2 września 2015

 

 

felieton na stronie OPM: http://opm.elamed.pl/uploads/opm/articles/26721/opm-9-2015-82.pdf

 

oraz treść poniżej:

 

Dawno temu opowiadano sobie taki dowcip:  Na ciemnej ulicy, pod świecącą  lampą kręci się tu i tam mężczyzna  ze wzrokiem wbitym w ziemię. – Co pan robi ? pyta go przechodzień. – Szukam kluczy, które zgubiłem. – Tutaj pan je zgubił ?  – Nie, tam dalej.  – To dlaczego pan tutaj szuka?  – Bo tutaj jest widno, a tam ciemno.   

Taką – mniej więcej – logiką kierują się politycy, którzy przedstawiają kolejne pomysły na naprawę publicznej ochrony zdrowia w naszym kraju: Nie szukają rozwiązań tam, gdzie rzeczywiście mogliby je znaleźć, bo wymagałoby to od nich znacznego wysiłku, ale zajmują się sprawami drugorzędnymi bo jest to dużo łatwiejsze. Dobrym przykładem tego typu działania jest program zmian w ochronie zdrowia przedstawiany od pewnego czasu przez polityków PiS, partii, która – jak wiele na to wskazuje – może od jesieni br. przejąć władzę w Polsce. Zasadniczym elementem tego programu jest likwidacja NFZ i wprowadzenie finansowania lecznictwa z budżetu państwa. Pozornie zmiany wyglądają na bardzo radykalne, zrywające z dotychczasowym „ubezpieczeniowym” systemem publicznej ochrony zdrowia, wprowadzonym 16 lat temu. Pozornie też dotykają największej bolączki systemu, jaką – dla wielu – jest funkcjonowanie Narodowego Funduszu Zdrowia. Z nim bowiem, z jego decyzjami, ludzie wiążą takie patologiczne zjawiska, jak: limitowanie świadczeń zdrowotnych, zaniżona ich wycena, zadłużanie się szpitali i unikanie przez nich leczenia chorych „niedochodowych”, ograniczenia w dostępie do różnych programów lekowych itp. NFZ jest traktowany jako uosobienie wszelkiego zła, jakie ma miejsce w publicznej służbie zdrowia w naszym kraju. Dlatego politycy uznali, że jego likwidacja będzie łatwym sposobem, aby pokazać „w pełnym  świetle” że zrywają z dotychczasowymi patologiami. W rzeczywistości jednak efekt będzie podobny do tego, gdy szukamy kluczy nie tam, gdzie je zgubiliśmy, ale tam, gdzie jest widno.     

Program zmian przedstawiony przez PiS zmienia bowiem jedynie zewnętrzne atrybuty systemu, a nie wpływa zupełnie na warunki, które determinują takie, a nie inne jego funkcjonowanie. Narodowy Fundusz Zdrowia jest zmuszony limitować świadczenia zdrowotne i zaniżać ich ceny, bo musi się zmieścić w narzuconych ramach finansowych, które – z założenia – są zbyt ciasne w stosunku do zakresu świadczeń, jakie Fundusz ma sfinansować. Zamiana Funduszu na jakąkolwiek inną instytucję nic w tym względzie nie zmieni. Jeżeli te ramy finansowe pozostaną na dotychczasowym poziomie, i nie zmieni się (ograniczy) zakres świadczeń gwarantowanych, to każda inna instytucja, która zastąpi NFZ, a będzie funkcjonować w tych samych warunkach będzie postępować identycznie jak Fundusz i z tymi samymi skutkami. Także formalna zmiana źródła finansowania nie będzie miała wówczas żadnego znaczenia. Tym bardziej, że będzie to zmiana zupełnie powierzchowna, bo PiS nie zamierza likwidować dotychczasowej składki zdrowotnej a jedynie zmienić drogę jej przepływu: zamiast przez ZUS do NFZ, na drogę: przez Urzędy Skarbowe do budżetu państwa i dalej do wojewodów. Jeśli pozostanie dotychczasowa konstrukcja składki zdrowotnej, to pozostaną też wszystkie nieprawidłowości z nią związane, a zwłaszcza niesprawiedliwe obciążenie obywateli daniną na rzecz publicznej służby zdrowia. Nadal też pozostaną trudności z weryfikacją osób uprawnionych do świadczeń i konflikty, które wybuchają na tym tle. Nie poprawi się ani sytuacja chorych, ani społeczna ocena systemu.

Politykom PiS warto przypomnieć, że już raz mieliśmy do czynienia z działaniem bliźniaczo podobnym do tego, które oni proponują. Parę lat po wprowadzeniu Kas Chorych inna partia będąca wówczas w opozycji – SLD uznała, że dla uzdrowienia sytuacji nie trzeba podejmować żadnych innych kroków niż tylko zamienić znienawidzonego płatnika (kasę chorych) na inną instytucję (Narodowy Fundusz Zdrowia). Dobrze wiemy jak to się skończyło.

Krzysztof Bukiel 13 sierpnia 2015r.