4 marca 2008

20 stycznia 2008r

Misja niemożliwa do spełnienia – artykuł do OPM

Głośnym wydarzeniem stała się ostatnio Rada Gabinetowa poświęcona służbie zdrowia i chociaż w mediach  więcej miejsca poświęcono jej politycznym niż merytorycznym aspektom, to przecież parę ważnych pytań zostało postawionych, parę odpowiedzi zostało udzielonych i – wbrew wielu opiniom – nie są one nic nie znaczącą wymianą politycznych ciosów. Wręcz przeciwnie, mówią bardzo wiele o programie zmian w ochronie zdrowia, przedstawionym przez obecny rząd, a właściwie o słabych stronach tego programu.

Pytanie, które wprawiło panią minister Kopacz i pana Premiera w widoczne zakłopotanie brzmiało: Co będzie gdy szpital – spółka nie będzie przynosiła zysków, ale odwrotnie – straty?  Odpowiedź powinna być prosta: gdy szpital nie będzie przynosił zysków – upadnie i nie będzie to żadna tragedia dla pacjentów. Brak zysków oznacza bowiem – w warunkach rynkowych – że szpital jest źle zarządzany lub niepotrzebny w danym miejscu. Jeśli  złe zarządzanie było przyczyną upadku szpitala, niech przejmie go kto inny, kto umie lepiej gospodarzyć pieniędzmi, przeznaczonymi na ratowanie życia i zdrowia ludzkiego. A jeśli szpital nie był w tym miejscu potrzebny, nie ma sensu go utrzymywać.

Skoro odpowiedź jest taka prosta, dlaczego przedstawiciele Rządu jej nie udzielili. Nie znają swojego programu? A może odwrotnie, znają go i zdają sobie sprawę z jego słabości. Zwracał na nią uwagę OZZL. Jeśli szpitale mają stać się prawdziwymi spółkami handlowymi, trzeba zbilansować nakłady na ochronę zdrowia z zakresem świadczeń gwarantowanych i zlikwidować limitowanie świadczeń  przez płatnika (NFZ lub inne fundusze). Jeśli tego nie będzie, straty szpitala ( i jego bankructwo) nie muszą być skutkiem złego zarządzania lub braku zapotrzebowania na świadczone przez szpital usługi, ale mogą wynikać z arbitralnej decyzji NFZ, który wyceni świadczenia poniżej faktycznych kosztów i/ lub wyznaczy  szpitalowi zbyt niski – aby się utrzymać – limit świadczeń refundowanych. To wszystko stać się wręcz musi, gdy NFZ będzie dysponował – jak dotychczas – zbyt niską kwotą pieniędzy w stosunku do świadczeń, jakie powinny być sfinansowane. Tymczasem obecny rząd bardzo sceptycznie podchodzi do problemu niedoboru środków przeznaczonych na ochronę zdrowia. Co więcej, chwali się, że nie zwiększy nakładów publicznych na służbę zdrowia i nie wprowadzi współpłacenia. W takiej sytuacji, osoby podejrzliwe wobec rządu, a do takich należy pewnie Pan Prezydent – mogą sobie zadać pytanie: Czy urzędnicy NFZ nie będą mieli pokusy, aby „wyznaczyć” szpitale, które muszą zbankrutować i czy cały ten manewr zamiany szpitali w spółki nie ma służyć jedynie ukryciu (pod pozorem działania mechanizmów rynkowych) przejęcia majątku niektórych szpitali przez wybrane osoby?

Obecny rząd naraża się na takie podejrzenia na własną prośbę. Twierdzi bowiem, że można wprowadzić poszczególne elementy systemu rynkowego niezależnie od innych. Nie widzi (lub udaje, że nie widzi), iż zmiany jednego elementu muszą za sobą pociągnąć zmiany innego. W przeciwnym razie powstanie dziwna hybryda, nie mająca wiele wspólnego z rynkiem. Jeśli zatem chcemy wprowadzić konkurencję między szpitalami, nie możemy limitować świadczeń, bo jak szpital dobry wykaże swoją przewagę nad słabym, jeśli jednemu i drugiemu szpitalowi NFZ przydzieli ten sam limit świadczeń do wykonania? Jeśli chcemy zlikwidować limitowanie świadczeń, musimy wprowadzić, obok środków publicznych, pieniądze prywatne w postaci tzw. współpłacenia, bo jak – w przeciwnym wypadku – NFZ ma zbilansować swoje ograniczone przychody z potencjalnie nieograniczonymi wydatkami ?  Jeśli chcemy, aby szpitale były prawdziwymi spółkami handlowymi, musimy zgodzić się na to, że będą one miały prawo odmówić zawarcia kontraktu na udzielanie świadczeń, o których z góry wiadomo, że będą przynosić straty. Innymi słowy, jeżeli chcemy aby szpitale – spółki nie uciekały od udzielania niektórych świadczeń, musimy zapewnić, że ceny za nie nie będą zaniżane. 

Tych wzajemnych zależności jest więcej. Dotyczą również ubezpieczeń zdrowotnych. Czy można wprowadzić konkurencję między funduszami zdrowia, jeśli z góry wiadomo, że będą one miały zbyt mało pieniędzy, aby sfinansować „zadany” zakres świadczeń? Czy można wprowadzić dodatkowe dobrowolne ubezpieczenia zdrowotne bez wprowadzenia współpłacenia ? Podobnie rzecz się ma z „koszykiem” świadczeń.

Niestety z wielu wypowiedzi pani minister Kopacz może wynikać, że nie zdaje ona sobie sprawy z tych powiązań. Chyba, że uzyskała zadanie niemożliwe do wykonania, ale podjęła się go aby przez jakiś czas cieszyć się „piastowaniem” bardzo ważnego stanowiska.

Krzysztof Bukiel, Stargard Szczeciński 20 stycznia 2008r.