17 kwietnia 2008

Etyka i „etyka”

  Etyka, jako pojęcie, towarzyszyła mi już od pierwszego roku studiów medycznych. Już najmłodszym adeptom medycyny wtłaczano do głów, że ten zawód jest nierozerwalnie związany z etyką, rozumianą jako wyższa forma ( może nawet najwyższa ) moralności. Stało się to tak oczywiste, że każdy,  nawet najmniejszy zarzut ( choć nie zawsze zasadny ) o charakterze etycznym był działem ciężkiego kalibru, przed którym trudno było obronić się zwykłemu lekarzowi. Niektórzy z naszych kolegów, znakomicie funkcjonujący w kolejnych systemach ochrony zdrowia, od centralnego budżetowania, poprzez kasy chorych aż po obecny, chory system, nierzadko piastujący prominentne funkcje dyrektorów ZOZ-ów lub ordynatorów oddziałów i klinik, stali się najgorliwszymi strażnikami czystości zawodowej

i etyki. Uczynili z niej religię, a z czasem również niezłą broń, która służyła zmuszaniu do pracy, zwłaszcza młodszych kolegów, lub zwalczaniu ludzi myślących inaczej.

Oczywiście mówienie o etyce nie jest niczym złym, ale naganne jest mówienie jednego

i robienie czegoś zupełnie odwrotnego, na zasadzie, że kogoś tak etycznego, jak ja, zasady etyki nie obowiązują. Było już tak w czasach przed reaktywacją Samorządu Lekarskiego

( słynne Komisje Kontroli Zawodowej) jak również w latach późniejszych. Było to, i jest obecnie, związane z wieloma innymi patologiami, wręcz systemowymi, w ochronie zdrowia. Niektórzy z nas, lekarzy, a także politycy i szeroko rozumiana administracja, którzy stoją na straży obecnego, chorego sytemu, zachowują się nieetycznie, choćby dlatego, że kłamią,

a także hamują bezwzględnie konieczny  proces rzeczywistych zmian w ochronie zdrowia. Wielkim kłamstwem jest to, że publiczna opieka zdrowotna może w Polsce funkcjonować za kwotę o połowę niższą, w przeliczeniu na 1 mieszkańca, niż np. w Czechach, czy na Węgrzech. Kłamstwem także jest stwierdzenie, że nie stać nas na większe nakłady na ochronę zdrowia, bo wszyscy znamy liczne przykłady marnowania publicznych pieniędzy, że wspomnę tylko o finansowaniu partii politycznych z budżetu, jak również nie mniej licznych tzw. skoków na publiczną kasę.  Ilość nakładów na ochronę zdrowia Polaków nie zależy zatem od jakichś obiektywnych czynników, tylko , mówiąc wprost, od decyzji politycznej. Mówiąc inaczej, ktoś, kto podejmuje decyzję o tak bardzo zaniżonym finansowaniu postępuje nieetycznie, bo niskie nakłady implikują powstanie szeregu patologii, z korupcją włącznie.

Hamowanie przemian w ochronie zdrowia jest działaniem na szkodę  pacjentów, czyli nas wszystkich. To pacjenci, ludzie nierzadko ciężko chorzy, czekają w wielomiesięcznych kolejkach na możliwość leczenia swojej choroby, a niskie nakłady i wynikające z nich limitowanie świadczeń, oddalają perspektywę powrotu do zdrowia o wiele ponad rozsądne minimum. Niektórzy z wysokich urzędników państwowych uważają wręcz, że ochrona zdrowia jest tzw. czarną dziurą, która jest w stanie wchłonąć i zmarnotrawić każdą ilość środków. Nie wiem czy to, co mówią nam, lekarzom, odważyliby się powiedzieć ludziom chorym i cierpiącym, zwłaszcza w okresie przedwyborczym.

 OZZL od lat walczy o poprawę warunków pracy i płacy lekarzy, o to by pracowali w dobrych warunkach i godnie zarabiali. Z każdym złem najskuteczniej walczy się poprzez usunięcie jego przyczyn. Najważniejszymi przyczynami korupcji w ochronie zdrowia są deficyt świadczeń zdrowotnych i niskie płace białego personelu. Podnosząc, w sposób istotny, zaniżone nakłady możemy zlikwidować te obie przyczyny jednocześnie. Wszyscy ci, którzy sabotują nasze działania, szermując hasłami etycznymi, zachowują się bardzo dziwnie i nielogicznie, bo dają do zrozumienia, że nie chcą więcej zarabiać, że wystarczy im sama etyka. Zakładając, że nie są niespełna rozumu, musimy przyjąć, że mają jakiś inny, ukryty cel. W obecnym systemie można uzyskać dodatkowe dochody albo poprzez pracę w sektorze prywatnym, albo w tzw. szarej strefie. W systemie proponowanym przez OZZL jest miejsce na praktyki prywatne, więc nie to jest kością niezgody. Czyżby, więc, chodziło o nielimitowane dochody w szarej strefie? Dlaczego do obrony celów jak najbardziej nieetycznych używa się argumentów natury etycznej? Myślę, że nadszedł czas, by postawić wreszcie takie pytania i spróbować na nie odpowiedzieć.

      To, że obecny system jakoś działa, odbywa się dzięki zaplanowanemu wyzyskowi ekonomicznemu białego personelu i symbolicznym wręcz wynagrodzeniom, a także pewnego rodzaju szantażowi. Działania tzw. organów ścigania, jakich jesteśmy świadkami w ostatnim czasie, są tego najlepszym dowodem. Brak rzeczowych argumentów w dyskusji i spójnej polityki rządu i ministerstwa zdrowia, objawia się ślepymi działaniami odwetowymi, których zasady, jak i godne pożałowania formy, jako żywo przypominają czasy kwitnącego komunizmu. Myślę, że nie ma aktualnie żadnego racjonalnego powodu abyśmy mieli ten stan dalej tolerować,