Moim przesłaniem będzie hasło „Wszystkie ręce na pokład”. Swoje działania chciałbym oprzeć na dialogu, otwartości i współpracy – powiedział w piątek Adam Niedzielski, który ma zostać nowym ministrem zdrowia. – taką informację podały media w dniu wczorajszym.
Zapowiedź otwartości na dialog i współpracę cieszy i daje nadzieję. Jednak jak człowiek ma w pamięci podobne zapowiedzi wielu (kilkunastu) ministrów zdrowia z przeszłości – nabiera do tego pewnego dystansu i nie jest tak hurra optymistyczny. Ta otwartość była bowiem w przeszłości najczęściej – jeżeli nie zawsze – ograniczona do pewnych ram określonych przez rządzących, do których nota bene sam pan minister musiał się dostosować. A to z kolei przypominało mi sytuację opisaną w poniższym felietonie (napisanym dla Menedżera Zdrowia)
Link do artykułu : https://www.termedia.pl/mz/Opozycja-konstruktywna,38516.html
I jego treść poniżej.
Opozycja konstruktywna.
Kiedy w czasie jednej z konferencji (jeszcze przed obecną epidemią) skrytykowałem w sposób ironiczny chaos „systemowy”, jaki od pewnego czasu zapanował w publicznej ochronie zdrowia w naszym kraju, inny uczestnik konferencji, wysoko postawiony przedstawiciel NFZ, strofował mnie, stwierdzając, że łatwo jest krytykować, trudniej rozwiązywać konkretne, codzienne problemy służby zdrowia (w domyśle – jak on to czyni). W podobnym tonie zwrócił się do mnie („w kuluarach”) jeszcze inny uczestnik, wysoko postawiony przedstawiciel organizacji dyrektorów szpitali, wskazując, że on bardziej skupia się na konkretnych drobnych sprawach niż na krytykowaniu rządzących (jak ja to czynię). Obaj panowie dali mi do zrozumienia, że moja postawa ma destrukcyjny charakter, a oni taką postawę i takie działania odrzucają.
Sytuacja ta przypomniała mi pojęcie, które stworzyła swego czasu rządząca w Polsce „komuna”. Pojęciem tym była: „opozycja konstruktywna”. Jak można się domyślać, znaczenie tego pojęcia było zupełnie odwrotne od pojęcia pierwotnego (taka zmiana znaczeniowa pojęć jest charakterystyczna dla tego okresu w naszej historii). Pojęcie „opozycja konstruktywna” normalnie oznacza taką sytuację, gdy ktoś, kto krytykuje jedno rozwiązanie, jednocześnie przedstawia swoją propozycję w tej sprawie i tym się różni od opozycji destrukcyjnej, która krytykuje dla samej krytyki. Przykładowo: gdy krytykuję gospodarkę nakazowo – rozdzielczą to jednocześnie proponuję w zmian mechanizmy rynkowe. W PRL „opozycja konstruktywna” oznaczała coś innego: taką „opozycję”, która nie kwestionowała najważniejszych elementów ustrojowych, a jedynie szczegółowe, „techniczne” rozwiązania. Zatem ktoś, kto chciał zmiany systemu monopartyjnego w wielopartyjną demokrację był opozycją destrukcyjną, a ktoś kto chciał jedynie zmiany sposobu ustalania kandydatów do Sejmu w ramach jednej listy PZPR – był opozycją konstruktywną.
Stworzenie pojęcia „opozycji konstruktywnej” dawało komunistom określoną korzyść: mogli się oni przedstawiać jako osoby otwarte na krytykę i dyskusję, a jednocześnie eliminować możliwość stawiania niewygodnych, „ustrojowych” pytań. Niestety podobnie mamy obecnie przy dyskusji o sytuacji publicznej ochrony zdrowia w naszym kraju. W czasie wspomnianej wyżej konferencji moje krytyczne – i ironiczne zarazem – uwagi dotyczyły właśnie podstawowych elementów „ustrojowych”, które – w mojej ocenie – są zupełnie niejasne, niekonkretne, uniemożliwiające normalne funkcjonowanie np. szpitali. Odniosłem się do zasady działania szpitali „dla misji” zamiast „dla zysku” i braku konsekwencji w tym zakresie poprzez jednoczesne domaganie się od szpitali aby zbilansowały się one za wszelką cenę, niezależnie od potrzeb zgłaszających się pacjentów, co w oczywisty sposób sprzeciwia się idei pracy „dla misji”. Ta niekonsekwencja jest właśnie efektem dopuszczania do głosu jedynie „opozycji konstruktywnej” (w znaczeniu, jakie nadano temu pojęciu w PRL), która nie zadaje pytań fundamentalnych, ustrojowych ale szuka jedynie doraźnych, „konkretnych” rozwiązań określonych problemów. W ten sposób powstał w Polsce „patchworkowy” system publicznej ochrony zdrowia, pełen łat, które zupełnie do siebie nie pasują i tworzą paradoksy, o których wspomniałem wyżej.
Działacze „opozycji konstruktywnej” z okresu PRL byli – w większości – oportunistami, którzy nie chcieli ryzykować swoich karier albo przynajmniej „świętego spokoju” ale jednocześnie chcieli uchodzić za ludzi zaangażowanych w naprawę Polski. Nie oni jednak – tak naprawdę – przyczynili się do tej naprawy. Niektórym z nich było później zapewne wstyd z tego powodu.
Krzysztof Bukiel 22 czerwca 2020.