Zlikwidować służbę zdrowia !
Jeden ze znanych serwisów ekonomicznych opublikował niedawno ranking efektywności systemów opieki zdrowotnej 48 państw świata. Oceniono w nim zależność między oczekiwaną długością życia mieszkańców a wysokością wydatków na służbę zdrowia. Okazało się, że nasz kraj ma bardziej efektywny system niż np. Holandia, Niemcy czy Stany Zjednoczone.
Informacja powyższa spowodowała wiele emocjonalnych komentarzy. Niektórzy zarzucili badaczom manipulację danymi, inni twierdzili, że to tylko statystyka nie oddająca rzeczywistości, jeszcze inni potraktowali te wyniki jako (kolejny) dowód iż „rynek w ochronie zdrowia się nie sprawdza”, o czym ma świadczyć b. niska pozycja USA w rankingu. Wyniki badania z pewnością ucieszyły polskich polityków. Od lat powtarzają oni bowiem, że nie warto zwiększać nakładów na ochronę zdrowia w Polsce, bo i tak nie skutkuje to polepszeniem zdrowotności społeczeństwa. Teraz – jak się wydaje – uzyskali na to koronny dowód.
Tymczasem, tak naprawdę, ranking nie ma większej wartości. Potwierdza bowiem jedynie to, co znane jest od wielu lat: opieka zdrowotna ma stosunkowo mały (10-15 procentowy) wpływ na ogólną zdrowotność społeczeństwa (czego wyrazem jest przeciętna oczekiwana długość życia). Najważniejszy jest ogólny poziom rozwoju: powszechny dostęp do zdrowej wody i żywności, właściwe warunki mieszkaniowe i higieniczne, dobra infrastruktura (bezpieczne drogi), wykształcenie obywateli oraz tzw. styl życia. Przykładowo: Wydatkując dużo pieniędzy i wkładając wiele wysiłku można zorganizować sprawny system leczenia ostrego zawału serca (jak obecnie w Polsce) ale i tak ostateczne wyniki zdrowotne będą gorsze niż gdyby zamiast tego skutecznie skłonić ludzi do niepalenia papierosów, nietycia, uprawiania sportu itp.
Jeśli zatem rządzący twierdzą, że nie ma sensu zwiększać nakładów na opiekę zdrowotną, bo i tak nie przyniesie to polepszenia zdrowotności społeczeństwa, to niech zlikwidują ją w ogóle. Wskaźniki zdrowotności pogorszą się z tego powodu tylko niewiele (10-15%), a może nawet się poprawią, gdy „zaoszczędzone” pieniądze pójdą na budowę autostrad, „orlików”, ścieżek rowerowych i innych obiektów ułatwiających Polakom uprawianie sportu. W ten – mniej więcej – sposób 15 lat temu argumentował swoje stanowisko wicepremier Balcerowicz, gdy domagał się aby składka na kasy chorych wynosiła nie – jak planowano – 11% ale tylko 7 %.
Dlaczego zatem rządzący nie likwidują (publicznej) służby zdrowia? Może jednak zdają sobie sprawę, że jej głównym celem nie jest wcale poprawianie wskaźników zdrowotnych społeczeństwa, lecz co innego. Co? Zapytajcie zwykłych ludzi. Usłyszycie prostą odpowiedź: Celem służby zdrowia jest leczenie chorych – pewne, nowoczesne, bezzwłoczne („bezkolejkowe”). Wybudowanie autostrad zmniejszyłoby na pewno ilość poszkodowanych w wypadkach samochodowych, ale konkretnemu pacjentowi, który już uległ takiemu wypadkowi nic by to nie dało. Jemu potrzebna jest skuteczna pomoc medyczna, a nie nowe kilometry bezkolizyjnych dróg. Dodatkowe pieniądze na służbę zdrowia nie poprawią ogólnej zdrowotności społeczeństwa, ale pomogą konkretnym chorym ludziom wyzdrowieć lub zmniejszyć cierpienie. Dlatego ma sens zwiększanie nakładów na lecznictwo – adekwatnie do zakresu świadczeń gwarantowanych – aby nie trzeba było administracyjnie limitować dostępu do leczenia ( kolejki !) i zmniejszać jego jakości. Ma również sens korzystanie z mechanizmów rynkowych w ochronie zdrowia. Są one bowiem najlepszym sposobem zapewnienia odpowiedniej podaży świadczeń i najwyższej ich jakości. A wskaźniki zdrowotne? Trzeba je poprawiać, a jakże: popularyzując zdrowy tryb życia, uprawianie sportu, właściwe odżywianie; budując nowe bezkolizyjne drogi, oczyszczalnie ścieków itp. Itd.
Krzysztof Bukiel 3 września 2013 r.