4 lutego 2013

Łapać spekulanta.

Jednym z najbardziej pamiętnych elementów PRL –u były kolejki po wszystko. Ich przyczyna była prosta: towaru było za mało w stosunku do potrzeb, a właściwie to ilość pieniędzy w kieszeniach obywateli była za duża w stosunku do ilości towaru. Nie oznacza to – wbrew pozorom – że towary w PRL-u były tanie, ale faktem jest, że były za tanie w stosunku do ich podaży. Ceny na te towary ustalał nie rynek, ale urzędnicy państwowi i celowo zaniżali je aby powstało wrażenie, że przeciętnego Polaka stać na więcej niż to było w rzeczywistości. Dlatego na przykład „mały fiat” miał na początku cenę 67 tysięcy, a faktycznie („bezkolejkowo”)kosztował 200 tysięcy. Podobnie było niemal ze wszystkim. Czarny rynek bezwzględnie weryfikował „zamożność” obywateli PRL.

Braków w sklepach i kolejek po wszystko nie udało się komunistom ukryć, dlatego ich główna energia poszła w innym kierunku: wytłumaczenia ludowi skąd biorą się te kolejki. Przez wiele lat obowiązywała doktryna „przejściowych trudności”. Kiedy jednak mijały dziesięciolecia, trudno było wiarygodnie tę „przejściowość” uzasadnić. Dlatego w schyłkowym PRL zaczęło dominować inne tłumaczenie kolejek. Winę za nie ponosili spekulanci, którzy wykupywali towary w sklepach ponad własne potrzeby i sprzedawali je później po zawyżonych cenach. Generał Jaruzelski powołał nawet słynne IRCh-y (inspekcje robotniczo – chłopskie), które trójkami sprawdzały targowiska w poszukiwaniu spekulantów. Jak wiemy niewiele to pomogło w zapełnieniu półek sklepowych. Dopiero wprowadzenie zasad rynkowych do gospodarki zmieniło sytuację diametralnie, a ówczesne tłumaczenia komunistów o winie spekulantów może budzić co najwyżej uśmiech politowania.

Dzisiaj już nie ma kolejek w sklepach po towary. Są za to w przychodniach i szpitalach po leczenie i diagnostykę. A rządzący, chociaż odżegnują się od jakichkolwiek związków z PRL-em, stosują te same, co wtedy tłumaczenia. Kolejkom winni są sami chorzy, bo zapisują się do wielu kolejek naraz i blokują miejsca dla innych potrzebujących. Tak przekonuje prezes Pachciarz, podobnie mówi minister Arłukowicz, zapowiadając, że już niedługo to się zmieni, bo powszechna informatyzacja ochrony zdrowia wyłapie tych „spekulantów”.

 

Krzysztof Bukiel 04 lutego 2013r .