Podczas trwania w Parlamencie Europejskim w Strasburgu debaty nad zaproponowanymi przez rządy państw unijnych (czyli Radę) zmianami dyrektywy UE o czasie pracy, prowadzącymi m.in. do utrwalenia funkcjonowania klauzuli opt-out pozwalającej na pracę w wymiarze łącznym do 65 godzin tygodniowo, do podziału czasu dyżuru na część aktywną i nieaktywną, i do nie wliczania tej ostatniej do czasu pracy, w poniedziałek 15 grudnia 2008 r. przed frontem strasburskiej siedziby PE zebrało się prawie pół tysiąca lekarzy z całej Europy, protestujących przeciwko tym poprawkom.
Demonstrację zwołała Europejska Federacja Związków Zawodowych Lekarzy Etatowych (FEMS), w skład której wchodzą lekarskie związki zawodowe krajów unijnych. OZZL należy do tej organizacji na prawach członka-obserwatora, a niebawem stanie się członkiem pełnoprawnym.
Głównym organizatorem wyjazdu grupy „śląskiej” i pomysłodawcą „oprawy artystycznej” był szef Regionu Śląskiego OZZL i członek Zarządu Krajowego OZZL Maciek Niwiński. Wśród 48 pasażerów autokaru znaleźli się przedstawiciele województw: śląskiego (w tym studenci), dolnośląskiego, podkarpackiego (1) i podlaskiego (1). Natomiast z Łodzi do Strasburga dojechał bus z 11 lekarzami.
Polska grupa była najliczniejsza, najlepiej przygotowana (no cóż: wieloletnie doświadczenie w tego typu działaniach!) i zdecydowanie wyróżniała się spośród innych. Ubrani w fartuchy chirurgiczne i maski operacyjne, zaopatrzeni w wywieszki na piersiach, proporce OZZL, flagi narodowe z godłem, transparenty, zrobiliśmy ogromne wrażenie nie tylko na współuczestnikach, ale i na mediach oraz na samych europosłach. Euroorganizatorzy zapomnieli zabezpieczyć się w przenośny megafon, ale Maciek pomyślał również i o tym, tak że sytuację uratował polski sprzęt, który stał się słynny pod nazwą „Eine Polnische Maschine”. Kompletu polskiego ekwipunku dopełniała wzbudzana co jakiś czas syrena.
Delegaci z innych krajów wypożyczali nasze transparenty żeby się z nimi fotografować, doszło do międzynarodowej wymiany proporczyków i znaczków. Polska grupa zaatakowała nawet wjazd do Parlamentu Europejskiego, hałasując i wręczając przybywającym na obrady europosłom ulotki, co tak zdenerwowało policję francuską, że ta wreszcie wyprosiła nas na bezpieczną odległość.
Pogoda dopisała, było parę stopni powyżej zera, deszcz i śnieg nas oszczędził, powiewała tylko lekka bryza. Manifestowaliśmy od godz. 10.00 do prawie 18.00, z przerwą obiadową. W tym czasie przewodniczący FEMS Claude Wetzel wraz z kilkoma przedstawicielami demonstrujących został zaproszony na rozmowy z europosłami, m.in. z przywódcami najważniejszych frakcji PE (delegacja miała być znacznie szersza, ale nie zgodziła się na to policja).
Wbrew sceptykom, rozmowy te, poparte demonstracją, a przedtem – wysyłaniem do europejskich posłów pism z wyjaśnieniami uzasadniającymi nasze stanowisko – przyniosły pozytywny efekt!!! W dwa dni po naszej demonstracji i po europoselskiej debacie, 17 grudnia 2008 r. odbyło się głosowanie Parlamentu Europejskiego. Przytłaczającą większością głosów 576 posłów, przy 122 przeciwnych i 13 głosach wstrzymujących się, uchwalono, że jeśli zaistnieje na dyżurze czas nieaktywny, to wliczany on będzie do czasu pracy. Za stosowaniem klauzuli opt-out tylko przez najbliższe 3 lata od wejścia w życie nowelizacji opowiedziało się 421 europosłów przeciwko 273. Uchwalono także, iż okres odpoczynku musi być udzielony bezpośrednio po dyżurze, a pracownikom zatrudnionym u kilku pracodawców czas pracy będzie sumowany.
Ale to nie koniec. Jeśli rządy (Rada) zgodzą się na wersję przyjętą przez PE, stanie się ona obowiązującym prawem europejskim. Jeśli nie, temat ten będzie jeszcze negocjowany w ramach tzw. postępowania pojednawczego.
Zdjęcia z przebiegu manifestacji można obejrzeć na stronie:
http://public.fotki.com/Strasburg/strasbourg1
Należy wpisać hasło: ozzlstrasbourg i potwierdzić je klawiszem: Submit
Autorem fotografii ze stron 1-4. jest Maciej Niwiński, a ze strony 5. Ryszard Kijak
Kto z nami nie pojechał, niech żałuje. Harmonogram trzydobowej wyprawy na liczącej ponad dwa tysiące kilometrów trasie (dla mnie trochę więcej: pięć dób i trzy tysiące kilometrów, bo ja z Białegostoku jestem) został zrealizowany w pełni (nawet z drobnym akcentem turystycznym w postaci pieszego zwiedzania pięknego Strasburga wieczorem), poślizgi czasowe niewielkie, noclegi w porzo (dwóch studentów zaspało w hotelu, ale dojechali do Strasburga pociągiem), koryto i picie ilościowo – do bólu, cenowo – na koszt OZZL (Zarząd Krajowy + Region Śląski), smakowo – to już zależało od gustu. Niektórzy kupili sobie do domu pachnące proszki do prania i śmierdzące sery.
Autokar – najnowocześniejszy Mercedes (komfort – marzenie), kierowcy trzeźwi, autostrady równe jak po stole, przerwy na skraplanie z pęcherza i na prostowanie kości co 2-3 godz., zaliczone dwie lotne kontrole celników (nikt nie został złapany na przemycie, he, he), w czasie jazdy parę ciekawych filmów (np. Testosteron, Lejdis – no dosłownie jaja, szczególnie Testosteron – np. pijany kucharz mówi do owcy: „do budy!”). Nikt nie wybrał wolności na Zachodzie, wszyscy wrócili cali, zdrowi i zadowoleni, oprócz jednego malkontenta, którego pozdrawiam oddzielnie. W sumie, było SUPER!!!
A najważniejsze, że PE uchwalił to, co chcieliśmy. I to jest nasz sukces.
Rysiek Kijak
zdjęcia: Strasburg Grzegorz Kolodziej, foto R. Kijak.JPG
Strasburg Maciej Niwinski, foto R. Kijak.JPG
Strasburg Ryszard Kijak, foto M. Niwinski.jpg