7 maja 2015

 

Felieton w najnowszym numerze Menedżera Zdrowia i w pdf – tutaj 

 

oraz tekst poniżej:

 

Jak rozwija się rak ? – dla MZ

Biurokracja jest często porównywana do raka: gdy już raz zaistnieje, rozwija się w sposób niekontrolowany i jest trudna do opanowania. Pasożytuje na zdrowym ciele społeczeństwa i wysysa z niego życiodajne soki. W Polsce ilość urzędników wszystkich szczebli stale rośnie, w ostatnich latach szczególnie dynamicznie. Rządzący twierdzą, że ograniczenie biurokracji nie jest możliwe, a jej rozwój jest konieczny w nowoczesnym państwie – już chociażby z tego względu, że zwiększa się ilość usług, jakie państwo świadczy obywatelom.  Argumentem, który podobno przemawia za słusznością tego rozumowania ma być fakt, że wszędzie, gdzie próbowano w sposób nakazowy ograniczyć administrację, kończyło się to niepowodzeniem, bo uszczuplona kadra urzędników nie dawała sobie radą z należytą obsługą obywateli, co – koniec końców – uderzało w tych obywateli, a nie w urzędników.

Argument ten jest wyjątkowo przewrotny. Nakazowe ograniczenie ilości urzędników jest bowiem leczeniem skutków, a nie przyczyn. Chcąc ograniczyć ilość urzędników trzeba ograniczyć ilość spraw, jakimi się oni zajmują. W tym zakresie nasz rząd działa jednak dokładnie odwrotnie, przy czym problemy, które powierza się urzędnikom do rozwiązania, pozostają tak samo nierozwiązane jak poprzednio. Przeciętnemu obywatelowi trudno takie działanie rządzących zauważyć, dobrze więc, gdy można je konkretnie wskazać. 

Takim przykładem było w ostatnich latach powołanie Biura Rzecznika Praw Pacjenta. Zatrudniono kilkadziesiąt osób, wydano w sumie ponad 50 mln złotych. Pracownicy Biura, łącznie z panią Rzecznik, napisali mnóstwo wystąpień w sprawach pacjentów, nie mniej sprawozdań i dokumentów dotyczących samego Biura. Ale czy prawa osób leczonych są przez to faktycznie lepiej przestrzegane niż było to wcześniej?   Ogromna większość pracy, jaką wykonali urzędnicy Biura, wliczając w to panią Rzecznik nie była – tak naprawdę – komukolwiek potrzebna i niczemu nie służyła, poza dawaniem utrzymania zatrudnionym tam osobom. Ostatnio Biuro – jak typowy nowotwór –rozrosło się, zwiększając ilość pracowników i roczny budżet potrzebny do jego utrzymania. Uzasadnieniem było – jak nie trudno się domyśleć – zwiększający  się zakres obowiązków i coraz większa ilość skarg trafiających do Biura. Gdyby powołać dzisiaj rzecznika praw np. mańkutów, to z pewnością za parę lat okazałoby się, że jest ono zbyt małe w stosunku do swoich zadań.

Niedawno do  konsultacji społecznych trafił projekt ustawy o zdrowiu publicznym. W tym przypadku możemy prześledzić „in statu nascendi” tworzenie biurokratycznego „raka”. Zasadniczą częścią ustawy jest bowiem opis biurokratycznej struktury i różnych powiązań między jej elementami:   Pełnomocnik rządu w randze sekretarza stanu, Rada d.s. zdrowia publicznego, zespoły opiniodawczo-doradcze, zespoły robocze, Narodowy Program Zdrowia, Komitet Sterujący Narodowego Programu Zdrowia, przygotowanie projektów, monitorowanie, zapewnienie spójności, sygnalizowanie zagrożeń, gromadzenie i analizowanie informacji, ewaluacja, sporządzanie sprawozdań, weryfikacja sprawozdań i ich uzupełnienie, konkursy ofert, posiedzenia, zwolnienia z pracy, zwrot kosztów podróży, refundacja utraconych zarobków itp. itd. Będzie mnóstwo nowych etatów, mnóstwo pieniędzy na utrzymanie struktury (skutek finansowy ustawy w roku 2016 wyniesie 61 mln zł, a następnie będzie rósł), masa pracy urzędniczej i biurowej, a …. merytoryczne zadania z zakresu zdrowia publicznego realizowane będą jak dotychczas, przez te same podmioty. Różnica będzie taka, że teraz biurokratyczna „czapa” wszystko to zaplanuje, skoordynuje, oceni i sprawozda.  

Krzysztof Bukiel 20  kwietnia 2015r.