„Rynek” w ochronie zdrowia
Dokonane ostatnio zmiany w układzie sił politycznych w Polsce, a szczególnie przekonująca wygrana jednej formacji, umożliwiająca samodzielne rządzenie, przyniosły powiew nadziei w ochronie zdrowia. Od czasu słynnego „białego szczytu”, kiedy to po raz pierwszy poczuliśmy się oszukani przez rząd, sytuacja pracowników ochrony zdrowia systematycznie pogarszała się. Wywalczone w czasie strajków podwyżki stopniowo zjadała inflacja, a te, które zostały rozłożone „na raty” nigdy nie zostały skonsumowane (np. Szpital Wojewódzki w Ciechanowie). Niedawni nasi sprzymierzeńcy, po przejęciu władzy, okazali się przeniewiercami i szybko wycofali się z przedwyborczych obietnic. Prawdziwa fala nieszczęść zaczęła się jednak dopiero po katastrofie smoleńskiej, która to wymusiła zmianę na stanowisku prezydenta RP. Po wyborze swojego człowieka na najwyższy w państwie urząd, jakby puściły hamulce! Właśnie wtedy sypnęło całym szeregiem ustaw- bubli prawnych, które nie są znane w żadnym innym kraju, a z którymi nie możemy poradzić sobie do dzisiaj. Trzy ustawy z lat 2011-2012, a mianowicie ustawa o działalności leczniczej, o prawach pacjenta i rzeczniku tychże praw oraz ustawa refundacyjna, do chwili obecnej odbijają się czkawką wszystkim lekarzom, pielęgniarkom, a także dyrektorom szpitali. Dlatego też zmiana formacji rządzącej została przyjęta przez ogromną większość środowisk medycznych z dużą ulgą i nadzieją jednocześnie. Czy jednak może być sama w sobie gwarancją początku korzystnych zmian systemowych w ochronie zdrowia?
Plusy dodatnie
Wyborcza obietnica likwidacji NFZ na początek brzmi obiecująco. Biurokratyczny moloch, dzierżący finansowy monopol w całej ochronie zdrowia i trzymający tzw. świadczeniodawców w żelaznym uścisku, sprawdził się jako żandarm systemu i jego największa podpora. Nie można jednak nie pamiętać, że jego likwidację PiS zapowiadało już w 2005 roku. Zapewne jednak cudowna „użyteczność” tejże instytucji, umożliwiająca wręcz dowolne „oszczędności” kosztem pacjentów i zakładów leczniczych, spowodowała „pragmatyczne” odstąpienie od tych planów.
Nie mniej obiecująco wybrzmiały pewne akcenty w expose nowo mianowanej Pani Premier, która stwierdziła, że lekarze i pielęgniarki powinni być bardzo dobrze wynagradzani(!) Co znaczy bardzo dobrze? Od czasu minister Ewy K., która obiecywała w 2007 roku lekarskie pensje w wysokości 11tys. zł, nie wiemy jak rozumieć to enigmatyczne sformułowanie. Pozostaje mieć nadzieję, nowa premier nie zniży się do poziomu Ewy K.
Plusy ujemne
Każdy lekarz doskonale wie, że najskuteczniej leczyć chorobę można poprzez usunięcie jej przyczyn. Zarówno lekarze zrzeszeni w OZZL, jak i cała rzesza działaczy Samorządu Lekarskiego, znakomicie orientują się w przyczynach przewlekłego niedomagania systemu ochrony zdrowia w Polsce. Daliśmy temu wyraz wielokrotnie opiniując projekty aktów prawnych, nadesłanych przez rząd w ramach tzw. konsultacji społecznych, jak również poprzez konstruktywną propozycję tzw. racjonalnego systemu opieki zdrowotnej, zrealizowanego przez OZZL w formie gotowego projektu ustawy. Niestety działania te nie przełożyły się na jakiekolwiek efekty i dlatego obecny system nie może pochwalić się nawet śladową akceptacją środowiska lekarskiego! Powoduje to również szeroko rozumianą frustrację zawodową lekarzy, brak identyfikacji ze strukturami systemu oraz rezygnację z odpowiedzialności za efekty leczenia. Tę ostatnią próbuje się wymusić na drodze karno- prawnej, ale opłakane skutki takich działań widzimy niemal każdego dnia!
