27 maja 2014

 

                                Teoria permanentnej rewolucji

 

   Ochrona zdrowia i permanentna rewolucja to, wydawałoby się, dwie bardzo odległe sprawy, zwłaszcza w czasach, kiedy uznano komunizm za równie zbrodniczy system jak faszyzm w hitlerowskich Niemczech. Tym bardziej, że oficjalna Przewodnia Siła Narodu, ustami swego niekwestionowanego lidera, dokonała niedawno wolty i potępiła działania  na Ukrainie spadkobiercy nieludzkiego systemu, choć jeszcze niedawno reklamowała go jako wielkiego przyjaciela i dobrodzieja Polski. Teorię permanentnej rewolucji, polegającej na walce ze wszystkimi i ze wszystkim, w imię dobra najwyższego, jakim jest rewolucja, głosił nieco zapomniany dziś psychopata Lew Trocki. Dla niego rewolucja nie była środkiem do celu, lecz celem samym w sobie, dla którego warto poświęcić wszystko inne, z życiem milionów ludzi włącznie. W ramach tej teorii znajdowano kolejnych wrogów i kolejne przeszkody, i wspólnym wysiłkiem społeczeństwa, a zwłaszcza jego zbrojnego ramienia, likwidowano je. Mam wrażenie, że taka teoria znalazła wreszcie zastosowanie w ochronie zdrowia. Po pierwsze dla podobnych powodów- system ochrony zdrowia, podobnie jak sowieckie państwo, nie działa dobrze, negatywne oceny wystawia mu regularnie od 80 do 85% rodaków, ale nie robi to na władzach żadnego wrażenia. Po drugie bardziej opłaca się robić wodę z mózgu tzw. opinii publicznej i pokazywać kolejnych wrogów i kolejne przeszkody, niż stworzyć dobry, sprawnie działający system, oparty na sensownym finansowaniu i sprawnej organizacji. W takim kontekście należy widzieć ostatnie osiągnięcia ministra zdrowia i idące za nimi sukcesy medialne, umiejętnie wzmacniane przez tzw. niezależne media.

 

                               Czy leci z nami pilot?

 

   Takie pytanie nasuwa się po słynnej już wypowiedzi premiera, że likwidacja kolejek pacjentów i zniesienie limitów w onkologii odbędzie się bezkosztowo oraz, że nie będzie dosypywał pieniędzy lekarzom. Jakby tego było mało, padło zdanie, że trzeba pójść na wojnę z lekarzami, bo będą musieli pracować więcej(!), za te same pieniądze. Brawo! Znaleźliśmy wroga, odpowiedzialnego za wszelkie zło, teraz trzeba go tylko zlikwidować! Towarzysze z CzK byliby dumni! To tak, jakbyśmy reformę lotnictwa zaczęli od prześladowania pilotów.

 

                              Nihil novi sub sole

 

  Ta zasada konsekwentnie obowiązuje w ochronie zdrowia od czasów komunizmu. Objawia się jako proces ciągłych zmian, żeby władzy nie posądzić o bezczynność i niewrażliwość na cierpienie ludzi chorych, ale takich, aby nie zmienić filarów systemu, tzn. półniewolniczej pracy, opartej na wyzysku ekonomicznym i szantażu moralnym, oraz niskim nakładom z funduszy publicznych, możliwym dzięki propagandowej kanalizacji niezadowolenia pacjentów na pracowników systemu, mającej wszelkie cechy szczucia. Objawia się to systematycznym spadkiem zaufania do lekarzy oraz lawinowym wzrostem skarg i spraw sądowych. Jeżeli ten trend się utrzyma, za kilka lat wykonywanie zawodu lekarza będzie miało wszelkie znamiona masochizmu!

Nietrudno zgadnąć, kto na tym ucierpi najbardziej.

   W dzisiejszej Polsce wiele się zmieniło. Wielu z nas nie potrafi już wyobrazić sobie kraju z czasów PRL-u. Ale w ochronie zdrowia komunizm, z wszystkimi jego potwornościami, trwa w najlepsze. I to ponad politycznymi podziałami!

 

Zdzisław Szramik, wiceprzewodniczący ZK OZZL