http://www.rynekzdrowia.pl/Prawo/Bialystok-nie-bylo-dyskryminacji-placowej-lekarzy,18590,2.html
Okręgowy Sąd Pracy w Białymstoku oddalił 31 maja trzy apelacje złożone przez lekarzy ze szpitali w Białymstoku i Choroszczy. Domagali się odszkodowań od pracodawców za nierówność płacową.
Lekarze specjaliści, w pozwach przeciwko swoim pracodawcom, dyrekcjom Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku i Samodzielnego Publicznego Psychiatrycznego Zakładu Opieki Zdrowotnej im. dr Stanisława Deresza
w Choroszczy domagali się po około 30 tys. zł odszkodowania za to, że jako specjaliści z większym doświadczeniem i kwalifikacjami zarabiają mniej niż zatrudnieni w tych placówkach lekarze rezydenci, którzy dopiero zaczynają swoją pracę.
Inicjatorem składania pozwów był Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy.
Sąd uznał, że nie było dyskryminacji w ustalaniu wynagrodzenia lekarzy specjalistów w tych placówkach względem młodych lekarzy rezydentów, bo płace tych lekarzy są finansowane z różnych źródeł.
Jak argumentował w uzasadnieniu Sąd Okręgowy, wynagrodzenia dla lekarzy rezydentów ustala ustawodawca, a nie pozwany pracodawca – rezydentów opłaca Ministerstwo Zdrowia. Celem rozporządzenia ustalającego stawki było zapewnienie młodym lekarzom możliwości odbywania stażu i kształcenia się po to, aby to w kraju, a nie za granicą zdobywali doświadczenie i podejmowali pracę.
Sąd podkreślał przy tym, że pracodawca nie ma wpływu na stawki dla rezydentów, które określa ustawodawca i ustalając innym lekarzom inne stawki, nie dyskryminuje ich. W uzasadnieniu wyroku SO zaznaczył też, że jeśli rezydent nie wykonuje swojej pracy, bo np. ma urlop macierzyński, to pieniądze przeznaczone na wynagrodzenie takiego rezydenta szpital musi zwrócić, nie zostają do dyspozycji szpitala.
Sąd zwrócił uwagę, że być może brak jest właściwych uregulowań dotyczących wynagrodzeń specjalistów w stosunku do rezydentów. W związku z tym przedmiotem oceny prawnej mogłaby być niezgodność z prawem zapisów ustawy o rezydentach. Ale taka możliwość mogłaby zaistnieć dopiero w odrębnym postępowaniu, gdy zakończy się postępowanie sądowe w tej sprawie.
Dr Ryszard Kijak z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (to m.in. w jego sprawie zapadł wyrok) powiedział dziennikarzom, że lekarze specjaliści nie czują, że przegrali, bo od początku mieli świadomość, że swoich praw będą dochodzić w sądach wszystkich instancji. Mówił, że wyroki zapadają raczej „z ekonomicznego niż z prawnego punktu widzenia”.
Powiedział też, że lekarze nie zgadzają się z argumentacją przyjętą przez sąd. Mówił, że specjaliści nie kwestionują wynagrodzeń rezydentów.
– Ani sąd rejonowy, ani okręgowy nie wziął pod uwagę tego, że mimo że pracodawca nie ma wpływu na wynagrodzenie rezydentów, to ma wpływ na wynagrodzenie specjalistów. I tutaj myśmy widzieli rolę sądów. Tym bardziej, że kodeks pracy wyraźnie mówi, że wynagrodzenie ma być zróżnicowane w zależności od wykształcenia, od odpowiedzialności i od wielu innych czynników – powiedział Kijak.
Wydane orzeczenia SO w Białymstoku są prawomocne, przysługuje od nich tylko kasacja. Ryszard Kijak zapowiedział, że będą złożone wnioski o pisemne uzasadnienia wyroków i będą składane kasacje.
Zapowiedział także, że po wyczerpaniu całej drogi prawnej w Polsce, lekarze specjaliści będą dochodzić swoich praw przed trybunałem w Strasburgu.
KOMENTARZ:
Sąd jeden po drugim z uporem maniaka nie dopuszcza do siebie zasadniczej tezy OZZL: my nie podważamy płac rezydentów (że są za wysokie), ale płace specjalistów (że są za niskie). Dlatego argument sądu, że dyrektor nie ma wpływu na płace rezydentów jest jak kulą w płot. Dyrektor ma wpływ na płace specjalistów. Jeżeli dyrektor uznaje, że nie stać go na lepsze wynagradzanie specjalistów niż rezydentów, to niech nie zatrudnia rezydentów. Nie będzie wtedy miał „zadanej” minimalnej płacy od której wzwyż musi liczyć płace specjalistów. NIKT dyrektorowi nie każe zatrudniać rezydentów. Jeżeli to robi, to bierze na siebie obowiązek (wynikający z kodeksu pracy), że specjalistów trzeba wynagradzać lepiej niż niespecjalistów. Podobnie rzecz się ma z tzw. gwarantowaną ustawową płacą minimalną. Jeżeli ktoś chce zatrudniać pracowników musi ich wynagradzać co najmniej na poziomie płacy minimalnej, a jeżeli uzna, że go na to nie stać – nie zatrudnia ludzi wcale.