31 grudnia 2019

 

felieton dostępny tutaj:  https://www.termedia.pl/mz/Bukiel-o-dobrym-zarzadzaniu,36452.html 

 

oraz jego treść poniżej:

O dobrym zarządzaniu. Dla MZ

„Łatwiej zrzucić odpowiedzialność na niedostateczny poziom finansowania służby zdrowia, niż dobrze zarządzać szpitalem” stwierdził niedawno minister Łukasz Szumowski komentując rekordowo wysoki poziom zadłużenia szpitali publicznych i narzekania ich dyrektorów, że przychody z NFZ nie nadążają za rosnącymi kosztami. Nie pierwszy raz minister zdrowia zarzuca dyrektorom szpitali, że źle zarządzają swoimi zakładami. W podobnym tonie wypowiadają się również inni przedstawiciele szeroko rozumianej władzy, jak np. prezes NFZ, czy ostatnio w sejmie wiceminister Józefa Szczurek-Żelazko. Często zarzuty te wzbogacają oni radami jak to zarządzanie dyrektorzy powinni poprawić.

Nawet jeśli dyrektorzy polskich szpitali nie są mistrzami zarządzania i mogliby się polepszyć w tym zakresie, to akurat ze strony ministerstwa zdrowia takie uwagi są niezbyt stosowne. W roku 2006, gdy, podobnie jak dzisiaj, przedstawiciele rządu narzekali na niegospodarność w polskich szpitalach, OZZL – korzystając z ustawy o dostępie do informacji publicznej – sprawdził jak, w porównaniu do szpitali, gospodaruje się publicznymi środkami w ministerstwach. Okazało się, że na przykład Ministerstwo Zdrowia, w którym pracowało wówczas 400 osób, wydawało na swoje cele (nie na zadania z ochrony zdrowia!) ponad 33 mln złotych rocznie, podczas, gdy szpital powiatowy z podobną liczbą pracowników za mniejsze środki (przeciętnie ok. 20 mln zł) musiał zapewnić nie tylko wynagrodzenia personelu i utrzymanie budynków, ale jeszcze zakup i naprawę sprzętu, badania, leczenie, „wikt i opierunek” dla pacjentów. Taki szpital, to w stosunku do ministerstwa zdrowia wzór efektywności i sprawnego zarządzania. Dzisiaj sytuacja jeszcze bardziej przemawia na korzyść szpitali bo liczba zatrudnionych w MZ zwiększyła się niemal dwukrotnie, a w szpitalach raczej zmalała. Niedawno zresztą – przed wyborami do parlamentu – mieliśmy pokazową lekcję niegospodarności środkami publicznymi w wykonaniu ministerstwa zdrowia, kiedy jego przedstawiciele robili „rajd” po Polsce płacąc za przejazdy, specjalne konferencje i inne „atrakcje” tylko po to aby przekazać środki na zakup ambulansów, sprzęt do SOR-ów itp. Nie wiedzieli, że w tych czasach pieniądze można przesłać elektronicznie, nie opuszczając gabinetu?

Podobnie prezesowi NFZ nie bardzo wypada pouczać dyrektorów szpitali odnośnie zarządzania. Nawet jeżeli z wykształcenia jest ekspertem w tej dziedzinie, to jednak nie miał okazji aby sprawdzić się w warunkach, w jakich działają szpitale. NFZ jest bowiem, w stosunku do szpitali, w pozycji niezwykle uprzywilejowanej. Z mocy ustawy nie może się zadłużyć bo to on sam decyduje ile świadczeń kupi i za jaką cenę aby nie przekroczyć swojego budżetu. A gdyby tak sytuację odwrócić: niech by szpitale określały ceny za swoje świadczenia i liczbę świadczeń, za które NFZ ma zapłacić, a Fundusz byłby zobowiązany do spełnienia wszystkich tych życzeń? Czy wówczas prezes NFZ potrafiłby nie zadłużyć Funduszu ? Czy minister zdrowia stwierdziłby, że „łatwiej zrzucić odpowiedzialność na niedostateczny poziom finansowania służby zdrowia, niż dobrze zarządzać NFZ?

Jest jeszcze jedna, najważniejsza przyczyna, dla której niezbyt stosowne, a niekiedy niemożliwe jest dzisiaj ocenienie który szpital jest dobrze, a który źle zarządzany. Tą przyczyną jest nieprzewidywalność warunków, w jakich działają szpitale finansowane ze środków publicznych. Weźmy np. „ustawę Szumowskiego”, która przyznała podwyżki dla lekarzy w postaci dofinansowania z budżetu państwa pensji zasadniczej do kwoty 6750 zł. Wygrali na tym ci dyrektorzy, którzy „dusili” pensje pracowników. Kto jednak mógł przewidzieć, że podwyżka przybierze taką formę, która kompletnie nie pasuje do dotychczasowych zasad funkcjonowania szpitali, NFZ i całego systemu? Podobnie jest z ostatnim wyrokiem TK w sprawie szpitalnych długów. Musi za nie zapłacić budżet państwa. I znowu wygrani będą ci, których można by posądzić o złe zarządzenie, bo doprowadzili do największego zadłużenia swoich zakładów. Okazuje się jednak, że to oni zarządzali najlepiej, nie dość że kupili nowy sprzęt, wyremontowali szpitale, dali dobre pensje, to jeszcze dostaną na to dodatkowe środki. A co powiedzieć o niedawnych „geście” ministra zdrowia w postaci dofinansowania Centrum Onkologii w Warszawie? Przed laty mówiono, że jest to placówka źle zarządzana. Dzisiaj dostanie miliard złotych. Czy tak wygląda kara za złe zarządzanie? Czy inni dyrektorzy nie mogą poczuć się jak frajerzy?

Rządzący odrzucając normalne zasady rynkowe w ochronie zdrowia i wprowadzając liczne elementy „ręcznego sterowania” nie tylko zniechęcają dyrektorów szpitali do racjonalnego zarządzania swoimi placówkami ale uniemożliwiają nawet sprawiedliwą ocenę które szpitale są dobrze zarządzane, a które nie. Wszyscy na tym tracimy.

Krzysztof Bukiel – 21 grudnia 2019.