Do końca lipca 2013 r. w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II w Nowym Targu funkcjonowały (dobrze, jak stwierdził dyrektor Wierzba) 2 oddziały internistyczne: Oddział Chorób Wewnętrznych i Oddział Internistyczno-Kardiologiczny. W oddziałach tych pracowało 15 lekarzy, z których wszyscy są specjalistami chorób wewnętrznych, ponadto 4 z nich ma specjalizację z kardiologii, jedna z endokrynologii, troje z medycyny rodzinnej. Jeden z lekarzy jest w trakcie specjalizacji z reumatologii, jeden w trakcie specjalizacji z diabetologii, jedna lekarka w trakcie specjalizacji z nefrologii.
Wszyscy odeszli.
Zastąpił ich tandem lekarzy: M. G. i J. J.
Ordynatorem Oddziału Internistyczno-Kardiologicznego został M. G., który jest specjalistą chorób wewnętrznych, nie jest jeszcze kardiologiem. Pomagał mu dr med. J. J.- specjalista chorób wewnętrznych i reumatologii; posiada też specjalizację z balneologii i klimatologii oraz medycyny lotniczej.
Dr J., mamiony przez dyrekcję wizją „podhalańskiego ośrodka reumatologicznego” i kreowany na ordynatora Oddziału Chorób Wewnętrznych, w połowie września wrócił do Warszawy (skończył mu się urlop), z zapowiedzią, że wróci od 01.01.2014 r. już jako ordynator. W połowie września otwarto wreszcie Oddział Chorób Wewnętrznych (skromne 10 łóżek), którym tymczasowo kieruje dr W. G. (pracował dotąd w Oddziale Chorób Wewnętrznych i był szefem SOR-u nowosądeckiego szpitala). Już pierwsze spotkanie dra M.G. i dra W.G. zaowocowało konfliktem, bo obaj chcieliby rządzić, najlepiej oboma oddziałami.
Do pracy w Oddziale Chorób Wewnętrznych okresowo oddelegowany jest też okresowo dr M. M. – specjalista chorób wewnętrznych z Oddziału Medycyny Paliatywnej, z kolei w prowadzeniu Oddziału Internistyczno-Kardiologicznego pomaga Oddział Kardiologii Inwazyjnej, Angiologii i Elektroterapii „Intercard” s.c. w Nowym Targu w skromnej osobie dr W. K. (specjalista chorób wewnętrznych). Ciekawe, że w Oddziale Internistyczno-Kardiologicznym nie pracuje obecnie żaden kardiolog, a wcześniej było czterech. To znaczy – wg dyrektora Wierzby – że jest lepiej (?).
Ponadto w Oddziale Internistyczno-Kardiologicznym pracowała pani dr E. I. (która jednocześnie prowadzi Zakład Opiekuńczo-Leczniczy, od 01.08.2013 „wirtualnie”) – nie posiada żadnej specjalizacji.. I są jeszcze 2 lekarki w trakcie specjalizacji chorób wewnętrznych.
Jest oczywiste, że tak uboga obsada lekarska nie jest w stanie prowadzić diagnostyki w zakresie, który zapewniała poprzednia, „gorsza” kadra lekarska. Wystarczy przyjrzeć się kartom informacyjnym z leczenia szpitalnego w Oddziale Internistyczno-Kardiologicznym. Pacjenci pytają, po co iść do szpitala, skoro i tak badań wielu zrobionych mieć nie będą. Pobyty w Oddziale Internistyczno-Kardiologicznym są krótkie, mają na celu tylko „ugaszenie pożaru”. Pacjentom nie podoba się również funkcjonowanie Poradni Kardiologicznej, prowadzonej obecnie w głównej mierze przez lekarzy z Oddziału Kardiologii Inwazyjnej, Angiologii i Elektroterapii „Intercard” – terminy oczekiwania są długie, często przesuwane, niekiedy wizyty nie dochodzą do skutku, pacjenci otrzymuja skierowania na badania, o których terminie będą ponoć powiadomieni w bliżej nieokreślonym terminie. Ale dyrekcja ma i na to radę – jeśli się komuś nie podoba, to może sobie iść prywatnie do kardiologa. Myślę, że właściwym adresatem telefonów pacjentów powinien być NFZ, a nie dyrekcja szpitala.
Dlaczego Oddział Kardiologii Inwazyjnej „Intercard” tak ochoczo wspiera dyrektora Wierzbę i wicestarostę Jachymiaka, co jakiś czas wydając deklaracje zapewnienia wszelkiej opieki kardiologicznej dla pacjentów powiatu nowotarskiego? Odpowiedź jest prosta. Otóż za 3 lata kończy się okres dzierżawy pomieszczeń w nowotarskim szpitalu. Stąd ta wielka troska o pacjentów Podhala.
Można też spytać o poziom opieki w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym (jedyne 80 ciężko chorych obłożnie pacjentów).
Należy zwrócić uwagę, że mimo setek telefonów wykonywanych codziennie przez dyrekcję do wielu lekarzy, głównie z Małopolski, nikt (poza niechlubnym przykładem Oddziału Kardiologii Inwazyjnej „Intercard”, ale wiadomo z jakich to niskich pobudek tak postępują) nie ma ochoty na współpracę z dyrektorem Wierzbą i jego ekipą. Lekarze, zwłaszcza z najbliższych szpitali, znają drogę kariery pana Wierzby (jako dyrektora zakładu wodociągów oraz wójta), znają jego metody postępowania z ludźmi. Również nowoprzybyli lekarze z odległych stron coraz bardziej przekonują się o poziomie dyrekcji nowotarskiego szpitala.
Zatem czy na pewno było gorzej, a teraz jest lepiej? Ci, którzy odeszli, nie mieli żadnego problemu ze znalezieniem pracy. Na nic zdały się buńczuczne pokrzykiwania pana Wierzby, że w promieniu 200 km żaden z lekarzy nie znajdzie pracy. Znaleźli, niektórzy nawet pod bokiem pana dyrektora.