL.
– To działanie jest nieakceptowalne. Tu nie było żadnych podstaw do upublicznienia takich
informacji. Minister musi działać w granicach prawa – mówi Interii Marek Balicki, były dwukrotny
minister zdrowia w rządach lewicy, dziś doradca prezydenta Andrzeja Dudy.
– Ujawnienie przez ministra zdrowia wrażliwych informacji jest jawnym złamaniem
Konstytucji RP, krytyczna wypowiedź obywatela w stosunku do ministra nie może stanowić powodu do
lustrowania prywatności obywatela i ujawniania jakichkolwiek informacji o jego życiu prywatnym –
oświadcza prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati. Jednocześnie zwraca się do
premiera, by ten wyciągnął wobec Niedzielskiego konsekwencje.
Niedzielski do prokuratury
Naczelna Izba Lekarska złożyła zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia
przestępstwa przez Adama Niedzielskiego. Jednocześnie radykalnie wykluczyła możliwość dalszej
współpracy z ministrem tłumacząc, że środowisko lekarskie ostatecznie utraciło do niego zaufanie.
Izba skierowała też zawiadomienie do Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw
Pacjenta i Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
Na prośbę Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, prezesi 100 towarzystw naukowych
zrzeszonych w Konferencji Prezesów Towarzystw Lekarskich zbiorą się celem omówienia kryzysu
zaufania do tajemnicy dokumentacji medycznej spowodowanego przez ministra zdrowia.