10 czerwca 2008

rozmowa z prof. Walerianem Sanetrą, prezesem Izby Pracy, Ubezp. Społ. i Spraw Publicznych SN

http://www.rp.pl:80/artykul/145783.html

Emeryci wygrali, lekarze przegrali

Mateusz Rzemek 09-06-2008, ostatnia aktualizacja 09-06-2008 07:44

O kontrowersjach wokół wcześniejszych emerytur dla mężczyzn i sprawy dyżurów lekarskich rozmawiamy z prof. Walerianem Sanetrą, prezesem Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego

……………..

Dlaczego lekarze przegrali przed SN?

Lekarze zażądali dodatkowego wynagrodzenia za godziny nadliczbowe przepracowane podczas dyżurów. Przez godziny nadliczbowe zaś rozumieli oni czas przepracowany z naruszeniem ich prawa do dobowego i tygodniowego odpoczynku. SN w poszerzonym składzie uznał jednak, że spełnienie przez pracodawcę obowiązku zapewnienia stosownego odpoczynku nie może zostać zastąpione ekwiwalentem pieniężnym. Czasu tego odpoczynku nie wolno także kumulować, bo powinien on być udzielany codziennie (w każdym tygodniu). W związku z tym nie można go zastępować wypłatą wyższego wynagrodzenia, choć często jest tym zainteresowany nie tylko pracodawca, ale i pracownik. Dyżury medyczne w Polsce były i są wyżej opłacane niż normalna praca. Są jednak systemy, w których nie płaci się dodatkowych pieniędzy, a nawet płaci się mniej, ponieważ dyżur traktuje się jako rodzaj pogotowia do pracy, które może być niżej opłacone. Regulacje wspólnotowe nie rozstrzygają, jak powinno być ukształtowane wynagrodzenie za czas dyżuru, pozostawiając to przepisom poszczególnych państw. W Polsce ustawa o zoz reguluje wysokość wynagrodzenia za pracę na dyżurach medycznych i dlatego nie można tu stosować dalej w tym zakresie idących przepisów kodeksu pracy o wynagrodzeniu za pracę w godzinach nadliczbowych.
Zgodnie z ustawą o zakładach opieki zdrowotnej w brzmieniu, jakie obowiązywało do końca zeszłego roku, lekarze mogli pracować nawet po kilkadziesiąt godzin bez przerwy. Teraz, gdy sądy odmawiają im przyznania jakichkolwiek pieniędzy za pracę organizowaną bez poszanowania ich prawa do odpoczynku, mogą się czuć oszukani.

O tym, że z tymi przepisami mogą być problemy, było wiadomo już na długo przed lekarskimi pozwami. Nasz prawodawca wiedział, że tworzy prawo niezgodne z regulacjami wspólnotowymi, liczył jednak na to, że zmienią się przepisy wspólnotowe lub orzecznictwo ETS. Były bowiem projekty wprowadzenia w prawie wspólnotowym odstępstw, m.in. dla służby zdrowia. Problem dyżurów lekarskich występował właściwie we wszystkich państwach Wspólnoty. Po doliczeniu dyżurów lekarskich do normalnego czasu pracy okazuje się, że na masową skalę łamane było prawo do odpoczynku pracowników opieki zdrowotnej. Gdyby nie wejście Polski do Unii Europejskiej, nie byłoby problemów z dyżurami lekarskimi, ponieważ przepisy ustawy o zoz zostały ocenione przez Trybunał Konstytucyjny jako zgodne z ustawą zasadniczą. To dopiero dzięki unijnej dyrektywie o czasie pracy i orzecznictwu ETS, który uznał, że dyżury powinny być wliczane do czasu pracy, lekarze zyskali podstawę do swych żądań.

Na rozstrzygnięcie przez poszerzony skład czeka jeszcze kwestia, czy lekarze odbierający wolne sprzed lat mają prawo do wynagrodzenia w tym czasie. Rekordziści mają kilka tysięcy takich godzin, co się przelicza nawet na ponad dwa lata wolnego. Czy pańskim zdaniem należy się im ta pensja?
Trudno powiedzieć, jak ta sprawa zostanie rozstrzygnięta przez Sąd Najwyższy. Moim zdaniem trzeba pamiętać, że celem przepisów, które są tu istotne, jest to, by pracownik miał prawo do rzeczywistego odpoczynku. Wypłacanie jakiegokolwiek ekwiwalentu pieniężnego za brak czasu wolnego (czasu odpoczynku) mogłoby skłaniać pracodawców do naruszania ustanowionej przez prawo ochrony. To tak, jakby zatrudnionemu na budowie dać pieniądze zamiast kasku ochronnego, z tym że on tego kasku nie kupi, bo nie musi. Tak samo jest ze zdrowiem pracownika, który powinien codziennie regularnie odpoczywać co najmniej przez 11 godzin.

Ogranicza to roszczenia lekarzy jedynie do odszkodowania od Skarbu Państwa lub zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych. Są to bardzo trudne procesy, a szkoda po stronie lekarzy, którzy pracowali po kilkadziesiąt godzin z rzędu, jest trudna do udowodnienia.

Niezależnie od sankcji karnych, jakie można zastosować wobec dyrektorów szpitali za naruszenie norm odpoczynku lekarzy, takie roszczenia wydają mi się odpowiednie. To rozwiązanie stosunkowo najprostsze. To prawda, że dochodzenie odszkodowania to trudny proces, przede wszystkim trzeba wykazać szkodę i jej związek przyczynowo-skutkowy z bezprawnym działaniem. Lekarze mogą jednak sięgnąć także do przepisów o ochronie dóbr osobistych, w których zdrowie jest wymienione w pierwszej kolejności jako rodzaj dobra osobistego (art. 23 k.c.). Jeśli wykażą, że nie mogli korzystać w odpowiednim stopniu z prawa do odpoczynku, oznacza to, że co najmniej powstało zagrożenie dla ich zdrowia. Wówczas na podstawie art. 448 kodeksu cywilnego mogą wystąpić o przyznanie odpowiedniej sumy tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę. Sąd w takim wypadku, przyznając zadośćuczynienie, z pewnością weźmie pod uwagę np. to, jak długo było naruszane ich prawo do odpoczynku.

Źródło : Rzeczpospolita

Pełna treść wywiadu na stronie: http://www.rp.pl:80/artykul/145783.html

patrz takze: http://lekarzpolski.pl/index.php?option=com_pressroom&view=one&id=669&r=2008&Itemid=99999999&lang=pl