4 lipca 2008

„Służba Zdrowia” nr 13-17/2008

 

Nie chcę nagrody w megakonkursie

Ryszard Kijak

 

 

Tematem megakonkursu Służby Zdrowia jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, co miała na myśli rzeczniczka prasowa ministra zdrowia, pisząc: „Rozwiązanie, iż w szpitalach – spółkach publicznych uzyskany zysk ma być przezna­czany na cele statutowe związany jest z zało­żeniem, iż działalność tych podmiotów będzie stanowiła przedmiot zainteresowania rozma­itych podmiotów publicznych oraz innych szczególnych podmiotów niepublicznych, jak fundacje, stowarzyszenia, w tym organizacji pożytku publicznego. Jako przykład przewi­dywanych rozwiązań można podać inwestycje samorządu powiatowego w szpital, którego organem założycielskim jest samorząd woje­wództwa czy inwestycje władz miasta w szpi­tal kliniczny, którego organem założycielskim jest uczelnia medyczna”.

 

Znam rzeczniczkę prasową ministra zdrowia Ewę Gwiazdowicz ładnych parę lat, cenię ją i lubię, i nie przypuszczam, aby ten tekst napisała sama. Na pewno kimś się wyręczyła, i ten ktoś ją zawiódł. Myślę, że jej błędem było tylko to, iż pochopnie podpisała się pod tym utworkiem-potworkiem i puściła go w świat.

 

Nie podejrzewam, aby Ewa osobiście i dobrowolnie zechciała użyć takich sformułowań, jak „uzyskany zysk”, „rozwiązanie… związany”, czy „podmiotów… przedmiot… podmiotów… podmiotów”. Nie podejrzewam też, aby zechciała wyprodukować tekst, który zaliczam do najbardziej niezrozumiałych, jakie w życiu czytałem (pomijając wywody matematyczne w ogólniaku, oraz najnowsze, poselskie projekty ustaw w ochronie zdrowia).

 

Wysilając do maksimum mój coraz bardziej słabnący intelekt, i próbując przetłumaczyć ten komunikat z polskiego na nasze, dochodzę do wniosku, że chodziło w nim o to, iż przeznaczenie ewentualnego zysku szpitali będących spółkami prawa handlowego na cele statutowe będzie zachętą dla samorządów terytorialnych oraz dla podmiotów niepublicznych do inwestowania w te spółki.

 

Nic bardziej bzdurnego. Zachętą dla samorządów terytorialnych do utrzymywania szpitali nie jest przeznaczenie zysku tych placówek na cele statutowe, tylko nałożony na nich ustawowo obowiązek zapewnienia swoim mieszkańcom właściwej opieki medycznej. A dla wymienionych w notatce „rozma­itych podmiotów publicznych oraz innych szczególnych podmiotów niepublicznych, jak fundacje, stowarzyszenia, w tym organizacji pożytku publicznego”, zachęty nie ma żadnej.

 

No bo co to za dla nich (oraz dla potencjalnych inwestorów komercyjnych) zachęta, jeśli zysk jest przeznaczony wyłącznie na cele statutowe, i nie można go wykorzystać nawet na dywidendy dla udziałowców?

 

Po pierwsze – kto wykupi udziały w takiej spółce, nie mając żadnej możliwości wpływu na jej funkcjonowanie? Wg projektu ustawy, samorząd założycielski ma zapewnione 51 proc. akcji (w przypadku szpitali klinicznych uczelnia ma 75 proc.), a w spółkach decyzje zapadają większością 3/4 głosów. Jaki dureń zainteresuje się takimi akcjami?

 

Po drugie – po co proponuje się akcjonariat pracowniczy? Ten również nie będzie miał nic do powiedzenia. Jaki dureń zainteresuje się takimi akcjami?

 

Po trzecie – nawet jeśli zebrałaby się jakaś decydująca większość, to i tak nic z tego jej nie przyjdzie, bo nie może ona skorzystać nawet z części zysku (cały zysk ma być przeznaczony na cele statutowe). Jaki dureń zainteresuje się takimi akcjami?

 

Wprowadzanie tego rodzaju rozwiązań jest niczym innym, tylko wciskaniem tylnymi drzwiami skrytykowanych przez wszystkich „supów”, których wynalazcą był rząd SLD. Nazwisk autorów z litości nie wspomnę.

 

Nie wiem, czy moja odpowiedź w megakonkursie z supernagrodami jest prawidłowa. Może tak, może nie. Nikt nie podał, jakie jury to ocenia. Ale nawet gdybym wygrał, to rezygnuję z nagród. Pierwszą z nich jest spędzenie miesiąca urlopu w budynku Ministerstwa Zdrowia. Chyba przymusowe. Ale ja tam spędziłem znacznie więcej czasu dobrowolnie, tak że dziękuję uprzejmie. Drugą nagrodą jest dwuletni pobyt na plaży Copacabana w towarzystwie kierownictwa Ministerstwa Zdrowia. Gdyby chodziło o minister Ewę Kopacz, to nawet nie byłbym przeciwko, ale – całkiem niespodziewanie – zaprotestowała moja żona. Chyba z zazdrości. Natomiast co do trzeciej nagrody, czyli akcji pracowniczej szpitala w Leśnej Górze, to muszę powiedzieć, że fikcja literacka mnie nie interesuje.