22 lutego 2016

 

 

artykuł ukazał się w ostatnim numerze Ogólnopolskiego Przeglądu Medycznego: http://opm.elamed.pl/uploads/opm/articles/29158/opm-1-2-2016-72.pdf 

 

a jego treść jest także poniżej:

 

 

Jedną z najbardziej widocznych zmian, jakie nastąpiły w życiu Polaków po roku 1989 była swoboda podróżowania zagranicę. Polacy zaczęli jeździć początkowo do najbardziej popularnych i najtańszych miejsc, a z czasem rozjechali się po całym świecie. Stopniowo też zróżnicowały się oczekiwania polskich urlopowiczów. Organizatorzy usług turystycznych szybko się do tego dostosowali. Dzisiaj przedstawiają szeroki wachlarz propozycji od najprostszych do najbardziej złożonych. Można zatem kupić tylko przejazd (przelot) do miejsca urlopu lub w obie strony. Można do tego dodać pobyt w hotelu bez wyżywienia, z częściowym wyżywieniem lub „all inclusive”. Można kupić pobyt z dodatkowymi wycieczkami, zwiedzaniem wybranych obiektów, innymi imprezami lub atrakcjami dowolnie skomponowanymi ze sobą. Każdy może zatem dopasować ofertę do swoich możliwości i upodobań. Niektórzy bowiem wolą być swobodni w organizowaniu sobie pobytu, inni chcą mieć wszystko załatwione kompleksowo i być kierowani z miejsca do miejsca przez właściwego opiekuna.

Powyższy obraz przychodzi mi na myśl za każdym razem, gdy słyszę narzekania niektórych ekspertów lub polityków, że opieka zdrowotna w Polsce jest zbyt pofragmentowana i niekompleksowa, że brakuje w niej odpowiedniego koordynatora, który  zaopiekowałby się pacjentem i  poprowadził go przez cały – złożony niekiedy – proces leczenia. Eksperci ci (i politycy) twierdzą, że aby wprowadzić taką „koordynowaną opiekę zdrowotną” trzeba zmienić organizację systemu, a zwłaszcza sposób kontraktowania świadczeń. Złe – ich zdaniem – jest to, że NFZ kupuje tylko pojedyncze procedury, a nie leczenie kompleksowe. Sytuację pogarsza fakt, że szpitale działają „dla zysku”  i dlatego udzielają tylko wybranych, zyskownych świadczeń, nie martwiąc się gdzie chory znajdzie dalszą pomoc. Przykładem jest los pacjentów z chorobą wieńcową, którzy znakomicie zaopatrzeni w ośrodkach kardiologii interwencyjnych dalej są pozostawieni sami sobie i nierzadko zaprzepaszczają efekty leczenia zabiegowego.

Niewątpliwie słuszną rzeczą jest, aby pacjent mógł być objęty pomocą medyczną – kompleksową i był prowadzony przez odpowiedniego opiekuna przez cały proces leczenia, przynajmniej wtedy, gdy tego chce. Dzisiaj takiej skoordynowanej opieki – rzeczywiście – brakuje. Powstaje jednak pytanie:  czy wynika to tylko i wyłącznie z faktu, że NFZ nie kupuje odrębnie takiego kompleksowego „produktu”, czy są może inne przyczyny? I tutaj odniosę się do przykładu przytoczone na wstępie. Proponowane przez biura podróży kompleksowe usługi nie stanowią jakiejś odrębnej kategorii. Przeciwnie – składają się z poszczególnych pojedynczych elementów, które – same w sobie – też stanowią przedmiot sprzedaży. Co jednak ważne – wszystkie te pojedyncze elementy są opłacalne i złożone w jeden „kompleks” też nie będą deficytowe. W służbie zdrowia jest inaczej. Niektóre świadczenia są lepiej wycenione i opłacalne, inne gorzej lub skrajnie źle. Jeśli by je połączyć w jedną kompleksową opieką, okazałoby się, że przynosi ona stratę. I to jest główna przyczyna braku skoordynowanej opieki zdrowotnej w Polsce.  Jeśli chcemy żeby się ona pojawiła, nie szukajmy jakiś „magicznych” rozwiązań. Trzeba po prostu rzetelnie wycenić wszystkie elementy składające się na taką kompleksową pomoc. Wtedy na pewno pojawią się tacy, którzy ją zaoferują. Przecież przytrzymanie przy sobie pacjenta na dłużej jest korzystniejsze niż udzielenie mu tylko pojedynczego świadczenia. Działanie „dla zysku” okaże się wtedy nie przeszkodą, a – przeciwnie – zachętą do udzielania kompleksowej pomocy medycznej.  

 Krzysztof Bukiel 18 stycznia 2016r.