30 kwietnia 2008



Polska nie jest krajem polityków

Andrzej Sadowski 28-04-2008, ostatnia aktualizacja 28-04-2008 20:44

Mimo jawnie wrogiego systemu podatkowego, prawnego czy instytucjonalnego polskim przedsiębiorcom udaje się po pierwsze przeżyć, a po drugie coraz częściej wygrywać.

W awarii lokalnej sieci energetycznej na północnych rubieżach kraju nie byłoby nic nadzwyczajnego poza chaosem, który zaczął się wdzierać w życie społeczności, gdyby nie wydarzenie rangi ustrojowej. Sytuacja kryzysowa ujawniła bowiem jeden z najważniejszy ośrodków władzy. W obecnym systemie okazał się nim lokalny urząd skarbowy. Dzięki jego odważnej decyzji mieszkańcy uniknęli niedożywienia i wyczerpania z pragnienia.
Stało się to za sprawą nadzwyczajnego zezwolenia na sprzedaż artykułów pierwszej potrzeby poza kasami fiskalnymi, unieruchomionymi w wyniku awarii zasilania. Bez tej zgody sprzedający naraziliby się na poważne konsekwencje karno-skarbowe. Strach przed nimi jest tak silny, że w czasie ostatniej powodzi i również braku energii właściciele sklepów woleli je zamykać, narażając się mieszkańcom, niż miałby na nich paść cień podejrzenia urzędu skarbowego o prowadzenie sprzedaży beż użycia kas fiskalnych.

Instytucjonalna patologia

Było to jedno z wielu zdarzeń, które pokazują, że Polska jest krajem instytucjonalnej patologii, w którym tylko z pozoru władzą konstytucyjną są Sejm, Senat, rząd i prezydent, nie wymieniając pomniejszych organów. Przez dwie blisko dekady naród żył w przekonaniu, że biorąc udział w głosowaniu, ma ograniczony, ale jednak, wpływ na dobór polityków pragnących jego dobra. Tymczasem rządzący nieoczekiwanie zdecydowali się na ujawnienie prawdy o faktycznych dysponentach władzy. Z ust prominentnego polityka partii rządzącej wyborcy dowiedzieli się, że są to urzędnicy, którzy na zapowiadany przez władzę cud nie dali na razie swojej zgody. Nie ma znaczenia, co tak naprawdę wywołało ten nieoczekiwany jak na polityka przypływ publicznie wyznanej szczerości, która do niedawna kwitła wyłącznie w sejmowych pokojach. Mimo upływu miesięcy, a tak naprawdę lat, nic się na lepsze nie zmieniło, a każda nadzwyczajna czy kryzysowa sytuacja ujawnia antyspołeczny i antyrynkowy charakter porządku prawnego i organizacyjnego polskiego państwa.

Sukces mimo wszystko
Te
zdarzenia powinny nam uświadomić, w jak niezwykle trudnych warunkach przychodzi polskiemu przedsiębiorcy odnosić sukcesy. Mimo jawnie wrogiego systemu podatkowego, prawnego czy instytucjonalnego udaje mu się po pierwsze przeżyć, a po drugie coraz częściej wygrać. Sukcesy i klęski są widowiskowe, ale codzienne zmagania prowadzące do celu nie są już tak zauważalne jak znalezienie się na Liście 500.
Codziennie przedsiębiorcy cierpliwe pokonują oraz ograniczają negatywne i kosztowne skutki kolejnych przepisów, których jedynym chyba celem jest ubezwłasnowolnienie w Polsce ludzi podejmujących jakąkolwiek aktywność czy to gospodarczą, czy to społeczną. Samo publiczne przyznanie przez sprawującego wysoki urząd polityka, że powszechną i niekonstytucyjną do tej pory praktyką urzędów było przyjęcie domniemania winy podatnika, tego stanu nie zmieni.

