13 września 2021

                            

11 września, po około dwumiesięcznych przygotowaniach, odbyła się w Warszawie największa w naszej historii manifestacja pracowników ochrony zdrowia. Betonowa postawa ministra zdrowia, a szczególnie jej szczytowa emanacja, czyli nowelizacja ustawy o kształtowaniu minimalnych wynagrodzeń wg Niedzielskiego, zjednoczyły środowiska wszystkich zawodów medycznych. Na początku lipca samorządy i związki zawodowe zawodów medycznych powołały komitet protestacyjno-strajkowy, którego zadaniem było zorganizowanie masowej manifestacji pracowników ochrony zdrowia oraz zaplanowanie dalszych działań, mających na celu osiągnięcie założonych celów. Jako najważniejsze uznano następujące problemy: zwiększenie finansowania publicznego systemu ochrony zdrowia do wysokości 8% PKB w ciągu najbliższych kilku lat, zwiększenie wynagrodzeń do poziomu tej samej krotności średniej krajowej jak w UE, zwiększenie zatrudnienia w ochronie zdrowia do średniego poziomu w UE, zniesienie limitów świadczeń zdrowotnych i podniesienie ich jakości oraz wprowadzenie zasady „no fault”.

W przeddzień protestu miały odbyć się rozmowy z udziałem premiera Morawieckiego, ale na spotkaniu pojawiła się tylko „mocna grupa” z Ministerstwa Zdrowia. W takich warunkach komitet, na znak protestu przeciw złamaniu wcześniejszych ustaleń, opuścił salę obrad. Dzisiaj już wiemy, że była to perfidna, ale jednocześnie rozpaczliwa próba rozmontowania manifestacji- według starych, sprawdzonych metod.

W takich okolicznościach do protestu musiało dojść. I doszło!

Do Warszawy przyjechało ok. 30 000 pracowników ochrony zdrowia z całego kraju. Liczne flagi i transparenty, reprezentujące ośrodki medyczne z całej Polski, były najlepszą ilustracją tego, że niedola w zdrowiu nie jest sprawą lokalną, ale jak najbardziej systemową. Na manifestacji były reprezentowane wszystkie zawody- lekarze, pielęgniarki i położne, ratownicy, fizjoterapeuci, technicy elektroradiologii, diagności laboratoryjni i inni. Marsz protestacyjny przeszedł szlakiem od placu Krasińskich, poprzez Miodową, ze szczególnym uwzględnieniem MZ, poźniej Krakowskie Przedmieście z Pałacem Prezydenckim- tutaj minuta ciszy!, a następnie Nowym Światem i Wiejską z przystankiem pod Sejmem, by zakończyć się w Alejach Ujazdowskich, niedaleko kancelarii premiera. Dostęp do miejsca przed kancelarią zablokowała policja, mimo, że manifestacja była legalna i trasa została zaakceptowana przez władze. Podobno znaleziono w pobliżu materiały pirotechniczne i opony, co miało stanowić zagrożenie terrorystyczne. Dla mnie była to stara, ubecka sztuczka, poniżej godności polskiej policji. W okolicach kancelarii ustawiono samochód z platformą nagłośnieniową, na której występowali liderzy związkowi i samorządowi. Rząd, a szczególnie min. Niedzielski, dostali niezłe lanie, ale nikt z nich nie miał odwagi wyjść do protestujących. Mówili też zwykli pracownicy. Padło wiele gorzkich słów i bolesnych prawd o polskiej ochronie zdrowia. Szczególnie bolesne były te, wygłaszane przez „siwe głowy”. Ludzie mówili o skrajnym zmęczeniu, narzucaniu coraz to nowych obowiązków, o tym, że boją się już chodzić do pracy, że mają dość.

Niestety, słów tych wysłuchały jedynie mury kancelarii premiera oraz dość licznie zgromadzeni przechodnie…

Dlatego ciąg dalszy nastąpi!

 

Zdzisław Szramik, wiceprzewodniczący ZK OZZL