31 grudnia 2011

 

PYTANIA I ODPOWIEDZI

Dotyczące akcji lekarzy: My leczymy, oni refundują

 

W związku z tym, że wokół akcji lekarzy związanej z nowymi przepisami dotyczącymi wypisywania recept na leki refundowane narosło wiele nieporozumień, a niektórzy (np. przedstawiciele rządu) celowo (jak sądzimy) upowszechniają nieprawdziwe informacje, przedstawiamy wyjaśnienia dotyczące motywów, przyczyn, celów, przebiegu… itp. tej akcji. Przedstawiamy je w formie pytań i odpowiedzi.

 

Czy akcja jest protestem przeciwko ustawie o refundacji leków z dnia 12 maja 2011 roku ( w domyśle – inspirowanym, a może nawet finansowanym  przez firmy farmaceutyczne, niezadowolone z nowych zasad polityki lekowej zawartych w tej ustawie) ?

Lekarze uczestniczący w akcji My leczymy, oni refundują nie sprzeciwiają się całej ustawie o refundacji leków, w ogóle nie odnoszą się do ogromnej większości zapisów zawartych w tej ustawie. Przedmiotem naszego zainteresowania jest jedynie wąski wycinek tej ustawy dotyczący zasad wypisywania recept na leki refundowane w tym również zasad karania lekarzy za błędy popełnione przy tym wypisywaniu (abstrahując od tego czy błędy te są rzeczywiste, czy urojone, czy zawinione czy nie).  Gdyby rządzący spełnili postulaty lekarzy dotyczące zmiany przepisów o zasadach wypisywania recept na leki refundowane – w niczym nie zmieniłoby to nowych zasad polityki lekowej wprowadzonej ustawą o refundacji i nie miałoby żadnego znaczenia dla firm farmaceutycznych.   

 

Dlaczego lekarze oburzają się na nowe przepisy, skoro dotychczasowe były takie same lub bardzo niewiele się różniły?

Minister zdrowia twierdzi, że nie rozumie buntu lekarzy, bo dotychczas też musieli określać czy pacjent jest ubezpieczony i za błędy przy wypisywaniu recept groziły lekarzom takie same  kary.  Powyższe stwierdzenie jest jednak spłyceniem problemu przez ministra. Dotychczas bowiem kara „zwrotu kwoty nienależnej refundacji” mogła być wymierzona nie wszystkim lekarzom ale tylko tym, którzy podpisywali z NFZ umowy na wypisywanie recept na leki refundowane. Nie dotyczyła zatem lekarzy, którzy byli zatrudnieni (na podstawie umowy o pracę lub umowo cywilno-prawnej) w szpitalach, przychodniach lub innych ZOZ-ach. Poza tym kara ta nie miała umocowania ustawowego (NFZ nie był zobowiązany aby ją stosować). Dodatkowo na lekarza nie był nałożony obowiązek określania odpłatności za lek ( co czynią nowe przepisy) , a jest to  bardzo czasochłonne i – robiąc to – lekarz bardzo łatwo naraża się na pomyłkę. 

 

Dlaczego lekarze buntują się teraz przeciwko określaniu stopnia refundacji za lek, przecież dotyczy to tylko  – jak twierdzi minister zdrowia – nieco więcej niż 200 leków ( a jeszcze mniej substancji chemicznych) dla których jest kilka stopni refundacji w zależności od choroby? Przecież dotychczas  lekarze też wskazywali na stopień refundacji w chorobach przewlekłych?

