12 maja 2014

 

 

felieton na stronie opm: http://opm.elamed.pl/aktualny-numer

 

oraz niżej:

Zaufanie –  ważna rzecz. Dla OPM.

Jak podały niedawno media, pacjenci chorzy na przewlekłą białaczkę szpikową z całej Polski nie chcą od 1 lipca być leczeni tańszymi zamiennikami leku o nazwie imatinib. Napisali w tej sprawie petycję do ministra zdrowia,  domagając się cofnięcia decyzji o dopuszczeniu generyków imatinibu do leczenia chorych na białaczkę. Zarzucają lekom generycznym, że nie są dostatecznie zbadane i mogą okazać się szkodliwe. 

Na ich protest zareagował natychmiast  Polski Związek Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego. Stwierdził on, że „chorzy  na przewlekłą białaczkę szpikową zostali wprowadzeni w błąd”, bo nowe leki wprowadzane są na rynek w Polsce według  przepisów UE, co dotyczy również badań klinicznych oraz jakości produkcji. Nie ma zatem – w ocenie związku – podstaw aby podważać wartość generyków, a działanie takie może być – co najwyżej – przejawem niewiedzy lub nieuczciwej konkurencji.

Konflikty podobne do opisanego powyżej wybuchają w naszym kraju dosyć często. Najczęściej chodzi w nich o leki nowo wprowadzane i brak ich refundacji  w naszym kraju.  Zwykle jest tak, że pacjenci twierdzą, iż leki są  skuteczne i powinny być refundowane, a przedstawiciele ministerstwa uważają, że ich skuteczność nie została potwierdzona, co uzasadnia brak refundacji. Media „nakręcają” konflikt przedstawiając w dramatycznym świetle los chorych, „porzuconych” przez państwo.  Przedstawiciele rządu zwykle oskarżają pacjentów o brak wiedzy lub poddawanie się nieuczciwemu lobbingowi firm farmaceutycznych. Także dziennikarze mają podlegać ich wpływom.  Rządzący – z kolei – są oskarżani o dokonywanie oszczędności kosztem zdrowia i życia chorych. Podobne spory dotyczą zresztą nie tylko leków, ale i innych „technologii medycznych” (sposobów leczenia lub diagnozowania).

Konflikty takie są nie do uniknięcia i nie jest problemem to, że one są. Problemem jest, że nie udało się w Polsce stworzyć jasnych, prostych, przejrzystych, a co najważniejsze – wiarygodnych mechanizmów rozstrzygania takich sporów. Arbitrem w tych sprawach miała być Agencja Oceny Technologii Medycznych, która miała wydawać wiążącą opinię co do skuteczności danej „technologii” i  jej „opłacalności” (efekt w porównaniu do kosztów) albo nieprzydatności lub wręcz – szkodliwości. Agencja rzeczywiście powstała i – najprawdopodobniej – wydaje merytorycznie dobre decyzje. A jednak nie cieszy się ona zaufaniem pacjentów. Dlaczego? Przyczynia się do tego samo jej prawne  usytuowanie. Agencja jest w istocie instytucją doradczą, a ostateczną decyzję co do refundacji leku lub innej „technologii medycznej” podejmuje minister zdrowia.  Takie rozwiązanie – samo w sobie  –   podważa wiarygodność Agencji. Skoro minister zdrowia może postąpić wbrew jej opinii, to znaczy, że są jakieś ważniejsze kryteria niż te, którymi kieruje się Agencja.  Czy to zatem dziwne, że i pacjenci chcę zmienić rekomendacje Agencji, które uważają za niekorzystne dla siebie ?  

Brak zaufania to problem, który – w systemie opieki zdrowotnej – dotyczy nie tylko kwalifikowania leków i innych technologii medycznych do refundacji. Sprawa jest znacznie szersza.  Dotyczy także relacji między pacjentami a lekarzami, pracownikami służby zdrowia a dyrektorami placówek, „świadczeniodawcami” a NFZ, obywatelami (pacjentami) a rządzącymi. Główną winę za ten stan rzeczy ponoszą – moim zdaniem – politycy, zarówno rządzący jak i opozycyjni.  Rządzący – dla doraźnych celów – podkopują autorytet lekarzy, zrzucając na nich wszystkie winy za złe funkcjonowanie systemu, licząc, ze w ten sposób odsuną od siebie niezadowolenie pacjentów. Podobnie robią zresztą w stosunku do dyrektorów szpitali, traktując ich przedmiotowo: raz jako sojuszników w walce z „roszczeniowymi” pracownikami, innym razem jako przeciwników domagających się nadmiernego finansowania z NFZ. Opozycja – jeżeli tylko poczuje, że można na tym zbić polityczny kapitał – krytykuje rząd nawet wtedy, gdy zaproponuje on rozsądne działanie. Ustanawiane jest prawo tak niejasne i nieprecyzyjne, jakby celowo prowokujące konflikty przy jego interpretacji co prowadzi do pogłębienia nieufności między uczestnikami systemu (np. przepisy o tzw. konkursie ofert, albo ustawa refundacyjna lub rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie recept lekarskich). W ten sposób budowany jest klimat powszechnej podejrzliwości. Nikt nikomu nie ufa i przede wszystkim sprawdza czy nie został oszukany. Ten stan przynosi – oprócz wielu innych uciążliwości – istotne podwyższenie kosztów funkcjonowania systemu i zmniejszenie jego efektywności, przyczyniając się także do wydłużenia kolejek.  Dzisiaj, gdy walka z kolejkami została ogłoszona jako priorytet ministra zdrowia, przed podjęciem wszelkich innych kroków należałoby pomyśleć w pierwszym rzędzie  o przywróceniu wzajemnego zaufania.  

Krzysztof Bukiel 16 kwietnia 2014r.