11 lipca 2019

 

Pismo zostało wysłane w dniu 1lipca br. Publikujemy je dopiero teraz bo mieliśmy nadzieję, na jakąś konstruktywną odpowiedź albo adekwatną reakcję podczas konwencji wyborczej PiS w Katowicach w dniu 6 lipca br. Jak dotąd nic takiego nie nastąpiło. W czase w/w konwencji nie powiedziano nic w sprawie naprawy publicznej ochrony zdrowia, poza tym, co przedstawiono wcześniej, a co – w powszechnej ocenie – jest dalece niewystarczającw w stosunku do skali zaniedbań.   

 

treść pisma poniżej:

Bydgoszcz dnia 1lipca 2019

Prawo i Sprawiedliwość

ul. Nowogrodzka 84/86,

02-018 Warszawa

e-mail: biuro@pis.org.pl

Szanowni Państwo,

Zbliżające się wybory do Parlamentu RP i poprzedzająca je kampania wyborcza są dobrą okazją aby zastanowić się nad najważniejszymi problemami społecznymi, którymi powinien się zająć przyszły rząd. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że dzisiaj dziedziną najbardziej zaniedbaną, spośród tych, które zależą bezpośrednio od rządu, jest publiczna ochrona zdrowia. Ugrupowanie, które nie przedstawi wiarygodnego programu naprawy publicznego lecznictwa nie powinno liczyć na zwycięstwo w wyborach parlamentarnych Wszystkie badania opinii społecznej pokazują bowiem, że naprawa publicznej ochrony zdrowia jest wskazywana jako pierwsze zadanie władz publicznych na szczeblu krajowym.

Prawo i Sprawiedliwość, partia odpowiedzialna za rządzenie Polską przez ostatnie 4 lata, jakkolwiek z powodzeniem zrealizowała wiele ambitnych programów społecznych, to ochronę zdrowia w tej kadencji, w naszej ocenie, wyraźnie zlekceważyła.

Oczywiście dostrzegamy próby doraźnej poprawy sytuacji chorych, jak zwiększenie finansowania niektórych świadczeń diagnostycznych (np. badań obrazowych) i leczniczych (np. operacji zaćmy czy wszczepiania protez stawowych). Nie zmieniły one jednak generalnie trudnej sytuacji chorych w Polsce, którzy na większość świadczeń czekają w kolejkach, przypłacając to cierpieniem, pogorszeniem stanu zdrowia, a niekiedy śmiercią.

Dostrzegamy też pewne kroki zmierzające do poprawy wynagrodzeń pracowników medycznych, w tym podwyżki płac zasadniczych dla lekarzy specjalistów zatrudnionych w szpitalach (do kwoty 6750 PLN czyli ok. 1,5 przeciętnej płacy w gospodarce) i lekarzy rezydentów (do kwoty równej ok. 1 przeciętnej płacy w gospodarce), ale – generalnie problem płac w ochronie zdrowia nie został rozwiązany, zwłaszcza jeśli chodzi o trwałe mechanizmy kształtowania płac i ich waloryzacji. Nadal jedynym pewnym sposobem uzyskania podwyżki jest strajk albo inny zorganizowany protest.

Sytuację pracowników pogarszają również trudne warunki pracy: przeciążenie wynikające z wielkiego niedoboru kadry medycznej, nieuzasadniony wzrost biurokracji, obarczanie lekarzy obowiązkami nie należącymi do nich (jak np. określanie stopnia refundacji leków czy kwalifikowanie chorych do refundowanego transportu). Dochodzą do tego pretensje chorych, niekiedy nawet ich gniew lub agresja z powodu trudności w dostępie do pomocy medycznej. Za zaniedbania rządzących płacą bowiem zwykle ci, którzy są „na pierwszej linii frontu”.

Nie przyniosły też zasadniczej poprawy pewne „zamarkowane” reformy, chociaż niektóre z nich zmierzały w odpowiednim kierunku:

Fiaskiem okazało się wprowadzenie tzw. sieci szpitali. Nie zapobiegło to dalszemu zadłużaniu się szpitali, ani nie poprawiło dostępu do leczenia pacjentom.

Ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego pracowników wykonujących zawody medyczne zatrudnionych w podmiotach leczniczych była – co do zasady – dobrym pomysłem, jednak wysokość płac przewidziana w tej ustawie dla poszczególnych zawodów powoduje, że ustawa ta staje się bezwartościowa i nie poprawia złej sytuacji pracowników publicznej ochrony zdrowia, ale ją konserwuje. Dość powiedzieć, że gdyby stosować się do przepisów tej ustawy, lekarz specjalista np. z 20 letnim stażem powinien teraz mieć pensję zasadniczą w kwocie ok. 4 tys PLN czyli dużo mniej niż wynosi przeciętne wynagrodzenie w gospodarce.