Społeczna rola przedsiębiorców

Państwo polskie rządzone przez polityków o ludzkich czasami odruchach jest anachroniczną strukturą blokującą i marnotrawiącą potencjał społeczny i gospodarczy swoich obywateli. Powszechne załamanie funkcji wykonywanych przez rząd zmusza przedsiębiorców do ich przejmowania. Niebywały wzrost korzystania z prywatnych usług medycznych fundowanych pracownikom jest skutkiem niewydolności systemu służby zdrowia, organizowanego i kontrolowanego przez rząd. Przedsiębiorców nie stać na marnotrawienie czasu i zdrowia swoich pracowników, bez których nie byłoby sukcesów ich firm.
Poza ustawami i nakazami przedsiębiorcy sami, ponosząc dodatkowe ciężary, wykonują za rząd funkcje, które potrzebne są im do normalnego i sprawnego działania. Jednym z pierwszych obszarów było bezpieczeństwo ich firm i własne oraz najbliższych. Dziś mamy jeden z najprężniejszych sektorów gospodarki prywatnie zapewniający bezpieczeństwo, a jego rozwój jest wprost proporcjonalny do niewydolności rządu w tym zakresie.
Przedsiębiorcy myślący o rozwoju swoich firm i planujący na lata działalność przejmują kolejne funkcje instytucji rządowych. Barierą, z którą sami muszą się uporać, jest brak właściwie wykształconych zawodowo pracowników. Dzisiejszy ich niedobór to konsekwencja tradycyjnie „dalekowzrocznych” decyzji o likwidacji znaczącej części szkolnictwa zawodowego. Dlatego przedsiębiorcy stali się aktywni również w systemie edukacji. Aby pozyskać przyszłych pracowników, sami tworzą systemy stypendialne dla uczniów i studentów. Na ich zamówienie tak profiluje się edukację, aby pełniła wreszcie funkcje użyteczne i usługowe dla branż polskiej gospodarki. Coraz częściej zawierane są też porozumienia z uczelniami, które modyfikują programy nauczania, dostosowując je do aktualnych realiów gospodarczych. Dzięki przedsiębiorcom oderwane w dużej mierze szkolnictwo zaczyna realizować funkcje usług edukacyjnych szytych na miarę i świadczonych we właściwym czasie.

Ład sukcesu

Dziś sukces przedsiębiorców nie zależy już tylko od ich umiejętności przetrwania w „warunkach szkodliwych dla zdrowia”, ale od aktywnego wkraczania w obszary zawłaszczone przez rząd. Największa innowacyjność przedsiębiorcy polega nie tyle na wdrażaniu technologii (głównie po to, aby zadowolić polityków i poprawić w tym zakresie ranking Polski), ile na tworzeniu wokół swojego przedsiębiorstwa takiego ładu, w którym można zminimalizować udział instytucji rządowych. Sukces przestał polegać na wchodzeniu w relacje z rządzącymi. Ryzyko spektakularnego zatrzymania pod dowolnym pretekstem jest o wiele większe niż ryzyko kursowe, przed którym można się jednak zabezpieczyć. Trwały sukces, który nie przeminie z przegraną kolejnej ekipy rządzącej, można zbudować, tworząc własną przestrzeń gospodarczą i społeczną, opartą na osobistej odpowiedzialności oraz na korzyści płynącej z wykonywania zobowiązań kontraktowych.
Prawda o naturze systemu i samych rządzących, o których Stefan Kisielewski napisał, że „trudno wymagać, żeby politycy byli tak mądrzy jak normalni, przeciętni ludzie”, przestała być pilnie strzeżoną tajemnicą państwową. Jesteśmy na początku kolejnej zmiany systemu, która tym razem będzie zależała od aktywności normalnych ludzi i zwyczajnych przedsiębiorców.

Andrzej Sadowski, założyciel i wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha – Pierwszego Niezależnego Instytutu w Polsce.

Źródło
:
Rzeczpospolita