9 maja 2017

 

 

Felieton ukazał się w ostatnim numerze Menedżera Zdrowia:  https://www.termedia.pl/Ponadpartyjny-polityczny-teatr,12,29769,1,1.html 

 

artykuł  w pdf: tutaj

 

oraz tekst poniżej:

 

Ponadpartyjny, polityczny teatr.  Dla MZ.

Jedna z partii opozycyjnych zaproponowała niedawno ponadpartyjną debatę w sprawie służby zdrowia. Poparły ją dwa inne ugrupowania opozycyjne. Idea porozumienia ponad podziałami w sprawie kształtu opieki zdrowotnej pojawia się od czasu do czasu i – trzeba przyznać – jest ideą słuszną, a nawet jedyną rozsądną. Trudno bowiem zgodzić się na to, aby tak wrażliwa społecznie dziedzina, jak ochrona zdrowia podlegała zmianom równie częstym, jak zmiana partii tworzącej rząd.  

Koncepcja takiego porozumienia doczekała się w przeszłości  kilku prób swojej realizacji. Ja osobiście brałem udział w trzech takich próbach. Pierwsza miała miejsce w styczniu  1994 roku. Była to „Debata Porozumienia Politycznego” zorganizowana przez  Marszałka Senatu Adama Struzika. Drugą – w lutym 2003 roku – zorganizował minister zdrowia Marek Balicki i nazwał Okrągłym Stołem. Trzecia, pod nazwą „Biały Szczyt”  miała miejsce w pierwszym kwartale 2008r. We wszystkich tych debatach brali udział przedstawiciele partii politycznych oraz reprezentanci różnych środowisk medycznych.

Jakkolwiek debaty te różniły się między sobą i organizowane były przez różne siły polityczne, to miały jednak kilka wspólnych cech, które – ostatecznie – zdecydowały o ich porażce. Po pierwsze- nie były to debaty „otwarte”, ale z pewnym odgórnym założeniem, co mocno ograniczało pole dyskusji i odrzucało a priori niektóre rozwiązania. Dlatego nie doszło do podpisania wspólnego komunikatu przez uczestników pierwszych dwóch z w/w konferencji, a  rekomendacje końcowe „Białego Szczytu” podpisała tylko część jego uczestników. Nawet jednak te rekomendacje nie zostały ostatecznie zrealizowane, a najbardziej symptomatyczne było niewywiązanie się Premiera Donalda Tuska z publicznie złożonej obietnicy zwiększenia wysokości składki na NFZ.

Drugą cechą powyższych debat, było to, że ich uczestnicy odwoływali się zwykle do jakichś konkretnych, zagranicznych rozwiązań i chcieli przenieść je na grunt polski w całości, albo w określonych fragmentach. Dyskusja sprowadzała się zatem zwykle do sporu – czy ma być tak jak w Niemczech, czy tak jak w Anglii, a może jak we Francji albo:  co wziąć z każdego z owych systemów aby zbudować z niego nasz własny, polski. Brakowało natomiast w tych debatach odpowiedzi na podstawowe pytania np.: co ma być celem  systemu ochrony zdrowia albo przynajmniej jego priorytetem: czy bezpłatność leczenia i powszechny do niego dostęp, czy maksymalna taniość i prostota systemu, a może poprawa wskaźników zdrowotnych społeczeństwa, czy raczej „bezkolejkowy” dostęp do leczenia? Cele te pozostają nieraz w konflikcie ze sobą (np. bezpłatność leczenia z „bezkolejkowością”)  i trzeba określić co w takiej sytuacji wybrać.  Inne pytania są równie ważne np.: czy finansowanie lecznictwa powinno być ze środków publicznych czy prywatnych; kto powinien być płatnikiem – czy jedna instytucja czy wiele konkurujących ze sobą; co zrobić gdy ilość środków publicznych jest zbyt mała aby zapłacić za wszystkie świadczenia – czy limitować ich liczbę, czy ograniczyć zakres świadczeń bezpłatnych lub wprowadzić współpłacenie; czy pacjenci powinni mieć prawo wyboru lekarza i miejsca leczenia; czy szpitale i inne podmioty lecznicze powinny „zarabiać” pieniądze sprzedając swoje usługi, czy dostawać środki na swoje utrzymanie, niezależnie od udzielanych świadczeń, itp. itd.  Dopiero odpowiedzenie na te wszystkie „cząstkowe” pytania, a następnie konsekwentna realizacja wspólnych ustaleń pozwoli na zbudowanie spójnego systemu, który będzie odpowiadał faktycznym oczekiwaniom społecznym. Czy jednak o taką debatę chodziło osobom, które zgłosiły pomysł przywołany przeze mnie na wstępie?  Jeśli nie o taką, to szkoda marnować czas na kolejny polityczny, ponadpartyjny teatr.

 Krzysztof Bukiel 19 marca 2017