Obecnie rządząca formacja całe zło systemu widzi w zasadach rynkowych w ochronie zdrowia i upatruje remedium na to zło w finansowaniu budżetowym. Pomijając fakt, że przed rokiem 1999, kiedy to wprowadzono kasy chorych i system de nomine ubezpieczeniowy, mieliśmy „budżetówkę” i pamiętamy, że nie rozwiązywała wielu problemów ochrony zdrowia. To prawda, że zysk nie może być najważniejszym elementem leczenia, ale musi on być, jeżeli leczenie w ogóle może być wykonywane! Pozbawienie zysku- wynagrodzenia dla zakładów opieki zdrowotnej i ich pracowników jest działaniem na szkodę całego systemu i prowadzi w efekcie do niemożności uzyskania leczenia przez chorych, tak jak pozbawienie zysku firm budowlanych prowadzi w prostej linii do spadku ilości budowanych obiektów, a w efekcie do kryzysu w budownictwie.
Jeżeli za przyczynę kryzysu w ochronie zdrowia uważa się reguły i zasady rynkowe, to zastanówmy się, ile rynku w niej jest. Na pewno jest rynek po stronie wydatków- szpitale i przychodnie płacą rynkowe ceny sprzętu, leków, materiałów opatrunkowych, energii elektrycznej czy wody. Po stronie przychodów mamy NFZ i ściśle określoną wielkość kontraktu, z limitem punktów i wyceną punktu, na które to parametry nie mamy najmniejszego wpływu. Sztywno określone są także nakłady ze środków publicznych oraz wysokość składki zdrowotnej, odliczanej od podatku. Jak funkcjonowałaby fabryka np. mebli, w której odbiorca ustalałby ceny oraz wielkość produkcji oraz dysponował nieograniczoną wręcz możliwością unikania płacenia za wytworzony towar? Jak w warunkach rynkowych minister zdrowia może ręcznie regulować strumień pieniędzy płynący od płatnika do świadczeniodawcy i określać wysokość płac jednej z grup zawodowych? Jak w warunkach rynkowych wykonać za określone, skromne środki, nieograniczoną praktycznie ilość świadczeń? Bo bezpłatne świadczenia oznaczają w praktyce ilość nieograniczoną!
Zdrowie bez polityki
Mamy już postawioną diagnozę. W systemie ochrony zdrowia nie ma zasad rynkowych! Teraz pora na leczenie! Jeżeli politycy nie przestaną udawać, że się na tym znają, nadal będziemy leczyć biegunkę … papierem toaletowym! Zastosujmy wreszcie leczenie przyczynowe, bo w przeciwnym razie po kilku zmarnowanych latach pojawi się kolejny, żałosny reformator-partacz, który zmarnotrawi kolejne miliardy naszych pieniędzy a wielu milionom pacjentów utrudni życie bądź je odbierze, oczywiście nie ponosząc, a jakże, żadnych konsekwencji. Nie jest najważniejsze, czy ochrona zdrowia będzie finansowana budżetowo czy w formie ubezpieczeń. Ważne jest, żeby za wykonane świadczenia miał kto zapłacić i by była to zapłata rzetelna! Tylko w ten sposób pacjentom można przywrócić podmiotowość i zapewnić rzeczywisty dostęp do leczenia. Zasady rynku i wolna konkurencja nie tylko zwiększają dostępność do świadczeń, ale podnoszą ich jakość i zapobiegają nadmiernemu wzrostowi ich cen! Tylko tego oczekujemy od polityków! Z resztą poradzimy sobie sami!
Zdzisław Szramik – wiceprzewodniczący ZK OZZL 26 listopada 2015r.