Ustawa wprowadzająca finansowanie publicznej ochrony zdrowia kwotą równą 6% PKB w roku 2024 jest – generalnie – krokiem w dobrym kierunku, jednak jej praktyczna realizacja, w tym zwłaszcza odniesienie wskaźnika do PKB sprzed dwóch lat istotnie obniża jej faktyczną wartość. Oznacza bowiem że wskaźnik 6% PKB – owo „minimum minimorum” nakładów na publiczne lecznictwo, jak to określił swego czasu Prezes PiS, de facto nie zostanie nigdy osiągnięte (jeżeli PKB będzie rósł, a od 30 lat nigdy nie malał). Wartość tej ustawy zmniejsza też fakt, że wyznaczony poziom 6% PKB z pewnością okaże się zbyt niski z powodu postępu medycyny (każdy chce być leczony w najnowocześniejszy sposób, który zwykle jest też najbardziej kosztowny) i zwiększenia liczby Polaków w podeszłym wieku, którzy najczęściej korzystają z pomocy medycznej. Niema zatem wątpliwości, że nakłady na publiczną ochronę zdrowia powinny rosnąć szybciej i bardziej niż to przewiduje wspomniana ustawa, jeżeli chce się zlikwidować kolejki do leczenia albo przynajmniej istotnie je skrócić.

Wielkim problemem jest też brak konkretnego planu naprawy publicznej ochrony zdrowia. Debata „Wspólnie dla zdrowia” zorganizowana przez ministra Łukasza Szumowskiego okazała się w tym zakresie porażką. Dokument końcowy – chociaż jeszcze nie ostateczny, ale z pewnością bardzo do niego zbliżony – jest raczej zbiorem życzeń i ogólników niż konkretną receptą na rozwiązanie głównych problemów publicznej ochrony zdrowia. Dzisiaj, w obliczu tak głębokiego kryzysu w ochronie zdrowia, konieczne są zdecydowane działania a nie „ewolucja”, do której zachęca minister zdrowia. Stoimy nad przepaścią, a przepaści nie przeskakuje się stopniowo, ale jednym skokiem. Podobnie jak dziurawej drogi nie można łatać w nieskończoność, jest taki moment, że trzeba położyć ją na nowo. Jak to jest, że codziennie słyszymy w wystąpieniach Premiera RP lub innych przedstawicieli PiS o Państwa ambitnych celach w innych dziedzinach (gospodarce, rolnictwie, infrastrukturze, polityce społecznej),a w publicznej ochronie zdrowia PiS zadawala się jedynie zachowaniem status quo i niepogarszaniem sytuacji.    

Apelujemy do Państwa aby – jeszcze przed wyborami do Parlamentu RP – przedstawili Państwo wiarygodny program naprawy publicznej ochrony zdrowia (reformy, a nie łatania dziur), przewidujący także wzrost nakładów w takim stopniu, aby zlikwidować kolejki do świadczeń zdrowotnych. Musi on uwzględniać uzasadnione interesy wszystkich zainteresowanych podmiotów: pacjentów, pracowników medycznych, właścicieli zakładów opieki zdrowotnej, samorządów terytorialnych i państwa. Musi zburzyć wiele panujących dzisiaj „układów”, które utrudniają nierzadko przebicie się osobom młodym, energicznym uczciwym. Ważnym jego elementem musi być też trwały sposób kształtowania i waloryzacji płac pracowników medycznych. Może nim być – odpowiednio zmieniona – ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego pracowników wykonujących zawody medyczne zatrudnionych w podmiotach leczniczych albo „umowa społeczna”, która -na wzór ponadzakładowego układu zbiorowego pracy – regulowałaby zasady wynagradzania i warunków pracy pracowników publicznej ochrony zdrowia. OZZL deklaruje wolę współpracy w tworzeniu takiego programu, zwłaszcza tej jego części, która dotyczy zasad kształtowania warunków pracy i płacy lekarzy. Stworzenie takich zasad mogłoby wreszcie uwolnić publiczną ochronę zdrowia od powtarzanych cyklicznie ogólnopolskich strajków lub innych protestów i niepokojów społecznych wśród pracowników publicznej ochrony zdrowia.

Liczymy, że tym razem nie zlekceważą Państwo naszego wniosku o konstruktywny dialog w tym zakresie. W ostatnich 4 latach OZZL (samodzielnie lub wspólnie z innymi związkami zawodowymi) skierował do Kolejnych Premierów RP, Prezesa PiS lub Marszałka Senatu – w sumie 16 pism z wnioskiem o dialog w sprawie naprawy publicznej ochrony zdrowia i wszystkie one zostały przez Państwo zlekceważone. Czy powodem takiego stanowiska jest fakt, że nie stoi za nami żadna siła polityczna, a – zamiast tego – merytoryczne racje ?

Z wyrazami szacunku

Zarząd Krajowy OZZL

Krzysztof Bukiel – przewodniczący Zarządu