Koniec systemu?
Na naszych oczach historia zatacza koło i wracamy do systemu, który został wyklęty i porzucony niecałe 20 lat temu. Oczywiście aktualna władza nie chce być podejrzewana o związki z PRL i jego spuścizną, i wszystkie zmiany opatruje inną etykietą, ale clou zmian oparte jest na zasadach znanych z niechlubnej przeszłości. Czyżby „reformatorom” zabrakło wyobraźni i muszą wracać do rozwiązań skutecznie skompromitowanych? Wszystko wskazuje, że tak!
Jak najskuteczniej zdjąć z siebie odpowiedzialność za wielkie niedobory w ochronie zdrowia, nie chcąc przeznaczyć adekwatnych środków na jej funkcjonowanie? Powierzyć środki samym wykonawcom i tym samym ich uczynić odpowiedzialnymi za braki! To tak, jakby położyć 20 zł na ladzie w barze i powiedzieć barmanowi-stawiam wszystkim kolejkę! Dla obecnych w barze gości to miły gest, ale dla barmana to wielki kłopot, szczególnie jeśli goście są spragnieni, a fundator, który chce się im przypodobać, może odebrać licencję na sprzedaż alkoholu! Tak ma wyglądać, w pewnym uproszczeniu, funkcjonowanie ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (AOS), finansowanej przez lekarzy POZ. Braki finansowe, uniemożliwiające skierowanie pacjenta do specjalisty, będące prostą konsekwencją niedoboru środków, w nowej formie organizacyjnej będą kłopotem lekarza POZ i na nim skupi się niezadowolenie pacjentów, natomiast prawdziwi winowajcy będą podliczać „oszczędności” i przydzielać sobie … premie! Zupełnie tak, jak po wprowadzeniu ustawy refundacyjnej! Majstersztyk!
„Dobrodziejstwo” sieci
Osobne zagadnienie to sieć szpitali i tzw. opieka koordynowana. Sama zasada, że szpitale należące do sieci będą finansowane w sposób uprzywilejowany już teraz rodzi patologię organizacyjną. Dyrektorzy placówek o węższym profilu, które nie spełniają kryteriów „sieci”, zabiegają o fuzje z jednostkami większymi- sieciowymi „pewniakami”, choć te fuzje nierzadko są bezsensowne z przyczyn merytorycznych czy geograficznych. Sama możliwość uznaniowego kwalifikowania szpitala do sieci jest potencjalnie korupcjogenna i na pewno wprowadzi dużo zamieszania i bałaganu.
Preferowanie przychodni przyszpitalnych, kosztem AOS, nie jest wprowadzane w trosce o jeszcze lepszą opiekę na pacjentem poszpitalnym, ale zapewne ma na celu kolejne „oszczędności”, bo pacjenta przyjmie lekarz oddziału czy kliniki… w ramach swojego etatu! To, że ucierpi na tym jakość opieki nad pacjentem w oddziale, nikogo już nie wzrusza. To, że do przychodni może przyjść, z opóźnieniem, lekarz po wielogodzinnym zabiegu operacyjnym, też się nie liczy. Liczą się oszczędności!!!
Władza kocha lekarzy
Wszyscy pamiętamy deklaracje przedwyborcze zarówno obecnej pani premier, jak i prezesa formacji, która wygrała wybory. Pamiętamy słowa, że lekarze powinni zarabiać dobrze i bardzo dobrze… Wszystko wskazuje, że to był tylko chwyt reklamowy! Władza nie tylko nie chce dołożyć środków finansowych do zdrowia, ale chętnie jeszcze coś by skubnęła. Mimo, że mamy najmniej lekarzy w Europie w przeliczeniu na 1 tys. mieszkańców, nie robi się nic, żeby zachęcić ich do pracy w kraju. No może prawie nic… Zupełnie niespodziewanie własną inicjatywą wykazał się wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin, który stwierdził, że studia medyczne, w odróżnieniu od innych kierunków, powinny być płatne. Płatność za studia można byłoby odpracować w krajowej publicznej „służbie” zdrowia. Można by dyskutować o odpłatności wszystkich rodzajów studiów, czy oświaty w ogóle, ale stwierdzenie, że odpłatność za inne studia jest sprzeczna z Konstytucją RP, a za studia medyczne nie- każe myśleć że minister nauki utracił kontakt z rzeczywistością, albo, że jest to kolejny balon próbny i straszak w jednym- ulubiona metoda komunikacji władz ze środowiskiem medycznym. Proponuję obciążyć kosztami studiów wszystkich lekarzy, z emerytami włącznie, a gdyby niezawisły sąd ( w kraju lub w UE) uznał to rozwiązanie za niekonstytucyjne, należałoby wypłacić każdemu z nich koszt studiów, który na pewno był potrącany przez lata ich pracy przy wynagrodzeniu! To, w pewnym stopniu, tłumaczy nasze wciąż niskie zarobki!
Mówiąc poważnie- jest chyba naprawdę źle, skoro władza rozpaczliwie chwyta się tak płaskich i prymitywnych metod. Miejmy nadzieję, że to już długo nie potrwa!
Zdzisław Szramik – wiceprzewodniczący ZK OZZL