26 września 2008

20 września 2008r
Kto się boi rynku ? – do Menedżera Zdrowia

Znane jest powiedzenie o psie, który kąsa rękę usiłującą zdjąć mu z szyi obrożę. Stwierdzenie to przychodzi mi na myśl, gdy słyszę o pracownikach medycznych lub ich związkach zawodowych, protestujących przeciwko wprowadzeniu mechanizmów rynkowych do systemu opieki zdrowotnej.

Rynek rządzi się zasadą popytu i podaży, co oznacza, że gdy popyt na jakiś towar jest duży, a towaru brakuje – jego cena idzie w górę. Dotyczy to nie tylko towarów w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale także np. pracowników, z tym, że w tym przypadku wysoka cena oznacza wysokie wynagrodzenie za pracę.

Ilość pielęgniarek w Polsce w przeliczeniu na 1000 mieszkańców jest chyba najniższa w Europie. Zupełnie podobnie jest z lekarzami. Stosunkowo mało jest także innych fachowych pracowników medycznych, np. techników, czy diagnostów. Świadczenia zdrowotne należą do dóbr najbardziej pożądanych przez człowieka. Śmiało można stwierdzić, że są to dobra podstawowe. Podobnie, jak jedzenie, ubranie, mieszkanie, czy …. usługi pogrzebowe. Nie ma praktycznie obawy, że popyt na leczenie ulegnie jakiemuś znaczącemu załamaniu, nawet w okresach gospodarczej dekoniunktury. 

Wszystkie te fakty pozwalają na stwierdzenie, że – w warunkach rynkowych – służba zdrowia to dobry „biznes”, a pracownik medyczny to niezwykle intratny zawód, szczególnie tam, gdzie dodatkowo – jak w Polsce  jest on deficytowy. Pokazują to zresztą przykłady tych krajów, w których mechanizmy rynkowe w opiece zdrowotnej odgrywają istotną rolę. W USA lekarze różnych specjalności otwierają listę najlepiej wynagradzanych zawodów, a pielęgniarki zarabiają nawet kilka razy więcej niż np. robotnik budowlany. Porównajmy to z Polską. 

Jeśli tak jest, to dlaczego związki zawodowe w Polsce, skupiające pracowników medycznych, zwłaszcza pielęgniarki, ale również techników medycznych, diagnostów i pewną część lekarzy – tak zdecydowanie i ostro protestują przeciwko wprowadzeniu mechanizmów rynkowych do opieki zdrowotnej ?

Rodzi się tutaj wiele pytań. Czy przedstawiciele tych związków zawodowych nie rozumieją, że w warunkach rynkowych płace personelu medycznego muszą wzrosnąć w stosunku do obecnych wynagrodzeń, bo dzisiaj są one sztucznie zaniżane przez państwo, które chcąc dać obywatelom bezpłatne leczenie za niewielkie pieniądze –  po prostu wyzyskuje pracowników medycznych ? A może działacze tych związków zawodowych wcale nie reprezentują swoich członków – pracowników medycznych, ale utożsamiają się ze swoimi „centralami” reprezentującymi pracowników innych branż, np. górników, stoczniowców, ciepłowników, dla których „tani lekarz” i „tania pielęgniarka” to ważna zdobycz socjalna?  Może – w końcu – związki te działają na rzecz niektórych partii politycznych, chcących przypodobać się szerokim „masom” wyborców obietnicami bezpłatnej, państwowej służby zdrowia ?

Każda z tych możliwości jest w jakimś stopniu prawdopodobna i źle świadczyłaby o tych związkach zawodowych i ich działaczach. Ale jest też możliwa i inna przyczyna tej dziwnej  postawy. Nie wykluczone, że sprzeciw wobec wprowadzenia mechanizmów rynkowych do ochrony zdrowia wyraża – w istocie – (pod)świadomą obawę, że ten „rynek” będzie tylko połowiczy. Na przykład: „rynkowa” będzie forma szpitali, przekształconych w spółki, ale już nierynkowe pozostaną ceny, narzucane – jak dzisiaj – przez państwowego, monopolistycznego płatnika i – jak dzisiaj – zaniżone w stosunku do kosztów. W takich warunkach, wynagrodzenia personelu medycznego też nie osiągną rynkowego poziomu, a wręcz przeciwnie – zostaną zduszone jeszcze bardziej niż obecnie, bo od tego będzie zależało być albo nie być szpitalnych spółek, które przecież zadłużać się nie będą mogły, jak dzisiejsze SPZOZ-y.  

Obawy o ten połowiczo rynkowy charakter reformy służby zdrowia, proponowanej przez obecny rząd nie są bezpodstawne. Nie słychać dzisiaj już nic o koszyku świadczeń gwarantowanych. Nikt nawet nie wspomina o współpłaceniu. Nie ma też mowy o kryteriach ustalania cen na poszczególne świadczenia, finansowane przez NFZ. Rządzący mają wyraźnie nadzieję, że jeszcze raz uda im się zwieść obywateli i pracowników medycznych jakimiś hasłami, półśrodkami, działaniami pozornymi. Oj uważajcie, bo się przeliczycie. Jeszcze trochę takiego udawania, a związkowi liderzy Solidarności, OPZZ  i Forum ZZ staną na czele demonstracji pracowników służby zdrowia, domagających się natychmiastowej … prywatyzacji lecznictwa, tak jak dzisiaj – na ulicach Warszawy, Gdańska, Szczecina i  Brukseli domagają się prywatyzacji polskich stoczni.

Krzysztof Bukiel – 20 września 2008r.

20 września 2008r