26 września 2008

22 czerwca 2008 r.
Dla Menedżera Zdrowia

Nie ma biorących bez dających.

I znowu mamy kolejny „przypadek” korupcyjny w ochronie zdrowia.  Tym razem o branie łapówek został oskarżony kierownik kliniki w znanym warszawskim szpitalu – instytucie. Jeśli zarzuty potwierdzą się, będzie to przypadek wręcz modelowy, na podstawie którego można by uczyć: jaka jest główna przyczyna korupcji w służbie zdrowia, jakie inne czynniki jej sprzyjają, kto jest głównym beneficjentem tej sytuacji, jaki jest jedyny skuteczny sposób wyeliminowania korupcji i dlaczego zawodzą inne metody walki z tą patologią. 

Sytuacja jest następująca (jeśli prawdziwe są doniesienia medialne): Łapówki przyjmował profesor medycyny, kierownik kliniki. Osoby zorientowane oceniają, że na tym stanowisku,  z różnych, legalnych źródeł, można zarobić ok. 20 – 30 tysięcy złotych miesięcznie (bez dyżurów). Nie słabe wynagrodzenie było zatem główną przyczyną pokusy korupcyjnej. Jak podaje prokuratura, łapówki były przyjmowane w zamian za przyspieszenie przyjęcia do szpitala, czyli za ominięcie kolejki do leczenia. Kierownik kliniki miał bowiem prawo dokonać takiego przyjęcia poza kolejnością, a oczywistą jest rzeczą, że ludzie chcą być leczeni niezawodnie (bezkolejkowo) i – gdy nie ma innych metody uzyskania pewności leczenia – zapłacą łapówkę. Dowodami na korupcję mają być nagrania z ukrytej kamery, która została zainstalowana w gabinecie osoby podejrzanej. Jak można domniemywać, stało się to już po słynnym aresztowaniu doktora G., którego spektakularne zatrzymanie i jego oprawa medialna miały –  obok innych efektów – przynieść również zastraszenie potencjalnych łapówkarzy. Jak widać, ten sposób walki z korupcją nie dał – w tym przypadku – pozytywnego rezultatu. Klinika, w której pracował profesor jest państwowa. Nie ma więc konkretnego właściciela, który – jeśli nie z powodów etycznych, to dla dobrze rozumianego swojego interesu –  zadbałby o wyeliminowanie korupcyjnych zachowań u swoich pracowników. 

Powyższy przypadek, po raz kolejny, udowadnia, że z korupcją w służbie zdrowia jest dokładnie tak samo, jak z korupcją w innych dziedzinach. Podstawową jej przyczyną jest reglamentacja pewnych dóbr i możliwość ułatwienia dostępu do nich przez określone osoby. To one właśnie są beneficjentami takiego korupcjogennego systemu. Różne metody walki z korupcją, jakkolwiek mogą odegrać rolę pomocniczą, to nie wyeliminują tej patologii do końca, jeżeli ta podstawowa przyczyna korupcji nie zostanie usunięta.

Jest – co prawda – taka opinia, że reglamentacji świadczeń zdrowotnych nie da się wyeliminować. Trudno jednak brać tę opinię poważnie tak długo, dopóki osoby ją głoszące odrzucają możliwość zastosowania narzędzi, które tę reglamentację mogłyby zlikwidować. Takim narzędziem jest oczywiście współpłacenie za leczenie i to nie byle jakie współpłacenie, ale rozumiane jako udział środków prywatnych w pokrywaniu tej części kosztów świadczeń zdrowotnych, na którą brakuje pieniędzy publicznych. Zastosowanie tego „narzędzia” pozwoli również na użycie kolejnych ważnych środków do walki z korupcją, jakim są: prywatyzacja zakładów opieki zdrowotnej i sprawiedliwa konkurencja między nimi – o pacjentów i pieniądze, które za nimi pójdą. Dopiero na tak przygotowanym „podłożu” swoją rolę może też odegrać metoda „kija i marchewki”, czyli dobre wynagrodzenie dla uczciwych pracowników i dotkliwe kary dla łapówkarzy. Inna sprawa, że w takiej sytuacji, nawet wielka chęć wzięcia łapówki np. przez lekarza nie spotka się z gotowością jej dania przez pacjenta.

Krzysztof Bukiel – 22 czerwca 2008r.