Minister zdrowia wprowadza ludzi w błąd twierdząc, ze lekarze będą musieli znać stopień refundacji tylko ok 200 leków, dla których jest różny stopień refundacji w różnych chorobach (inny w przewlekłych, inny w ostrych).  Zgodnie bowiem z nowymi przepisami lekarz będzie musiał wskazać na stopień refundacji każdego leku, również tego, który ma tylko jeden poziom refundacji.  Jednak lekarz nie wie czy ten poziom to jest ryczałt, bezpłatny, 30% , czy 50%  i za każdym razem musi to sprawdzać, a należy przypomnieć, że obwieszczenia o listach leków refundowanych, zawierające stopień refundacji mają się zmieniać co 2 miesiące (lekarze nie będą mogli zatem  stosować  wpisów o odpłatności„na pamięć” bo nigdy nie będzie pewności czy coś się nie zmieniło przy nowelizacji listy).  Także w odniesieniu do chorób przewlekłych obecny stan prawny jest inny – bardziej uciążliwy dla lekarzy – niż poprzedni. Dotychczas bowiem, przy chorobie przewlekłej np. astmie lekarz mógł jedynie napisać w odpowiedniej rubryce recepty literkę „P”, a stopień odpłatności leku określał aptekarz; teraz nie można napisać „P” bo nie ma takiej rubryki, ale należy napisać dokładnie poziom odpłatności. Zasadne jest pytanie – po co lekarz ma ustalać  poziom odpłatności za lek, skoro i tak aptekarz musi zrobić to jeszcze raz i to on ostatecznie zdecyduje o tym ?   Czy chodzi tylko o to, aby złapać lekarza na pomyłce, która musi niechybnie nastąpić?

 

Czego chcą lekarze, buntujący się przeciwko nowym przepisom o wypisywaniu recept na leki refundowane?  

Lekarze chcą aby przy wypisywaniu recept na leki refundowane nie musieli się zajmować w ogóle sprawą refundacji leku (czy pacjent ma uprawnienia, czy ma jakieś dodatkowe przywileje w tym zakresie, jaki jest stopień refundacji). Lekarze nie chcą się tym zajmować, bo jest to niezwykle czasochłonne, a niektóre rzeczy są wręcz niewykonalne, jak np. pewna weryfikacja uprawnień pacjenta, wobec braku pewnego dokumentu potwierdzającego ten fakt.

Lekarze chcą również aby nie traktować ich wszystkich jak oszustów i naciągaczy stosując „krótką ścieżkę” karania za błędy (faktyczne lub urojone, zawinione lub niezawinione) przy wypisywaniu recept. Obecne przepisy pozwalają bowiem na to, aby decyzję o karze, która może wynosić nawet kilkaset tysięcy złotych podejmował arbitralnie kontroler NFZ, bez możliwości odwołania się od jego decyzji. Jednocześnie możliwe jest karanie lekarza, który nie popełnił żadnego błędu i jest bez winy, na przykład: gdy pozytywnie zweryfikował uprawnienia pacjenta do refundacji leku na podstawie przedstawionego przez pacjenta dokumentu RMUA, ale okazało się, że pracodawca nie zgłosił pacjenta (swojego pracownika) do ZUS-u, albo ZUS nie przesłał informacji do NFZ. Innym przykładem niezawinionej kary dla lekarza jest przypadek, gdy lekarz np. wypisał określony antybiotyk  w zapaleniu gardła, a kontroler uznał, iż powinien wypisać inny antybiotyk.

Lekarze domagają się zatem, aby wykreślić te przepisy ustawy o refundacji leków z 12 maja 2011 roku oraz te przepisy rozporządzenia ministra zdrowia o receptach, które nakładają na lekarza obowiązek weryfikacji uprawnień pacjenta do refundacji oraz wskazywania stopnia refundacji leków oraz te przepisy, które przewidują „krótką ścieżkę” (tzn. na mocy decyzji kontrolera NFZ bez procesu sądowego) karania lekarza za błędy przy wypisywaniu recept. Lekarze domagają się również prawnej definicji pojęcia  „udokumentowane względy medyczne” – aby nie dochodziło w tym zakresie do dowolności interpretacyjnych przez NFZ lub sądy.     

 

Czy lekarze wypisując recepty bez wskazywania uprawnień pacjenta i stopnia refundacji leku chcą aby chorzy płacili 100% za leki?

Nie, wręcz przeciwnie. Lekarze po to pozostawiają puste miejsca na recepcie przeznaczone na określenie uprawnień pacjenta i stopień refundacji – aby aptekarze uzupełnili je w sposób odpowiedni, a  przybijając pieczątkę  „Refundacja leku do decyzji NFZ”  – lekarze wskazują, że ich intencją jest, aby pacjent uzyskał lek według swoich uprawnień, zgodnie z tym co orzeknie NFZ, bo to on – ostatecznie – weryfikuje uprawnienia pacjenta (niezależnie od tego, co napisze lekarz).

 

Jeżeli pojawią się dalsze wątpliwości lub pytania – będziemy odpowiadać na nie sukcesywnie.

 

K.Bukiel – przewodniczący ZK OZZL