24 marca 2020

Niedawno ZK OZZL wyraził uznanie i podziękowanie dla ministra zdrowia za jego osobiste zaangażowanie w działaniach na rzecz ograniczenia skutków epidemii koronawirusa. Na niższych „piętrach” decyzyjnych sytuacja wygląda jednak zgoła inaczej i raczej nie zasługuje na uznanie i podziękowania. Oto relacja: 

 

                Jestem lekarzem pracującym w przychodni oraz dyżurującym w szpitalu, zatrudnionym na umowie cywilno-prawnej. Forma mojego zatrudnienia wynika z aktualnej sytuacji zawodowej tzn. jestem lekarzem, który zdał egzamin pisemny specjalizacyjny w sesji wiosennej 2020 a odwołane zostały egzaminy ustne. Wobec czego nie jestem specjalistą ani już lekarzem rezydentem.

Od początku trwania pandemii byłam i jestem gotowa kontynuować swoją pracę. Jednak z przykrością stwierdzam, że obecnie znalazłam się w patowej sytuacji uniemożliwiającej mi pomoc pacjentom, z powodu błędnych i niedopracowanych procedur. Wydarzeniem, które doprowadziło mnie do obecnej sytuacji, było udzielenie pierwszej pomocy pacjentowi, podejrzanemu o infekcję koronawirusową, poza moim miejscem pracy. Po całym zdarzeniu, pacjenta zabrano karetką do szpitala, ode mnie natomiast policja zebrała dane łącznie z numerem telefonu oraz miejscem pobytu. Poinformowano mnie, że mam oczekiwać na kontakt sanepidu w związku z wynikiem testu pacjenta, z którym miałam kontakt.

Jak wygląda sytuacja dziś? Mija tydzień od zdarzenia i nikt się ze mną nie kontaktował. Dzwoniąc codziennie do sanepidu udało mi się w końcu dotrzeć do osoby, która powinna udzielić mi informacji o wyniku testu. Niestety usłyszałam, że sanepid nie posiada takich danych i powinnam kontaktować się w tej sprawie ze zleceniodawcą badania – czyli ze szpitalem do którego został przewieziony pacjent. Nie posiadam danych pacjenta, ani nie wiem do jakiego szpitala został przewieziony, ponieważ takich danych nie otrzymałam od policji ze względu na RODO. Nawet jeśli dysponowałabym takimi informacjami, personel medyczny nie udzieli mi informacji. Pozostaje zatem jedna możliwość abym wykluczyła u siebie zakażenie – test w kierunku koronawirusa. Jednak testy nie są wykonywane osobom bez objawów choroby koronawirusowej.

Obecnie nie mogę pracować w przychodni, odwołałam kilka dyżurów w szpitalu, ponieważ na własną odpowiedzialność, w trosce o pacjenta pozostaję w kwarantannie. Dodatkowo ordynator w szpitalu wymaga wyniku badania osoby, której udzielałam pomocy lub wyniku badania własnego aby można było wrócić na dyżury. Ta sytuacja powoduje brak możliwości wykonywania zawodu i zarabiania na utrzymanie. Pomimo tego, bardziej martwi mnie to ilu jest takich lekarzy oraz kiedy nas zabraknie w przychodniach i szpitalach z powodu dziurawych procedur?

 

Lekarka nieobojętna.