Bijcie tak, żeby nie było śladów
– komentarz aktualny.
„Bijcie tak, żeby nie było śladów” – takie polecenie mieli słyszeć od swoich przełożonych funkcjonariusze komunistycznej SB w odniesieniu do osób jawnie protestujących przeciwko ustrojowi i sposobowi funkcjonowania PRL. I dopóki zasada ta była przestrzegana, funkcjonariusze mogli liczyć na wsparcie i pomoc swoich przełożonych, nawet gdyby oskarżano ich o spowodowanie czyjejś śmierci lub kalectwa. Jeśli jednak o niej zapomniano, szeregowi milicjanci lub zomowcy stawali się „kozłami ofiarnymi” poświęcanymi – przynajmniej oficjalnie – przez władze PRL na ołtarzu społecznego spokoju. PRL nie mogła przecież mieć opinii państwa opresyjnego czy wręcz – barbarzyńskiego.
Z sytuacją podobną co do zasady ( z zachowaniem odpowiednich proporcji) mamy do czynienia przy okazji ostatniego „skandalu” z ograniczeniem przez NFZ dostępu chorych do tzw. terapii niestandardowej w chorobach nowotworowych. Jest rzeczą najoczywistszą i praktykowaną od lat, że Narodowy Fundusz Zdrowia ogranicza na różne sposoby dostęp pacjentów do refundowanych świadczeń zdrowotnych. Fundusz musi bowiem zbilansować swoje wydatki z przychodami. Wydatki są potencjalnie nieograniczone, bo leczenie w Polsce, dzięki wspaniałomyślności kolejnych rządów jest bezpłatne, a przychody bardzo skromne, bo politycy uznali, iż większe nakłady na lecznictwo to marnotrawstwo. Dlatego przełożeni prezesa Funduszu: minister zdrowia i premier aprobowali ograniczanie przez NFZ dostępu do refundowanego leczenia, a nawet zalecali je. Świadczą o tym ich wypowiedzi dotyczące limitowania świadczeń i kolejek do leczenia, które uznano za rzecz normalną, a dyrektorów dopominających się o zapłatę za tzw. nadwykonania za nieodpowiedzialnych i nieumiejących zarządzać. Limitowanie świadczeń to najprostszy sposób ograniczania dostępu do refundowanego leczenia stosowany przez NFZ chociaż nie jedyny, innymi są np. ograniczenia w wystawianiu skierowań na badania, ustalanie wygórowanych wymagań dotyczących kwalifikacji personelu, ograniczenie możliwości udzielania pewnych świadczeń do określonych poradni lub oddziałów szpitalnych. Pogłębiający się deficyt środków przeznaczonych na leczenie spowodował jednak, że dotychczasowe metody ograniczania dostępu do leczenia mogły okazać się niewystarczające. Stąd zapewne zarządzający Funduszem chcieli sięgnąć po kolejne sposoby. I wszystko byłoby dobrze, gdyby się nie okazało, że ten sposób „bicia” pozostawia jednak zbyt wyraźne ślady. Dlatego pan premier z całą surowością potraktował prezesa NFZ, ukarał go – już teraz – finansowo, nakazał przeprosić obywateli i usunąć nieprawidłowości, a i tak nie wiadomo, czy ta „afera” nie skończy się dymisją prezesa. Nikt nie powinien mieć bowiem wątpliwości, że premier i rząd troszczą się o zdrowie obywateli i nie żałują na ich leczenie pieniędzy.
Krzysztof Bukiel – przewodniczący ZK OZZL
08 stycznia 2010r.